Problem z "Autorką"



Pewnego pięknego dnia, chyba jeszcze w lipcu, Ł. zapytał mnie, czy nie zrecenzowałabym „Autorki”. Nic nie wiedziałam o tej książce. Spojrzałam na okładkę, spodobała mi się. Nazwisko współautorki kojarzyło mi się z serią powieści obyczajowych, które dość często wypożyczam. Pomyślałam sobie: „A co tam, przeczytam” i odpisałam Ł., że się zgadzam. Dopiero, gdy „Autorka” zapukała do moich drzwi, doczytałam się na odwrocie strony tytułowej, że współautorem powieści jest mój „Qfantowy” szef. I co tu teraz zrobić? Co jeśli książka mi się nie spodoba? Wyrosłam już z pisania pod dyktando wydawców, żeby dostawać darmowe książki. Nie bardzo wiedziałam, czego mam się spodziewać. Liczyłam się z tym, że jeśli napiszę, co sądzę, to mnie zwyczajnie z redakcji wykopią. Ale jakoś… nic się nie stało. Oto moja recenzja „Autorki”.

Komentarze

  1. Trudna sprawa:-) Recenzowanie ksiazki szefa. O, rany! Czy mozna ja skrytykowac?

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorzy "Autorki" sa znani?! Dzizys! Czuje sie jak niedouczony kocmoluch. Korektor nie wypatrzyl, ze bohaterka ma dwa rozne imiona? Okropnosc! A za co bierze pieniadze?!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej