Każda wina domaga się kary
Nowy rok rozpoczęłam
serialowo bardzo dobrze. Udało mi się zobaczyć sporo rzeczy ciekawych i wartych
polecenia. Myślę, że przez jakiś czas będę miała się z Wami czym dzielić.
Zacznę od serialu, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a na dodatek jest
antologią, więc tylko kilka odcinków dzieli Was od poznania całej historii, nie
trzeba się przedzierać przez dziesiątki odcinków. Chodzi mianowicie o pierwszy
sezon serialu „Grzesznica”. Wiem, że dostępny jest już drugi, ale moja notka
dotyczyć będzie tylko pierwszego, bo na razie tylko ten widziałam.
„Grzesznica” to niesamowicie
wciągająca historia. Wprost stworzona do oglądania na raz, by rano zacząć, a
wieczorem skończyć. Jeśli o mnie chodzi, nie mogłam się oderwać. Przede
wszystkim serial stoi świetną, bardzo dobrze rozwijaną historią. Wraz z Korą,
która twierdzi, że nic nie pamięta (naprawdę nie pamięta czy może udaje?) i
detektywem odkrywać będziemy kolejne elementy układanki. Czy kobieta jest
ofiarą, czy tylko zręczną manipulatorką, która na chłodno pociąga za wszystkie
sznurki? Co jest tytułowym „grzechem”, za który ma zostać ukarana bohaterka? Teraźniejsze
wydarzenia splatają się z retrospekcjami, powoli odkrywając przed nami całą
mozaikę. Scenariusz myli tropy, wyprowadza widza w pole. Zmusza go do ciągłego
zastanawiania się.
Ciężki klimat
podyktowany faktem, że nie wiadomo, co tak naprawdę się stało, też robi tu
świetną robotę. Bo czy to możliwe, by spokojna młoda kobieta, cicha i
bezproblemowa, matka, kobieta, która na co dzień żartuje przez telefon z
klientami, sprzedając klimatyzatory w rodzinnej firmie, tak po prostu, z zimną
krwią zabiła bezbronnego i na dodatek obcego człowieka? Czy to możliwe, by w
młodej kobiecie krył się potwór, którego istnienia nikt nie podejrzewał? A może
jest bezwzględna manipulatorską i wszystko zostało zaplanowane? Podskórnie
czujemy, że od początku coś w tej historii nie gra. Choćby wtedy, kiedy w
scenie na plaży widzimy, że Kora wypływa za boje i decyduje się pójść pod wodę.
Wygląda to na próbę samobójczą. Nieudaną, bo chwilę później wraca do syna i
męża. Czy zabicie obcego człowieka było sposobem na uwolnienie się z domowego
piekła? Czy można być aż tak nieszczęśliwym, aż tak zdesperowanym? Ciężki
klimat nie opuści serialu aż do ostatniego odcinka, nie pozwalając widzowi ani
na chwilę odetchnąć.
Na dodatek serial wyróżnia świetne
aktorstwo. Co prawda Jessica Biell przekonała mnie do siebie dopiero rolą w
„Iluzjoniście” i nadal nie uważam jej za wybitną aktorkę, ale tutaj daje radę,
staje na wysokości zadania i spisuje się świetnie. Partneruje jej, równie dobry
w swojej roli zmęczonego życiem detektywa, Bill Pullman.
Wiem, że „Grzesznica” nie wszystkim
się podoba. Przyznaję jednak, że mnie trudno jest zrozumieć, jak komukolwiek
ten serial może się nie podobać oraz, że można mówić o nim, iż jest nudnawy.
Mnie podobał się bardzo i z całego serca go Wam polecam, jeśli jeszcze nie
widzieliście.
Mam w planach oglądać!
OdpowiedzUsuń