"Złodziejka książek" po dekadzie od pierwszej lektury
„Złodziejka
książek” to powieść dla młodzieży australijskiego autora, Markusa Zusaka. Na
jej podstawie nakręcony został film, a ścieżkę dźwiękową, autorstwa Johna Williamsa,
nominowano do Oscara. Pierwszy raz przeczytałam tę książkę świeżo po maturze, w
chwili ukazania się pierwszego wydania. Do drugiego czytania podeszłam niemal
dekadę później, gdyż omawiałyśmy „Złodziejkę”
na spotkaniu DKK.
Jest
to opowieść o dziewięcioletniej dziewczynce, która z racji bycia dzieckiem dwojga
komunistów, zostaje oddana na wychowanie „prawdziwym” Niemcom, Hransowi i Rosie
Hubermanom. W trakcie swojego życia na ulicy Niebiańskiej, Liesel jest
świadkiem wielu ważnych dla narodu niemieckiego momentów – przemarszu Żydów do
obozu koncentracyjnego, bombardowań i nalotów, które pustoszą miasta, zbiórek
Hitlerjugend, palenia nieprawomyślnych książek.
Trudno powiedzieć, w czym tkwi siła
tej historii. Może w jej złożoności? Obok wydarzeń historycznych mamy tu bowiem
codzienne życie Liesel i jej najbliższych. Jest miejsce na głód i strach, ale
także na czytanie książek, granie w piłkę, naukę gry na akordeonie oraz
marzenie o cukierkach. Jest miejsce na
historię ludzi, obok historii narodów i polityki.
Może w postaciach, z których każda
stanowi prawdziwy majstersztyk i snuje własną opowieść – od tytułowej
złodziejki książek, poprzez jej przyjaciela, który marzył, by biegać tak
szybko, jak Jessie Owens, przybranego ojca dziewczynki, malarza pokojowego z
jego ciekawą historią życiową, Rosę, w stosunku do której trudno się
zdecydować, czy bardziej darzymy ją sympatią, czy się jej boimy. Nawet postaci
drugoplanowe i trzecioplanowe nakreślone są mocną kreską i zapadają w pamięć.
A może chodzi o sam styl narracji? W
końcu, ile znamy książek, w których narratorem jest śmierć? Na dodatek taka
darząca ludzi sympatią, doskonale znająca się na kolorach, wojnę uważająca za
uciążliwego pracodawcę i w sumie pozwalająca się lubić, zamiast budzić paniczny
strach? Śmierć, jak na śmierć przystało,
jest nieszablonowa. Snuję swą opowieść o życiu Liesel w sposób nielinearny.
Narrator uprzedza nas o pewnych wydarzeniach, zanim jeszcze mają miejsce, co
pozwala nam się do nich przygotować.
„Złodziejka książek” adresowana jest
przede wszystkim do młodzieży, której świadomość historyczna bywa nie tak
rozległa, jak byśmy sobie tego życzyli. Książka ma także wartość poznawczą.
Bowiem Zusak nie wzbrania się przed podejmowaniem trudnych tematów. Jego
bohaterka zetknie się więc z ludźmi bezpośrednio dotkniętymi przez wojnę –
młodym Żydem, którego wraz z przybranymi rodzicami będzie ukrywać w piwnicy,
żołnierzem powracającym spod Stalingradu i nie potrafiącym sobie poradzić z
traumą, żoną burmistrza, wciąż cierpiąca po utracie syna w trakcie Wielkiej
Wojny. Niewykluczone, że nastoletni czytelnicy, wciągnięci w niesamowity świat
Liesel Meminger, w sposób niezauważalny (i jakże przyjemny!) podniosą swoje
kompetencje historyczne.
Powieść Marcusa Zusaka warta jest
każdej spędzonej z nią minuty. To piękna historia, opowiedziana cudownym,
literackim językiem. To jedna z tych książek, o których nie do końca wiadomo,
co napisać, bo wszystkie wyrazy podziwu wydają się być wciąż niewystarczające.
Niektóre książki nic nie tracą na swej atrakcyjności pomimo upływu czasu :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj udało mi się ją nabyć za dobre pieniądze na Plenerze czytelniczym. Znam tą historię tylko z filmu, ale wiem, że to pozycją która każdy powinien przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.kate-with-books.blogspot.com