Rzeczywistość przenika fikcję
Większość prawdziwych moli książkowych powie, że jedyna właściwa
kolejność to: książka, a potem film. Inni dodadzą, że jeśli książka, to nigdy
film i odwrotnie. Mnie jednak mieszanie w tych układach nigdy nie
przeszkadzało. Lubię porównywać. Dlatego, jeśli książka, to potem film lub
jeśli film, następnie książka. Tak było też w przypadku powieści, o której chcę
Wam dziś opowiedzieć – „Klubu Dumas” Arturo Pereza-Reverte, na podstawie
którego powstał film Romana Polańskiego „Dziewiąte wrota”.
Lucas Corso
wynajmuje swoje usługi bibliofilom chcącym kupić, sprzedać lub odnaleźć
starodruki. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie aby porównać książkę swojego
klienta „Dziewięcioro wrót do królestwa cieni” z dwoma innymi pozostałymi na
świecie egzemplarzami tej pozycji. Corso wyrusza w podróż, w celu zbadania obu
książek. Przy okazji pragnie także pomóc swojemu przyjacielowi księgarzowi,
który w niejasnych okolicznościach wszedł w posiadanie jednego z rozdziałów
rękopisu „Trzech muszkieterów”. W trakcie podróży przyłączy się do niego
jeszcze dziewczyna, która otwarcie mówi, że jest diabłem.
Corso to
właściwie bohater antypatyczny. Niechluj, na dodatek lawirant i naciągacz. Wie,
jak wycisnąć ze swoich klientów ostatni grosz i nie zawaha się tego zrobić.
Wie, jak podejść ludzi, aby uzyskać od nich to, czego chce i bezczelnie to
wykorzystuje. Właściwie nie polubiłam bohatera „Klubu Dumas”, a jednak
kibicowałam mu w jego poszukiwaniach.
Właściwie trudno
określić, czym jest „Klub Dumas”. Kryminałem? Owszem, trup jest. Zagadka jest.
I detektyw, dążący do odkrycia tajemnicy, też jest. Powieścią przygodową,
łotrzykowską? Jak najbardziej. Są pościgi, pojedynki, są stare zamki, podupadłe
rody i bogate wdowy. Arturo Perez-Reverte bezwstydnie bawi się czytelnikiem i z
czytelnikiem. To jedna z tych książek, z których tym więcej wyciągniesz, im
więcej sam w sobie wnosisz. Ale też nie należy się spodziewać, że jeśli przed
lustrem stanie osioł, ukaże się apostoł, jak pisał Auden. Można paść jej
ofiarą, tak, jak ofiarą swoich literackich skojarzeń staje się główny bohater.
„Klub Dumas”
zarówno wpisuje się w schematy, jak i je łamie. Jest bardzo intertekstualny.
Odwołuje się do klasyki literatury – nie tylko do tytułowego Dumasa, ale i do
Sherlocka Holmesa, Arsena Lupin, Fausta, Miltona, Dantego. Jest to też opowieść o świecie bibliofilów,
biblioznawców, a nawet biblioholików. O świecie ludzi, którym nieobce są takie
pojęcia jak „żywa pagina” czy „inicjał”. Ludzi, którzy z książek uczynili swoją
pracę, pasję, cel życia.
„Klub Dumas” jest
też gratką dla miłośników ilustracji. Mamy tutaj komplet kilkunastu rycin,
będących kopiami tych, zawartych w oryginalnych „Dziewiątych wrotach do
królestwa cieni”. Czytelnik sam ma możliwość dokładnie je obejrzeć, porównać,
pobawić się w naśladowcę Lucasa Corso. Ryciny dają możliwość, by jeszcze
dogłębniej wsiąknąć w opowieść.
Zaskakujące było,
w jak różnych kierunkach podążył „Klub Dumas” i jego ekranizacja. „Dziewiąte
wrota” kładą nacisk na zupełnie inny aspekt opowieści, niż oryginał. Dzięki
temu powstaje niemal zupełnie odrębna historia. Niby o tym samym, niby z tymi
samymi bohaterami, ale jednak zupełnie inna. Gdyby uznać, że po obejrzeniu
„Dziewiątych wrót”, zna się pierwowzór, byłby to duży błąd.
Polecam lekturę
„Klubu Dumas”. To nie tylko świetna rozrywka, ale też pasjonująca podróż przez
kanon światowej literatury.
Zdradź mi tajemnicę na co większy nacisk kładzie film? Bo jestem ciekawa, czy książka przypadnie mi do gustu :) Do jakich innych powieści byś ją porównała?
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj staram się najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć film. Jednakże często robię też na odwrót, ale jakoś teraz nie potrafię przejść przez Więźnia Labiryntu, choć film widziałam. Chyba sobie daruję.
Pozdrawiam
Agnieszko, zdradzę Ci tajemnicę, ale nie mów potem, że spojlerowałam ;). W filmie całkowicie pominięto historię przyjaciela-księgarza i "Wina andegaweńskiego". Skupiono się tylko na "Dziewięciorgu wrót do królestwa cieni", rozbudowano wątek towarzyszki Corsa. Do jakich innych powieści bym ją porównała? Jest nieco podobna do "Klubu Dantego", nie tylko jeśli chodzi o zbieżność tytułów. "Więzień labiryntu"? Widziałam film. Książki raczej nie przeczytam :).
UsuńKlub Dantego? No tak... Zaczęłam czytać, utknęłam na 10 stronie chyba i nie ruszyłam dalej :D Dawno temu to było, jak szukałam czegoś podobnego do Kodu Da Vinci. Za wiele to mi nie zdradziłaś :P bo i tak nie wiem o czym mówisz hahaha :D ale jak są inne interesujące wątki, to z pewnością warto sięgnąć :)
UsuńW tym przypadku oglądałam tylko film (i przyznaję, że tylko ze względu na Deppa) a o książce to nawet nie wiedziałam :)
OdpowiedzUsuń