Każda wina domaga się kary


Nowy rok rozpoczęłam serialowo bardzo dobrze. Udało mi się zobaczyć sporo rzeczy ciekawych i wartych polecenia. Myślę, że przez jakiś czas będę miała się z Wami czym dzielić. Zacznę od serialu, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a na dodatek jest antologią, więc tylko kilka odcinków dzieli Was od poznania całej historii, nie trzeba się przedzierać przez dziesiątki odcinków. Chodzi mianowicie o pierwszy sezon serialu „Grzesznica”. Wiem, że dostępny jest już drugi, ale moja notka dotyczyć będzie tylko pierwszego, bo na razie tylko ten widziałam.
           
„Grzesznica” to historia Kory, młodej matki i mężatki, której życie pozornie układa się bardzo dobrze. Jest to jednak tylko fasada. Szybko okazuje się, że Kora jest zmęczona macierzyństwem, a udane małżeństwo to tylko fikcja. Jakoś to się jednak spokojnie toczy, aż do feralnego dnia, gdy Kora z mężem i synkiem wybiera się nad jezioro. Tam, tym samym nożem, którym przed chwilą kroiła gruszkę dla syna, zabija młodego chłopaka. Gdy tylko pojawia się policja, Kora przyznaje się do winy. Uparcie twierdzi, że mężczyzny nie znała i właściwie nie wie, dlaczego to zrobiła. Detektywi mają jednak przyznanie się do winy, kobieta chce ponieść karę. Tylko pewien upierdliwy detektyw wciąż powtarza, że kobiety nie zabijają tak po prostu.
            „Grzesznica” to niesamowicie wciągająca historia. Wprost stworzona do oglądania na raz, by rano zacząć, a wieczorem skończyć. Jeśli o mnie chodzi, nie mogłam się oderwać. Przede wszystkim serial stoi świetną, bardzo dobrze rozwijaną historią. Wraz z Korą, która twierdzi, że nic nie pamięta (naprawdę nie pamięta czy może udaje?) i detektywem odkrywać będziemy kolejne elementy układanki. Czy kobieta jest ofiarą, czy tylko zręczną manipulatorką, która na chłodno pociąga za wszystkie sznurki? Co jest tytułowym „grzechem”, za który ma zostać ukarana bohaterka? Teraźniejsze wydarzenia splatają się z retrospekcjami, powoli odkrywając przed nami całą mozaikę. Scenariusz myli tropy, wyprowadza widza w pole. Zmusza go do ciągłego zastanawiania się.
Ciężki klimat podyktowany faktem, że nie wiadomo, co tak naprawdę się stało, też robi tu świetną robotę. Bo czy to możliwe, by spokojna młoda kobieta, cicha i bezproblemowa, matka, kobieta, która na co dzień żartuje przez telefon z klientami, sprzedając klimatyzatory w rodzinnej firmie, tak po prostu, z zimną krwią zabiła bezbronnego i na dodatek obcego człowieka? Czy to możliwe, by w młodej kobiecie krył się potwór, którego istnienia nikt nie podejrzewał? A może jest bezwzględna manipulatorską i wszystko zostało zaplanowane? Podskórnie czujemy, że od początku coś w tej historii nie gra. Choćby wtedy, kiedy w scenie na plaży widzimy, że Kora wypływa za boje i decyduje się pójść pod wodę. Wygląda to na próbę samobójczą. Nieudaną, bo chwilę później wraca do syna i męża. Czy zabicie obcego człowieka było sposobem na uwolnienie się z domowego piekła? Czy można być aż tak nieszczęśliwym, aż tak zdesperowanym? Ciężki klimat nie opuści serialu aż do ostatniego odcinka, nie pozwalając widzowi ani na chwilę odetchnąć.
           
Ale „Grzesznica” to nie tylko dobrze napisana intryga. To też serial świetnie podbudowany obyczajowo. Wątek kryminalny jest pretekstem do snucia opowieści o toksycznych relacjach, w które uwikłana jest zarówno Kora jak i prowadzący jej sprawę śledczy. Ona wynosi je z domu rodzinnego i trochę nie zdając sobie z tego sprawy, pewne rzeczy przenosi na nowy dom. On za wszelką cenę chciałby ratować małżeństwo. Potrafi czułość i opiekuńczość okazywać ptakom i krzewom w ogrodzie, ale od przebywania z własną żoną woli podduszenie przez kochankę. Choć przecież nie można mu odmówić, że bardzo się stara. Jest to historia o toksycznej rodzinie, która potrafi zaważyć na całym życiu człowieka, o tym, jak bardzo represyjna bywa religia wobec kobiet oraz o tym, że choroba jednego dziecka w rodzinie potrafi na dalszy plan zepchnąć to drugie, kompletnie je przy tym niszcząc. O tym, jak zorientowanie wszystkiego wokół choroby, zniszczyło rodzinę. A także o tym, że poczucie winy można wdrukować w drugą osobę bardzo głęboko. Czyniąc tu zupełnie nieświadomie lub też bardzo świadomie i z premedytacją. A ten, który był tego obiektem, poniesie poczucie winy za sytuację, w której tak naprawdę winny nie był, w świat i to właśnie może doprowadzić do tragedii.
            Na dodatek serial wyróżnia świetne aktorstwo. Co prawda Jessica Biell przekonała mnie do siebie dopiero rolą w „Iluzjoniście” i nadal nie uważam jej za wybitną aktorkę, ale tutaj daje radę, staje na wysokości zadania i spisuje się świetnie. Partneruje jej, równie dobry w swojej roli zmęczonego życiem detektywa, Bill Pullman.
            Wiem, że „Grzesznica” nie wszystkim się podoba. Przyznaję jednak, że mnie trudno jest zrozumieć, jak komukolwiek ten serial może się nie podobać oraz, że można mówić o nim, iż jest nudnawy. Mnie podobał się bardzo i z całego serca go Wam polecam, jeśli jeszcze nie widzieliście. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej