Co zrobiłaś, że żyjesz, gdy tylu zginęło?

 

„Wybór Zofii” to jedna z najsłynniejszych powieści XX wieku. To też jedna z tych książek, których nie wypada nie znać. Choć jej pierwsze wydanie przypada na 1979 rok, zaliczana jest już do klasyki literatury światowej. Od dawna planowałam przeczytać tę powieść, więc gdy wydawnictwo Replika wypuściło nowe, przepiękne wydanie, uznałam, że to dobra okazja, by wreszcie zapoznać się z tekstem. W 1980 roku książka została nagrodzona National Book Award for Fiction, dwa lata później powstała ekranizacja filmowa z Meryl Streep w roli Zofii.

Bohaterem powieści jest Stingo, młody, początkujący pisarz, który wprowadza się do mieszkania w domu pani Zimmerman w dzielnicy żydowskiej. Chłopak jest zafascynowany mieszkającą nad nim parą kochanków – powojenną uciekinierką z Polski o imieniu Zofia oraz Nathanem, obiecującym chemikiem. Szybko okazuje się jednak, że tę dwójkę łączy relacja bardzo dziwna i burzliwa, a każde z nich dodatkowo walczy ze swoimi demonami – Zofia nie potrafi uporać się ze wspomnieniami pobytu w Auschwitz oraz z dziedzictwem pozostawionym przez ojca, profesora akademickiego i zdeklarowanego, aktywnie działającego antysemitę, z kolei Nathan choruje na schizofrenię, a dodatkowo bierze narkotyki.

Po lekturze muszę przyznać, że mam do „Wyboru Zofii” stosunek ambiwalentny. Zacznijmy więc od tego, co jest dobre. Z jednej strony doceniam, ile wysiłku Styron włożył w to, by stworzyć powieść, która będzie przybliżać amerykańskim czytelnikom, niemającym w tamtych czasach pojęcia o tym, co naprawdę działo się w Europie, temat i obraz koszmaru nazistowskich obozów koncentracyjnych. Widać, że autor poznał wiele publikacji na temat obozów i mechanizmów zagłady. W swojej powieści cytuje choćby Hannah Arendt.

Podobała mi się też postać Zofii, bardzo niejednoznaczna, pokazująca, że w tamtych okrutnych i strasznych czasach nie każdy mógł i potrafił być bohaterem. Nie każdy mógł być jak wspominana przez Zofię Wanda,przewodząca komórce konspiracyjnej. Zofia jest kobietą zagubioną, która się boi i dba tylko o siebie. Rozumiem ją i nie potępiam. Bo to nie były ludzkie czasy. W kontekście tej postaci bardzo ciekawy jest również jej tytułowy wybór. Nie chodzi tylko o wspomniany w zaledwie paru akapitach wymuszony przez esesmana wybór, które dziecko ocalić, a które odesłać do komory gazowej.. Dla Zofii każdy dzień był wyborem – czy poddać się i popełnić samobójstwo, czy też żyć i już zawsze borykać się z syndromem ocalałego.

Na tym jednak plusy powieści Styrona zdecydowanie się kończą. Istnieje teoria, że o obozach koncentracyjnych mają prawo opowiadać poprzez literackie świadectwo tylko ci, którzy przeżyli. Nie jestem jej wyznawczynią, gdyż wiem, że nawet oni układali swoje doświadczenia w narrację, nie zawsze prawdziwą. Z niepokojem jednak patrzę na to, że dziś literatura „pseudoobozowa” stała się modna. Jak grzyby po deszczu wyrastają te wszystkie „Bibliotekarki z Auschwitz” i „Tatuażyści z Auschwitz”. I jakkolwiek nie uważam, że o obozach mają prawo mówić i pisać tylko ocalali, to nadal twierdzę, że należy to robić z szacunkiem i z dbałością o faktografię. W „Wyborze Zofii” Styron bardzo się starał, ale, miałam wrażenie, że przedstawiony przez niego przedwojenny Kraków czy obóz koncentracyjny są udawane i równie papierowe, jak publikacje, których się naczytał. Nie czułam w tej książce echa prawdziwych ludzi i miejsc. Nawet relacja dotycząca Oświęcimia, choć powinna budzić grozę i lęk, wydawała się sucha i wyprana z emocji.

Wydaje mi się, że pisarz chciał umieścić zbyt wiele wątków w jednym dziele. Mamy tu i opowieść o tworzeniu pierwszej powieści i wchodzeniu w dorosłość (z bardzo wyraźnymi wątkami autobiograficznymi), obszerny fragment o antagonizmach między północą i południem Stanów Zjednoczonych (moim zdaniem zupełnie niepotrzebny), opowieść o tragicznej, wyniszczającej miłości, historię pierwszego zauroczenia i rozbudzenia erotycznego (też zupełnie zbędną), wreszcie opowieść o popadaniu w uzależnienie. I choć wszystkie te wątki zostają porządnie rozwinięte, gdzieś gubi się sens całej książki. O czym tak naprawdę jest ta historia? O młodej Polce, która uniknęła śmierci w obozie i nie wie, jak żyć dalej? O początkującym, niewyżytym erotycznie pisarzu? Trudno zawyrokować.

Podsumowując, nie można odmówić „Wyborowi Zofii”, że jest to powieść bardzo dobra, ale moim zdaniem nie wybitna. Chwilami wydawała mi się mocno papierowa i nieautentyczna, chwilami przegadana. Jeśli cierpienie kobiety ocalałej z piekła obozów koncentracyjnych miało tu być najważniejsze, to ewidentnie nie było. Jeśli nie miało być najważniejsze, to po co jej wątek ładować w opowieść o świeżo upieczonym pisarzu? Autor nie mógł chyba zdecydować, o czym tak naprawdę ma być jego książka.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej