Strumień świadomości [1]



Czytam więcej książek, niż recenzuję. Czasami nawet mam ochotę coś o danej powieści powiedzieć, bo z jakiegoś powodu zrobiła na mnie wrażenie, ale akurat nie mam czasu pisać i sprawa się przeciąga. Potem już wspomnienia po lekturze nie są tak wyraźne, by pisać pełnoprawną recenzję. Dlatego wymyśliłam sobie nową rubrykę w ramach bloga. Mam tu na myśli „Strumień świadomości”, gdzie publikować będę zapamiętane refleksje na temat książek i filmów, o których pierwotnie planowałam napisać, ale z jakiegoś powodu nie wypaliło. Dziś zamieszczam pierwszy tego typu post. No, to lecimy. Jeszcze raz jednak podkreślam, nie należy tego traktować, jako pełnoprawnych recenzji. To raczej ciągi luźnych myśli, wesołych skojarzeń.


    1. Tove Jansson, „Lato”

Wiecie, to ta pani od Muminków. W latach 80 XX wieku „Lato” ukazało się w Polsce po raz pierwszy. W sumie nie wiadomo, czy to książka, dla dzieci, czy dla dorosłych. Dla dzieci chyba za trudna. Trochę obrazków, trochę słodko-gorzkich refleksji o tym, co znaczy być dzieckiem, co znaczy być starcem. Kilka naprawdę przezabawnych rozmów. O tolerancji i o Bogu, o aniołach i o śmierci. O sztucznej szczęce. O tym, że w każdym momencie życia jesteśmy na coś „za…”. Babcia lubi kryminały, wnuczka ma na imię Sophnia, a ojciec po prostu jest. Nie jest to wybitna literatura, ale przeczytać można. Zwłaszcza w listopadzie. Wprowadzi trochę lata do Waszego życia.
 


2. Mario Vargas Lliosa, „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”

Panie z klubu książki powiedziały, że to nie jest najlepsza książka, by zaczynać przygodę z Wielkim Noblistą. Trudno, stało się, a że aby zrobić pierwsze wrażenie ma się szansę tylko raz, to chyba ja i markiz Lliosa będziemy odtąd traktować się chłodno, z dystansem. Otilita, czy jak jej tam było, dostaje ode mnie medal najbardziej irytującej bohaterki w dziejach literatury. O jak mnie ta kobieta wkurzała. Książka dobrze napisana, ale bohaterka wydra, a bohater dupa. Fajne tło obyczajowe. Najlepsze fragmenty o przyjaźni hipisa ze starszą panią.




   3.  Julia Heaberlin, "Polne kwiaty”

Thriller. Wydawało mi się, że bardzo dobry, więc chciałam o nim napisać. Nie złożyło się. Po dwóch miesiącach pamiętam, że był morderca i ocalała ofiara, którą prześladował. Pamiętam, że nie wszystko w tej książce jest takie, jakie się wydaje. Całkiem dobrze pokazano też sytuację z różnych punktów widzenia i stopniowano fragmenty prawdy. Zabawna postać staruszki, która piekła niedobre ciasta. No i pan psycholog, któremu też zginęła córka. Niby dobry kawałek literatury popularnej, a po dwóch miesiącach prawie nic nie pamiętam.  

Komentarze

  1. Ja mam akurat tak, że nie o wszystkich filmach, czy serialach pisze, ale od daaawna nie zdarzyło się, bym nie przeczytała czegoś i nie napisała o tym :D Po prostu weszło mi to w krew. Czasem to jest nieco irytujące, bo choćbym chciała "zaskoczyć" ludzi w poście, że HEJ TO TEŻ ZNAM, A WY NIE WIEDZIE! To nie bardzo mam jak, bo tekst o tej książce już się pojawił XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mam. Przeczytam coś, czasem nawet zrobi to na mnie ogromne wrażenie i co napiszę? Polecam?
    Chociaż niekiedy nawet po kilku miesiącach potrafię do czegoś wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" już jakiś czas temu i nie powiem, nawet mi się podobały. Minęło jednak dużo czasu i jakoś nie było okazji sięgnąć po kolejną książkę Autora... Przypadek? Nie sądzę:P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej