Z gry do komiksu (z polskim akcentem)

„Bloodborne” to gra RPG z perspektywy trzeciej osoby, która ujrzała światło dzienne w 2015 roku. Na jej podstawie powstał komiks o tym samym tytule. Odpowiadają za niego scenarzysta Aleks Kot („Czas nienawiści”, „Suicide Squad”) i polski rysownik Piotr Kowalski („Sex”, „Wiedźmin”). Nie miałam do czynienia z grą, więc będę oceniać komiks jako osobne dzieło, które powinno stać na własnych nogach bez konieczności odwoływania się do wiedzy z gier.
Tom „Śmierć snu” zawiera dwie opowieści. Pierwsza dotyczy łowcy, który szuka bladej krwi. Bohaterami drugiej są natomiast kapłan i naukowiec, którzy łączą siły w walce przeciwko epidemii choroby szarej krwi. Ta dziesiątkuje bowiem ludność miasta Yharnam.
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że bez znajomości gry komiks jest trudny w odbiorze. Czytelnik zostaje wrzucony w historię bez absolutnie żadnej wiedzy na temat tego, jakie reguły rządzą tą rzeczywistością i jak ona funkcjonuje. Ktoś, kto nie zna gry, może początkowo czuć się zagubiony i zdezorientowany, nie dostaje bowiem całego pakietu bardzo potrzebnych informacji, by w ogóle rozumieć, co się dzieje.
Fabularnie nie jest to najlepszy komiks. Historia łowcy i dziecka to prosta opowieść drogi, która służy wyłącznie prezentacji kolejnych miejsc i groteskowych potworów. Druga opowieść, dotycząca naukowca i kapłana, okazała się nieco lepsza. Przede wszystkim narrację poprowadzono z punktów widzenia obu postaci i uzupełniono o zapiski mężczyzn. To ciekawy zabieg. Poza tym ta historia wreszcie pozwala nam dowiedzieć się czegoś więcej o świecie, w którym dzieje się akcja. A jest to świat makabryczny – pełen śmierci, odrażających potworów, krwi i przemocy. Choć na stronach komiksu piętrzą się kolejne okropności, a coraz dziwniejsze istoty zabijane są w coraz bardziej wymyślny sposób, przyznać trzeba, że jest w tym coś niezwykle hipnotyzującego, co sprawia, że nie można przestać czytać.
Nie ma się jednak co oszukiwać. „Bloodborne” nie jest komiksem, który czyta się dla fabuły (chyba że jest się fanem gier, być może wtedy patrzy się na to nieco inaczej). O ile warstwa fabularna tej powieści graficznej nie zachwyca, o tyle warstwa rysunkowa wprost powala. Yharnam przypomina XIX-wieczne gotyckie miasto. Jest niczym wyciągnięte z obrazów Caspara Davida Friedricha. Pełno w nim budynków o strzelistych dachach i wieżach, kamiennych katedr i mostów oraz szczerzących kły gargulców. Wizualnie „Bloodborne” naprawdę zachwyca.
Dla tych, którzy szukają w komiksie przede wszystkim interesującej fabuły, to nie jest odpowiedni adres. Historyjki są takie sobie, a konstrukcja psychologiczna bohaterów właściwie żadna. Ale dla tych, którym wystarczą wrażenia natury estetycznej, to doskonały wybór. Piotr Kowalski naprawdę się popisał.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej