Mordercze książki o bibliotekarce
Na Aurorę Teagarden,
bibliotekarkę z niewielkiego Lawreceton w Georgii, wpadłam dzięki blogowi Evy
Scriby, „Będąc młodą bibliotekarką”. Aurora jest bohaterką cyklu powieści
Charlaine Harris, najbardziej znanej chyba jako autorka cyklu o Spookie
Stackhouse, na podstawie którego HBO wypuściło serial „Czysta krew”.
Przeczytałam
już cztery z ośmiu kryminałów, których bohaterką jest bibliotekarka (ku
ścisłości Aurora pracuje w bibliotece tylko w pierwszym tomie, ale pewne
bibliotekarskie nawyki pozostaną w niej, przypuszczam, do końca). W tym czasie
bohaterka zdążyła otrzymać spadek, rzucić pracę, znaleźć męża, odziedziczyć i
sprzedać dom, a także kupić inny oraz (rzecz jasna!) rozwiązać kilka morderstw.
Gdyby
oceniać cykl o Aurorze Teagarden na podstawie tego, ile kryminału powinno być w
kryminale, to książki wypadają słabo. To raczej obyczajówki z wątkiem
kryminalnym. Więcej tu sprzątania, spotkań z przyjaciółmi i wizyt u fryzjera,
niż rzeczywistego pochylania się nad nakreślonym w danym tomie morderstwem.
Poza tym, nie oszukujmy się, ile morderstw może zostać popełnionych z piętnastotysięcznym
mieście w przeciągu, powiedzmy… dekady? A w życiu naszej bohaterki kryminał
kryminałem pogania. Trochę to nierealne. Ale czy też o realność tu chodzi?
Perypetie Aurory są zabawne, chwilami nawet urocze. Czasami niewiarygodne ( no
doooobra, zazdroszczę jej po prostu, ja też chciałabym odziedziczyć kupę forsy
po starszej pani, którą ledwo znałam).
A
fragmenty o bibliotece należą chyba do moich ulubionych. Opisy spięć z
koleżanką z pracy, poszukiwania zaginionej książki, swary z czytelnikami, w
zasadzie, jaki bibliotekarz nie zna tego z autopsji? Cóż, Aurora, jak wielu z
nas, ma bibliotekę po prostu w krwioobiegu:
„Byłam sumiennym pracownikiem.
Zawsze przychodziłam na czas i prawie nigdy nie chorowałam. Nigdy też
publicznie nie krzyknęłam na klienta, choć nieważne, jak bardzo czasem musiałam
się hamować – zwłaszcza, gdy chodziło o rodziców, którzy latem podrzucali swoje
dzieci do biblioteki, polecając im, żeby pobawiły się tu kilka godzin. A sami
szli na zakupy.”
Prawdziwe Morderstwa, s. 137
Serdecznie
polecam cykl o Aurorze Teagarden. Nie tylko samym bibliotekarzom, ale także
miłośnikom przyjemnej, niezobowiązującej rozrywki. Książka na maksymalnie dwa
wieczory. Poszukujecie właśnie takiej? Ta nadaje się idealnie.
Komentarze
Prześlij komentarz