Może nie lepmy więcej bałwana, bo zdecydowanie tej mocy nam już brak


Od jakiegoś czasu naprawdę trudno nam w weekend znaleźć czas na cokolwiek. Mimo, że i ten był bardzo zabiegany, właściwie postawiłam T. przed faktem dokonanym. Idziemy do kina na „Krainę lodu 2”. Teraz. Zaraz. Natychmiast. Nieodwołalnie. Wystaliśmy swoje w kolejne po bilety (taaaa, a było zarezerwować), znaleźliśmy jedyne podwójne miejsca (drugi rząd; „- Może jednak jutro? –Nie. Teraz, zaraz, natychmiast”), zasiedliśmy w sali pełnej starych fanek (około 17+) i nowych fanek (4-6) i rozpoczęliśmy seans. Miał być efekt „wow” (na taki czekałam), a tymczasem po wszystkim byłam gotowa przepraszać T., że zmarnowałam jego czas (i swój).
            „Kraina lodu 2” ma naprawdę bardzo sensowny punkt wyjścia. Elsa zaczyna słyszeć tajemniczy głos, co doprowadza do wygnania z Arendelle wszystkich mieszkańców. Dzięki trolom siostrom udaje się ustalić, że królowa, aby ratować swoje miasto przed zagładą, powinna się udać do tajemniczej puszczy. Anna nie chce słyszeć, by miała tam iść sama, a Kristoff rusza w ślad za Anną. Rzecz jasna zabierają także bałwana (tylko nikt nie wie po kiego grzyba).
            Jak wspomniałam, punkt wyjścia dobry. Nawet bardzo. Dowiadujemy się, że mgła zapadła, gdyż dziadek Anny i Elsy zdenerwował duchy. Zabił przywódcę pokojowo nastawionego ludu zamieszkującego te tereny. Na dodatek wybudował tamę, która rzekomo miała być darem przyjaźni, a tak naprawdę szkodziła zamieszkującym puszczę ludziom. Mamy więc bardzo silny watek ekologiczny. Przede wszystkim otrzymujemy jasny przekaz, że ludzie ingerują w przyrodę dla własnych korzyści, nie myśląc o konsekwencjach, a te często bywają tragiczne (ten wątek wybrzmiałby znacznie bardziej, gdyby zburzenie stworzonej rękami mieszkańców Arendelle tamy pokolenie później obróciło się przeciwko nim i spowodowało zniszczenie miasta, ale rozumiem, że w bajce dla dzieci nie można było do tego dopuścić). 

Po drugie mamy tu wyraźny konflikt między ludnością rdzenną a napływową. Zwykle ta pierwsza zostaje zdominowana lub nawet spacyfikowana. Wyraźnym punktem odniesienia jest tu mgła, która zamyka koczowniczy lud w obrębie puszczy. Tak naprawdę ma ich chronić czy ograniczać? Bo wydaje się, jakby zamiast ochrony zamykała ich w rezerwacie, z którego nijak nie mogą się od trzydziestu lat wydostać. To, co pierwotnie przedstawione miało zostać jako dobre, podane zostaje w taki sposób, że zaczynamy się zastanawiać, czy w rzeczywistości naprawdę takie właśnie jest. No, zastanówmy się. Anna zaczyna rozumieć, że aby mgła opadła, trzeba zniszczyć tamę, bo jej pojawienie się, rozgniewało duchy. Ale tam, w dole, jest miasto, które zostanie zalane. Anna (ta sama Anna, która za chwilę zostanie królową Arendelle) decyduje się poświęcić całe miasto, by naprawić błąd swojego dziadka. Owszem, w mieście nie było ludzi, ale co z ich domami, dorobkiem ich życia? Ten wątek zostaje kompletnie zignorowany, bo przecież to film dla dzieci.
           
W „Krainie lodu” bardzo ważny był motyw rodziny. Tego, że życie w odosobnieniu, separowanie się ze swoimi problemami, niekoniecznie jest dobre. Ale tutaj urasta to do miana jakiegoś kuriozum. Oto Elsa ma kłopoty, a Anna bez namysłu postanawia iść za nią. Tyle, że w grę wchodzi tu jeszcze Kristoff. Mamy w filmie scenę, w której Anna decyduje się porzucić mężczyznę, z którym jest w związku od trzech lat na rzecz Elsy. Zastanówmy się nad tym na chwilę, na spokojnie. Elsa zaczęła panować nad swoimi mocami. Trzy lata świetnie sobie już radzi, bez żadnych potknięć. A tymczasem Anna zaczyna przejawiać wobec niej postawę ich rodziców. Tylko nigdzie nie odchodź, tylko się nie oddalaj. Niczego nie próbuj. Na dodatek mówi Elsie wyraźnie, że nie pozwoli jej ładować się w kłopoty, bo ma TYLKO JĄ. To w takim razie, kim jest dla niej Kristoff? Na miejscu tego biedaka, gdyby moja wybranka serca była tak bardzo uzależniona od swej siostry, zastanowiłabym się, czy chcę żyć w takim dziwnym trójkącie, bo to mocno niezdrowe.
           
Kolejna kwestia. Cała fabuła „Krainy lodu” opierała się na niejednoznaczności postaci Elsy. Na tym, że nie była pewna czy jest dobra, czy zła, bo szukała siebie. A o czym jest dwójka? Dokładnie o tym samym. Elsa znów czuje się inna, niezrozumiana, więc tym razem wyrusza w podróż, by odnaleźć siebie. Cóż za novum. I niestety, cała druga „Kraina lodu” to odcinanie kuponów. Co chwila pytają nas: „A >>Mam tę moc<< pamiętacie?”, „A >>Ulepimy dziś bałwana<< pamiętacie?, „A pamiętacie, jakie mała Elsa i mała Anna były słodkie?”, „A reniferów chcecie więcej?”, „A tego śmiesznego bacę, kojarzycie, był w jedynce, był”, „A pamiętajcie, jak Elsa po odnalezieniu siebie zmieniła fryzurę i sukienkę? Podobało wam się? To wiecie co? Teraz też to zrobi”, „A jak się Krzysiek wcielał się w Svena, to pamiętacie? Podobało wam się, to macie”.
            „Kraina lodu 2” garściami korzysta z sukcesu jedynki. Wyciska go tak mocno, że aż niesmacznie. Owszem, to fajnie, że Elsa jest niezależną bohaterką, która nie potrzebuje mężczyzny, by czuć się spełniona i szczęśliwa. To miło, że Anna się rozwija i zostaje królową (która przypomnijmy, bez chwili wahania chciała zmieść swoje miasto z powierzchni ziemi). Ale tak naprawdę, Disney nie daje nam nic nowego. Wciska nam w gardło odgrzewanego kotleta i każe się zachwycać. A tymczasem prawda jest taka, że „Kraina lodu 2” jest jak pisanka. Prześliczna wizualnie, kolorowa, zachwycająca i zupełnie pusta w środku. Ma fabułę nieciekawą i źle poprowadzoną, nazwijmy rzecz po imieniu - wręcz nudną (ja spoglądałam na zegarek, wyczekując końca, a T. usnął, tak bardzo to wszystko było nieciekawe), brakuje antagonisty (co samo w sobie nie byłoby złe, gdyby historia była dobrze poprowadzona, a nie jest), a piosenki nie chwytają za serce. Jest ich za dużo, a na dodatek nie wnoszą nic do filmu. Nie wnoszą tak bardzo, że mimo znajomości tytułu piosenki głównej, nie wiedziałam, która to i czy już minęła, czy jeszcze przed nami. A najgorsze ze wszystkiego jest to, że „Kraina lodu 2” niszczy swoich bohaterów. Elsie każe wciąż przepraszać, że żyje, a z Anny robi uzależnioną od siostry psychopatkę.
            „Kraina lodu 2” zdecydowanie nie ma tej mocy. Jest śliczna i wizualnie porywająca. Ale jest też nudna, wtórna i przegadana. Niestety okazuje się, że Disney bardzo często nie umie w dalsze części. Bo nie jest dobrze, gdy najbardziej w całej produkcji rajcują człowieka renifery, prawda?    

             

Komentarze

  1. Ja się chyba mimo wszystko skuszę ^_^ tylko nie wiem, kiedy znajdę czas

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej