Wszystko zostaje w rodzinie
Agata
Christie stworzyła kilka charyzmatycznych postaci, które szturmem wkroczyły do
literatury światowej, zapisując się w pamięci czytelników. Nic dziwnego, że
bardzo szybko podbiły też serca widzów, zarówno na dużym, jak i małym ekranie.
Herkules Poirot, jak i panna Marple doczekali się swoich filmów i seriali.
Również takie pojedyncze perełki, jak „I nie było już nikogo”, doczekały się
już swojej filmowej adaptacji. Jednakże „Dom zbrodni” nie cieszył się jak dotąd
zainteresowaniem filmowców, choć sama autorka uważała pisanie tej powieści za
przyjemność.
Umiera Arystydes Leonides, twórca
imperium gastronomicznego, posiadacz wielkiej fortuny. Jego wnuczka, Sophia,
podejrzewa jednak, że dziadek został zamordowany. Kiedy hipoteza ta zostaje
potwierdzona przez policję, Sophia najmuje swojego dawnego kochanka, prywatnego
detektywa, Charlesa Hayworda, by rozwiązał tę zagadkę. Młody detektyw jedzie
więc do rodowej posiadłości Leonidesów, by rozpocząć śledztwo. Na miejscu
poznaje kolejnych członków rodziny, a każdy z nich jest bardziej ekscentryczny
i tajemniczy od drugiego.
Znawcom twórczości Agathy Christie
od razu rzuci się w oczy, że „Dom zbrodni” jest w pewnej mierze kalką,
napisanego dekadę wcześniej, „Morderstwa w Boże Narodzenie”. W obu książkach mamy
ten sam schemat. Całą rodziną trzęsie okrutny, despotyczny dziadek. Wszyscy,
choć niechętnie, tańczą jak im zagra, licząc na pieniądze i jak najszybszy zgon
delikwenta. Podobnie, jak w „Morderstwie” mamy tu dwóch synów – jednego
uzależnionego od ojca i jego miłości, z oddaną żoną, która całe lata czeka, aż
opuszczą upiorny dom i zaczną żyć własnym życiem, jak i drugiego, któremu udało
się uniezależnić, a jego głównym problemem stała się wymagająca żona. Jest też
stare domostwo, w którym wszyscy zostają uwięzieni. Choć więc koncept jest
bardzo podobny, rozwiązanie okazuje się jednak zupełnie inne. Trzeba przyznać,
że w „Domu zbrodni” schemat skłóconej rodziny, zamkniętej w upiornym starym
domostwie został dużo lepiej wykorzystany.
Obsada „Domu zbrodni” nie pozostawia
nic do życzenia. Glenn Close łączy w sobie niepokój i tajemnicę, Gillian
Anderson świetnie sprawdza się w roli przegranej aktorki, Amanda Abbington jest
świetna w roli kobiety o mocnym charakterze będącej żoną życiowego
nieudacznika, natomiast Stefanie Martini to chodzący seksapil i
niebezpieczeństwo. Gra aktorska stoi tu na bardzo wysokim poziomie, choć
uczciwie trzeba przyznać, że ze względu na mnogość bohaterów, aktorzy nie mieli
wielkiego pola do popisu, bo charaktery i sylwetki postaci zostają jedynie
zarysowane. Na ich pogłębienie w toku rozwoju akcji zabrakło już czasu.
„Dom zbrodni” to świetny film.
Trzymający w napięciu, klimatyczny. Przyznaję szczerze, bardzo bałam się o
zakończenie. Wszak kryminał opiera się na zakończeniu. Jeśli jest ono do dupy,
cała historia bierze w łeb. Tym razem Agatha Christie naprawdę zaskakuje.
Zakończenie okazuje się fenomenalne i jest tylko wisienką na tym, jakże
smakowitym, torcie.
Ten film muszę zobaczyć :)
OdpowiedzUsuń