W czyją prawdę uwierzysz?
Daphne du Maurier przeszła
do historii jako autorka tekstów przeniesionych na ekran kinowy przez Alfreda
Hitchcocka. Dziś „Ptaki” i „Rebeka” maja już status kultowych. Jednakże sama du
Maurier ich nie lubiła i uważała, że Hitchcock źle przekazał jej historie.
Kolejną książką, która doczekała się ekranizacji, jednak już nie przez
angielskiego reżysera, była „Moja kuzynka Rachela”. Jej przekładu na język
filmu po raz pierwszy podjął się Henry Koster w 1952 roku, później był
miniserial z 1983 roku. Historię Racheli i Filipa postanowił nam w 2017 roku
przypomnieć Roger Mitchell. W jego wersji w główne role wcielili się Rachel
Waisz i Sam Claflin. W 2018 roku doczekaliśmy się wznowienia powieści, dzięki
wydawnictwu Albatros.
Filip wszystko, czego potrzebuje do
szczęścia, odnajduje we własnym domu, który dzieli ze swoim krewnym, Ambrożym.
Ten jednak, zawsze gdy w Kornwalii panuje czas ulewnych deszczy, ze względu na
reumatyzm wyjeżdża do Włoch. Podczas jednej z takich wizyt poznaje daleką
kuzynkę ich obu, Rachelę. Wkrótce przychodzi wieść, że pojął ją za żonę. Nie
mija dużo czasu, gdy zaczynają napływać niepokojące wiadomości. Ambroży błaga
Filipa, by przybył go ratować. Ten jedzie do Włoch, ale jest już za późno. Na
miejscu dowiaduje się o śmierci krewnego. Mija się też z Rachelą, która
postanawia odwiedzić strony zamieszkiwane przez zmarłego męża i zawiadamia
Filipa go o swoim przyjeździe do Kornwalii.
Przede wszystkim trzeba zwrócić
uwagę na fakt, jak precyzyjnie zaplanowaną powieścią jest „Moja kuzynka
Rachela”. Wspólna historia Racheli i Filipa przypomina układankę, której
kolejne elementy wskakując na swoje miejsce, ujawniają skomplikowane
zależności. Autorka cały czas gra z czytelnikiem. Gdy już jesteśmy pewni, że
tak, że Rachela jest winna śmierci Ambrożego, dowiadujemy się o postaci czegoś
niespodziewanego lub też ona sama robi coś, co sprawia, że zaczynamy znów
powątpiewać. Kim jest Rachela, bezczelną, manipulatorską, bezwzględną łowczynią
posagów, która wszystko sobie zaplanowała, diablicą? Czy może ofiarą systemu
społecznego niepozwalającego kobietom na zbyt wiele? Czy jest trucicielką, czy
też sama padła ofiarą ataków ze strony znękanego umysłu chorego psychicznie
człowieka?
Podjęcia decyzji nie ułatwia nam
zaangażowany emocjonalnie w całą sprawę narrator, którym du Maurier uczyniła
Filipa. Raz Rachela przedstawiana nam jest w samych superlatywach, innym razem
to wiedźma z piekła rodem. Gdzie leży prawda? Jak bardzo wydarzenia, które się
dzieją, są przefiltrowane przez to, co myśli i czuje Filip?
„Moja kuzynka Rachela” to z jednej
strony wciągająca powieść obyczajowa z wątkiem romansowym, z drugiej doskonale
skonstruowana powieść psychologiczna o relacji kata z ofiarą, zakochanego z
doskonale świadomą tego faktu i potrafiąca to wykorzystać dojrzała kobietą. A w
tle piękne krajobrazy Kornwalii, wieś początku XX wieku i stosunki społeczne
jakie panowały między ziemiaństwem tamtego okresu. Siła tej książki polega na
tym, że bohaterowie wciąż zamieniają się rolami. Ofiarą raz jawi się Filip, raz
Rachela. I choć to ją zarówno Filip, jak i Ambroży nazywają „ moja udręka”,
płynące z różnych stron informacje pozwalają czytelnikowi odnieść wrażenie,
że obydwaj stanowili dla kobiety podobną udrękę.
Podobno Daphne du Maurier zapytana
przez jednego z czytelników o to, czy Rachela była winna, odpowiedziała, że nie
wie. I to chyba największa siła tej powieści. Ja też muszę odpowiedzieć, że nie
wiem. Były chwile, gdy skłaniałam się ku jej winie, były takie, gdy chciałam ją
całkowicie rozgrzeszyć. Polecam, przeczytajcie i sami osądźcie. Świetna rzecz.
Komentarze
Prześlij komentarz