Nieco historycznoliterackich rozważań na temat wiedźmina Geralta
Pierwszy raz zetknęłam się z wiedźminem Geraltem, będąc jeszcze nastolatką.
Pamiętam, że zrobił na mnie duże wrażenie, ale pamiętam też, że nie
przeczytałam wszystkich tomów sagi, a dziś, po dekadzie, gdybym miała podać
cokolwiek poza ogólnymi szczegółami, niewiele potrafiłabym powiedzieć. Gdy
więc, razem z pojawieniem się gry, zapanował boom na „Wiedźmina”, postanowiłam,
że to dobry moment, by przypomnieć sobie książki Andrzeja Sapkowskiego. Dziś
jestem po lekturze pierwszego tomu opowiadań – „Ostatnie życzenie”. Co wiem na
pewno?
Jest rok 1986. Na
łamach „Fantastyki” ukazuje się opowiadanie pod tytułem „Wiedźmin”. Sapkowski
tworzy kolejne opowiadania, których będzie w sumie piętnaście. Ostatecznie
złożą się one na tzw. „Cykl wiedźmiński”. Następnie dołączą do nich również
powieści, z których ostatnia, „Sezon burz” (uznana za bardzo słabą i
niepotrzebną nie tylko przez krytyków, ale i przez fanów) wydana została w 2014
roku. Tak pokrótce streścić można dzieje wiedźmińskiej sagi. Sagi, która trafia
na rynek w szczególnym dla polskiej literatury czasie. Za chwilę skończy się
komunizm. Rynek wydawniczy zaleje nowa, niepublikowana dotąd literatura.
Książki drukowane będą szybko, licznie, z kiepskimi okładkami. Ale będą też
tanie i ogólnie dostępne. Pierwsze lata po transformacji staną się też rajem
dla fantastyki, tak światowej, jak i polskiej, której poprzedni system nie
szanował. Pojawią się nowi twórcy. Wydawać się będzie dużo. Bowiem istnieje
popyt, będzie i podaż. W tym momencie pojawia się Sapkowski ze swoimi
opowiadaniami o wiedźminie Geralcie, którego blisko trzydzieści lat później
rozsławi na cały świat gra komputerowa. Będzie się wtedy mówiło zarówno o grze,
jak i o „Wiedźminie”, że jest na wskroś słowiański. Wrażenie to spotęguje
jeszcze świetna muzyka stworzona przez zespół folklorystyczny Persival.
Ale czy
rzeczywiście opowiadania zawarte w „Ostatnim życzeniu” są na wskroś
słowiańskie? Gdy byłam nastolatką, zupełnie się nad tym nie zastanawiałam.
Wystarczało mi, że były wciągające, dobrze doprawione humorem i wcale nieźle
napisane. Co widzę, jako dorosła? Przede wszystkim, że Sapkowski
postmodernistycznie zabawił się baśniami. Znajdziemy tam na nowo opowiedzianą
historię z „Pięknej i bestii” czy „Królewny Śnieżki”, echa „Kopciuszka”.
Wszystko to zabawnie „przerobione”, a jednak wciąż jeszcze do rozpoznania.
Słowiańskie są tu może jedynie wsie, po których podróżuje główny bohater. Ale
one też są najsłabszym punktem w „Ostatnim życzeniu”. Dziś, prawie trzy dekady
później, musi dziwić król, który przechadza się sam bez eskorty czy nieścisłość
w budowaniu języka postaci. Sapkowski niby to stylizuje, by za chwilę użyć
zwrotu na wskroś współczesnego. I jakoś tak dziwnie, gdy koło „rzyci” sąsiaduje
„palant”.
Obecnie właściwie takie „zabawy”, jakie spotkać
można w „Wiedźminie” nikogo nie dziwią, nikogo nie szokują. Stały się
powszechne. Wystarczy wspomnieć choćby zabawę baśniami w serialach „Grimm”, czy
„Dawno, dawno temu”, filmy „Jaś i Małgosia łowcy czarownic”, „Nieustraszeni
braci Grimm” czy „Królewna Śnieżka i łowca”. Pojęciem „postmodernizm” też
szafujemy już na prawo i lewo. Nic nowego pod słońcem. Dziś pewnie „Wiedźmin”
już by nie poszedł… A może? Sapkowskiemu nie można jednak odmówić ogromnej
wiedzy na temat legend, mitów, baśni oraz klasyki literatury fantasy, co
udowodnił, chociażby wydając takie książki jak „Rękopis znaleziony w smoczej
jaskini” czy esej dotyczący „Króla Artura”. To erudyta z ogromnym (ale i
oryginalnym) poczuciem humoru.
„Wiedźmak”, mimo że już trochę brody się dorobił,
nadal ma klasę, nie można mu tego odmówić. Może to wystarczy, by dzięki grze,
otrzymał szansę na swój renesans na krańcu świata, hen daleko, za oceanem?
Ja się nigdy tym cyklem nie interesowałam, aż tu nagle, niedawno przeczytałam Ostatnie życzenie;) Oj ten Wiedźmak, zabawny, całkiem seksowny, nieustraszony - wciągnął mnie w swój świat:)
OdpowiedzUsuńZa oceanem nie pójdzie, bo z rozmów z anglojęzycznymi znajomymi dowiedziałam się, że tłumaczenie kiepskie. Może nie kiepskie, ale zupełnie nie oddaje czaru stylizowanej mowy Sapkowskiego.
OdpowiedzUsuń