Mistrz słów niepotrzebnych
Carlos
Ruiz Zafon ma w Polsce wieku zwolenników, ja jednak nie zamierzam do nich
należeć, z czego poniżej rychło się wytłumaczę. Na naszym rynku wydawniczym
ukazały się zarówno jego powieści dla młodzieży, jak i cykl „Cmentarz
Zapomnianych Książek”, którego „Labirynt duchów” jest czwartą odsłoną.
„Labirynt duchów” jest historią
Alicji Gris, agentki rządowej, która otrzymuje zlecenie odnalezienia
zaginionego ministra Vallsa. Ma jej w tym pomóc funkcjonariusz policji, Vargas.
Śledztwo wiedzie ich z Madrytu do Barcelony. Uwikłanie zostaną w nie postaci z
poprzedniej odsłony serii – Daniel Sempere i jego rodzina oraz Fermin Romero de
Torres (najbardziej irytujący gaduła w historii literatury).
Właściwie w przypadku „Labiryntu
duchów” mogłabym powtórzyć te same zarzuty, które miałam wobec „Cienia wiatru”
(dwóch środkowych tomów nie czytałam, więc tu wypowiadać się nie mogę). Zafon miał pomysł i to pomysł bardzo dobry.
Oto mamy całe pokolenie pisarzy „przeklętych”, wokół żywotów których toczone są
literackie śledztwa. Przyznać trzeba, że punkt wyjścia jak najbardziej godny
uwagi. Ale wszystko to ginie w oparach nudy, przegadania, a chwilami też
absurdu.
Alicja Gris jest rzekomo najlepszą
kobietą szpiegiem na usługach rządu. A tymczasem mówimy o pani, która ledwo się
porusza i bierze silne leki. Oczywiście, powiecie, w rozwiązywaniu zawikłanych
spraw kryminalnych liczy się umysł. Jasne, racja, tylko jak można mieć trzeźwy
umysł, będąc cały czas na rauszu i biorąc morfinę? Wydaje mi się, że się nie
da. Druga kwestia. Nawet mając fenomenalny umysł trzeba chyba przejść jakieś
szkolenie, a niepełnosprawność wykluczałaby takiego agenta, nawet w latach
powojennej zawieruchy, jak sądzę. Poza tym, wszyscy wciąż o Alicji mówią, że
jest taka świetna, taka wspaniała. Sama Alicja udowadnia to w powieści nader
rzadko. A jej postać okropnie trąci Mary Sue. Wszystko może, ze wszystkim sobie
poradzi. Sama. Jedna.
Denerwuje mnie, że wszyscy w tej
książce mówią tak samo. Nieważne, czy mamy do czynienia z byle łotrzykiem z
ulicy, wyszkoloną agentką czy szeregowym policjantem albo nastoletnim
sklepikarzem. Wszyscy pięknie się wysławiają i używają kwiecistych określeń.
Normalni ludzie tak ze sobą nie rozmawiają. A zapewniam Was, przydałoby się w
tym tekście nieco powiewu normalności.
Nadal na uwagę zasługuje klimat
Barcelony dawnych lat, który dodatkowo wzmacniają
przepiękne zdjęcia. Również
intryga kryminalna, choć tonie w miliardach niepotrzebnych słów, jest w sumie
sprawnie skonstruowana i sprawia, że książkę czyta się szybko i z
zainteresowaniem. No i ten Cmentarz Zapomnianych Książek… postawić tam stopę
choćby raz to chyba marzenie każdego bibliofila.
No i wreszcie kwestia Juliana Sempre.
Pisarza amatora, który tak bardzo chciałby opowiedzieć historię swojej rodziny,
że aż go ściska w dołku. Jego zdaniem nie liczy się to, CO opowiadamy, lecz W
JAKI SPOSÓB to opowiadamy. Po części racja. Aby opowiadać, trzeba mieć talent.
Trzeba umieć konstruować piękne zdania, aby mogły składać się w realne światy. Moim
zdaniem jednak, jeśli nie ma się na podorędziu fascynującej historii,
największy talent nic nie da. Bez treści nawet najlepsza forma nie uratuje
całości. I to właśnie przypadek twórczości Zafona. Zdania prześliczne,
okrąglutkie, ale treść gubi się, rwie i utyka, co sprawia, że książka bardzo
dużo traci.
Na bogów, nigdy jeszcze nie
spotkałam tak straszliwie przegadanej książki. Myślę, że Zafon byłby świetnym
pisarzem, gdyby powieści z cyklu „Cmentarz” poskracać o przynajmniej 2/3
tekstu. W obecnej formie to, co w „Labiryncie duchów” naprawdę wartościowe,
ginie pod warstwami bardzo denerwującego gadulstwa.
Ja tego gadulstwa jak na razie u niego nie zauważyłam w nadmiarze, ale czytałam tylko powieści dla młodzieży, "Trylogię mgły" - po jego książki dla dorosłych na ten moment sięgać nie chcę, bo takiej potrzeby po prostu nie czuję.
OdpowiedzUsuńDoskonała recenzja! To jedyna książka Zafona, której nie przeczytałam. Mnie się Zafon podoba, ale bardziej za klimat, który buduje niż za fabułę. Muszę przeczytać ostatnią część, żeby się sama przekonać, czy odbiega poziomem od pozostałych. Twój tekst mnie zaintrygował, mimo (a może właśnie dlatego) że negatywnie wypowiadasz się o tej powieści.
OdpowiedzUsuń