Krótko i na temat
Karolina Korwin-Piotrowska. Zdania na jej temat są podzielone. Jedni ją kochają, inni nienawidzą. Podziwiam ją za to, że w dzisiejszym świecie pełnym konformizmu, znajduje odwagę, by mówić to, co myśli. Co prawda, z wieloma jej opiniami się nie zgadzam i daleka jestem od obrażania ludzi, bo uważam to za niewłaściwe. Ale zostawmy osobę autorki w spokoju. Skupmy się na jej książce. Najnowsza pozycja Karoliny Korwin-Piotrowskiej to zbiór felietonów o filmach. Autorce nie można odmówić, że zna się na rzeczy. Ma potrzebną wiedzę, pisała na temat kina, prowadziła poświęcone mu programy.
Problem z listą Karoliny
Korwin-Piotrowskiej jest taki, jak z każdą listą, że jest subiektywna.
Znajdziemy na niej różne filmy – klasyki, dzieła uznane już dziś za kanoniczne,
jak „Dwunastu gniewnych ludzi” czy „Psychozę”, jak i filmy z ostatniego
dziesięciolecia. Podoba mi się, że Karolina Korwin-Piotrowska ma tyle odwagi,
by ująć się za filmami, które „tradycyjna” krytyka skreśliłaby już w
przedbiegach. Mam tu na myśli choćby takie pozycje, jak „Igrzyska śmierci” czy
„Gwiazd naszych wina”. Podobają mi się zawarte w tekstach ciekawostki na temat
samych filmów i życiorysów aktorów. Podoba mi się też, że z tekstów wypływa prawdziwa
miłość do filmów. Korwin-Piotrowska odczuwa niekłamany zachwyt wobec filmów, o
których pisze. Czytając, nie tylko to czujemy, ale także się nam udziela.
Teraz parę słów o tym, co mi się nie
podoba. Po pierwsze, pozycja, z jakiej
wychodzi autorka. Z jednej strony, we wstępie do swojej książki, stawia się na
pozycji nie krytyka, a miłośnika kina. Zatem kreuje się na jedną z „nas”. Nie
na znawcę, a na miłośnika, zapaleńca. A tymczasem bardzo często pozwala sobie
na autorytarny ton: „Jeśli nie znam tego, czy tamtego filmu, to jesteś głupi”.
Nie oglądałam „Ojca chrzestnego” ani „Pulp Fiction” i nie czuję, by moje życie
było z tego powodu o cokolwiek uboższe. Czy naprawdę mamy prawo mówić, że ktoś
jest głupi lub że jest gorszym człowiekiem, bo nie widział jakiegoś filmu? Bez
przesady.
I druga kwestia. Mnie akurat
spojlerowanie nie przeszkadza, bo znając fabułę filmu z czyjejś opowieści i tak
mam ochotę go zobaczyć. Ale jest sporo osób, które to zniechęca. A Karolina
Korwin-Piotrowska zaserwuje Wam felietony, w których opisane będą kluczowe
sceny, zwroty akcji. Potem, nawet jeśli wcześniej nie widzieliście danego
filmu, będzie już tak, jakbyście go doskonale znali.
Ogólnie, przyjemnie czytało mi się
tę książkę. Karolina Korwin-Piotrowska potrafi pisać sugestywnie. Tak, że po
lekturze jej felietonów, ma się ochotę obejrzeć przynajmniej połowę z filmów,
które zamieściła na swojej liście. I w sumie, dlaczego nie?
Autorka raczej lubi szacować oponami, czasem nie do końca przemyślanym
OdpowiedzUsuń