Bo o laniu się po mordach można też czytać. Tylko czy trzeba?
„Lastman”
to seria komiksowa stworzona przez trzech francuskich autorów. Oryginalnie
ukazywała się w 12 tomach w latach 2012–2019. Choć zbierała mieszane opinie,
została nagrodzona na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême oraz na
festiwalu Lucca Comics and Games. Na jej podstawie powstał serial animowany
oraz gra komputerowa. W Polsce seria publikowana jest od 2019 roku przez
wydawnictwo Non Stop Comics.
„Lastman” to opowieść o dziwnej relacji dorosłego mężczyzny o
niejasnej przeszłości z małym chłopcem, którego największym marzeniem jest
wygranie turnieju walk odbywającego się w zamieszkiwanej przez niego
miejscowości. W drugim tomie akcja nie posuwa się zbytnio do przodu. Turniej
wchodzi w fazę finałową, rozwija się także relacja między Richaldem Aldaną,
chłopcem i jego matką. Nie dowiadujemy się jednak niczego ani o przeszłości
grubiańskiego przybysza, ani o świecie przedstawionym, w którym magia jest
elementem życia codziennego i można wykorzystywać ją do swoich celów. Czy tylko
podczas walk na arenie? Tego nie wiadomo. Tom kończy się jednak ciekawym
zwrotem akcji, pozwalającym mieć nadzieję, że w następnych odcinkach dostaniemy
znacznie więcej.
Vivès, Bigerel i Sanlaville pełnymi garściami czepią z
tradycji japońskich mang, a konkretnie z gatunku shonen, czyli mangi dla
dorastających chłopców. Poza kilkoma wstępnymi stronami, które oferują nam
uproszczoną gamę kolorystyczną, jest właściwie czarno-biały. Rządzi nim prosta
kreska, tła ograniczone są do minimum. Bardzo często poza sylwetkami bohaterów
plansze pozostają właściwie puste.
Akcja niemal w całości skupia się na turnieju, stąd bardzo
precyzyjne pokazanie walk, póz i figur przybieranych przez walczących. Niewiele
tu dialogów. Napisałam „niemal”, gdyż twórcy poświęcają nieco uwagi
rozwijającej się znajomości między mamą Adriana a Richardem Aldaną. W zeszycie
znalazło się miejsce dla kilku scen łóżkowych, które jednak niewiele mają
wspólnego z prawami anatomii. To sprawia, że odbiorcą docelowym „Lastmana”
będzie młodzież nieco starsza, niż początkowo myślałam. Sądziłam, że to tytuł
adresowany do dzieci w wieku głównego bohatera. Tymczasem komiks nadaje się
raczej dla 16-latków.
„Lastman” ma prostą fabułę. Cechuje go szybka akcja i niezbyt
pogłębiona psychologicznie konstrukcja bohaterów. To tytuł typowo rozrywkowy.
Może spodobać się miłośnikom sportowych opowieści o pokonywaniu przeszkód.
Umieszczony na końcu drugiego tomu zwrot akcji pozwala mimo wszystko mieć
nadzieję, że historia się rozkręci i będzie nam w stanie dać coś więcej niż
tylko ciągnące się przez kolejne strony choreografie walk.
Komentarze
Prześlij komentarz