Pyrkon 2017
Witajcie na Pokątnej |
Pyrkon jest już największą
tego typu imprezą w Europie. Podczas trwającego trzy dni festiwalu można
uczestniczyć w szeregu wydarzeń. Na uczestników czekają panele dyskusyjne,
prelekcje, wystawy, czytelnia komiksów organizowana co roku przez Bibliotekę
Uniwersytecką w Poznaniu, hale wystawowe, gdzie spokojnie przepuścicie całą
pensję oraz spotkania z innymi konwentowiczami, które często owocują
fantastycznymi fotografiami.
Co Pyrkon zaproponował nam w tym
roku? Kolejki, kolejki i jeszcze raz kolejki. Dla osoby, która pamięta ten
festiwal, gdy uczestniczyło w nim kilka, a nie kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt
tysięcy osób, fakt, że aby dostać się na prelekcje trzeba siedzieć w kolejce godzinę
przed jest dość traumatyczny. Ale jest to bolączka, która już nie ulegnie
zmianie. Znak czasów. To normalne, że nie udało mi się wejść na hity Disneya
odgrywane na żywo czy prelekcję o tym, jak na przestrzeni lat zmienił się
sposób ukazywania Dynamicznego Duetu. Dostałam się za to na panel z polskimi
rysowniczkami komiksów, dyskusję o lekturach szkolnych i fantastyce (nie miałam
pojęcia, że Wielki Grafoman to taki buc), prelekcję dotyczącą tego, jak wyglądał
odbiór komiksów Marvela w PRL oraz o tym, jakie zmiany zaszły w komiksach po 11
września. Choć nadal bardzo brakuje mi książeczek opisami prelekcji, które
otrzymywał każdy uczestnik. Dzięki temu wiedziało się o czym są panele. Teraz
zostaje orientowanie się po tytułach. I pinów, ach, jakże pyrkonowych pinów
żal!
Ale Pyrkon to nie tylko prelekcje.
To także wystawy. W tym roku udało mi się sfotografować z tardisem (choć
Doktora w nim nie zastałam, bardzo żałuję). Mam dokumentację z wizyty na
Pokątnej. Byłam także w kantynie z epizodu czwartego „Gwiezdnych Wojen”.
Widziałam całą Mroczną Puszczę zbudowaną z klocków Lego. Sfotografowałam się
też z Yodą. Spotkałam Lagerthę, wszystkie księżniczki Disneya (moją faworytką
była Bella), Gandalfa, Cersei podczas jej pokutnej drogi, Jezusa, minionki,
pokemony, uczniów Hogwartu, Atomówki. Długo by wymieniać.
I dlatego Legolas ma na imię LEGOlas |
No i wreszcie wystawcy. Czegóż w tym
roku nie można było kupić! Książki, komiksy, gry planszowe, biżuteria, kubki,
plakaty, poduszki z bohaterami anime, popy, figurki, miecze. Wróciłam z Pyrkonu
wzbogacona o dwa popy, „Bestiariusz słowiański”, wisiorek, zakładkę do książki
z metalu i trzy magnetyczne – z Newtem Skamandrem, Hermioną i Danny. Kupiłam
też pierwszy numer „Fantomu”, bo jestem bardzo ciekawa tego nowego
fantastycznego czasopisma.
Cóż pozostaje? Jedynie wrócić do
Poznania za rok.Bo tylko Pyrkon potrafi zebrać w jednym miejscu tylu zakręconych ludzi, którzy tak pozytywnie na siebie reagują.
Koniecznie za rok muszę odwiedzić to miejsce. Moja koleżanka strasznie poleca te impreze
OdpowiedzUsuńtutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com
Naprawdę jest największą imprezą w Europie, nie tylko w Polsce? :D Tego akurat nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńNiestety w rym roku sie nie udało ... może w przyszłym. Każdy tak zachwala to miejsce ze muszę sie w końcu wybrać . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytankanadobranoc.blogspot.ie