Madame Intueri w świecie seriali dla kobiet

 Madame Intueri jest kobietą, która uwielbia kobiece seriale i nie wstydzi się do tego przyznać. Madame Intueri miewa dni, kiedy wraca do domu skonana, zniechęcona, styrana i o niczym innym nie marzy, jak tylko o tym, by siąść przed ekranem laptopa i zatopić się w lepszym świecie. Ma ten luksus, że może to zrobić. Więc wkracza do świata, gdzie być może bohaterowie mają więcej problemów niż ona, ale ze wszystkiego wyjdą obronną ręką. Gdzie kobiety są piękne, mężczyźni przystojni, nikt nie ma nadwagi, za to wszyscy posiadają piękne i proste białe zęby (oba przypadki nie dotyczą Madame Intueri). Dlatego Madame szuka takich seriali, a teraz podzieli się z Wami ich listą (abyście sami nie musieli przedzierać się przez gąszcz i dżunglę, lecz wręcz przeciwnie, szybko dotarli do szczęśliwej przystani właściwych tytułów, bez tracenia cennych minut, które wszak można spożytkować lepiej, na przykład na oglądanie), z drobnym odautorskim komentarzem, niekiedy złośliwym (zostaliście ostrzeżeni). Zatem Madame poprawia kapelusik, niecierpliwie stuka w bruk końcem parasola. Lecimy.

 

1. „Virgin River” (3 sezony)


Madame Intueri jest kobietą, która uwielbia kobiece seriale i nie wstydzi się do tego przyznać. Madame Intueri miewa dni, kiedy wraca do domu skonana, zniechęcona, styrana i o niczym innym nie marzy, jak tylko o tym, by siąść przed ekranem laptopa i zatopić się w lepszym świecie. Ma ten luksus, że może to zrobić. Więc wkracza do świata, gdzie być może bohaterowie mają więcej problemów niż ona, ale ze wszystkiego wyjdą obronną ręką. Gdzie kobiety są piękne, mężczyźni przystojni, nikt nie ma nadwagi, za to wszyscy posiadają piękne i proste białe zęby (oba przypadki nie dotyczą Madame Intueri). Dlatego Madame szuka takich seriali, a teraz podzieli się z Wami ich listą (abyście sami nie musieli przedzierać się przez gąszcz i dżunglę, lecz wręcz przeciwnie, szybko dotarli do szczęśliwej przystani właściwych tytułów, bez tracenia cennych minut, które wszak można spożytkować lepiej, na przykład na oglądanie), z drobnym odautorskim komentarzem, niekiedy złośliwym (zostaliście ostrzeżeni). Zatem Madame poprawia kapelusik, niecierpliwie stuka w bruk końcem parasola. Lecimy. 

 

2. „Valeria” (sezon 1)


Serial hiszpański, z którym Madame Intueri zetknęła się na początku tego roku, więc teraz wysila pamięć, zobaczymy ile pamięta. Serial opowiada o grupie przyjaciółek, z których najważniejsza jest tytułowa Valeria. Młoda kobieta pół roku wcześniej wygrała konkurs na opowiadanie, co poskutkowało propozycją wydania jej debiutanckiej powieści. Tyle, że termin złożenia tekstu się zbliża, autorka nie ma napisanego ani słowa, nie ma też pomysłu, a zaliczkę już wydała. W pierwszych minutach filmu Madame Intueri uprzedziła się do Valerii (choć to trudne, bo Valeria jest piękną kobietą, a z automatu lubimy młodych i pięknych), bo dziewczyna, która przypomnijmy, chce być pisarką, nie wiedziała, co to powieść epistolarna. Najpierw Madame Intueri zapowietrzyło i uznała bohaterkę za kretynkę, potem poprawiła przekrzywiony kapelusik i w duchu skarciła się za bycie snobką, bo przecież nie każdy pisarz jest od razu filologiem i musi wiedzieć, czym jest powieść epistolarna, prawda? Madame uznała więc, że problem jest w Madame, a nie w ślicznej bohaterce i postanowiła dać „Valerii” kredyt zaufania. Ten zresztą nie potrwał zbyt długo, bo spłukana doszczętnie bohaterka w obliczu otrzymania pracy, rezygnuje z niej, by… realizować się pisarsko. Okłamuje do tego męża, który jest już zmęczony utrzymywaniem ich obojga, że pracy nie dostała. Madame nie potrafiła więc już lubić bohaterki. Potem w życiu Valerii pojawił się nowy… ten właściwszy mężczyzna. Być może i jest właściwszy, tyle, że Valeria romansuje z nim za plecami męża, co sprawiło, że Madame nie znosiła jej jeszcze bardziej. Chcesz zmienić partnera, ok, ale gdy rozstaniesz się z poprzednim. Takie Madame ma standardy. Valeria ma jakieś przyjaciółki. I te przyjaciółki miewają jakieś problemy (jedna chyba boi się przyznać rodzicom, że woli swoją płeć, coś się tak kołacze po głowie Madame) , tyle, że Madame nie pamięta ani ich imion, ani ich problemów. Świadczy to albo niezbyt dobrze o pamięci Madame, albo niezbyt dobrze o serialu. Albo i jedno, i drugie. Na plus? Sceny seksu. Nieprzesadzone, a jednak odważniejsze. Hiszpanie zupełnie inaczej kręcą seks niż Amerykanie czy Europejczycy. Czasem miło jest sobie przypomnieć, że można inaczej.

 


3. „Dziewczyny nad wyraz” (4 sezony)

„Dziewczyny nad wyraz” poleciła Madame przyjaciółka. Gdy po dwóch tygodniach zachwycona Madame wysłała jej sms: „Skończyłam!”, przyjaciółka odpisała, że… ma za sobą 10 odcinków. „Dziewczyny nad wyraz” to zdecydowanie najmilsza rzecz jaką Madame Intueri widziała w całym tym roku, a może i wcześniej. Jest nawet skłonna ustawić „Dziewczyny nad wyraz” obok „Jess i chłopaków”, a to ukochany serial Madame o grupie przyjaciół. „Dziewczyny nad wyraz” to opowieść o trzech przyjaciółkach, Suton, Kat i Jane, które pracują w magazynie zajmującym się modą. Każda z nich ma swoje aspiracje i swoje problemy, ale wszystkie, choć nieidealne, są przesympatyczne, dużo bardziej niż słynne przyjaciółki z „Seksu w wielkim mieście”, do którego to serialu „Dziewczyny” są często porównywane. Co czyni ten serial wyjątkowym? Właściwie te trzy dziewczyny i ich przyjaźń. To, że się wspierają, to, że są wyrozumiałe, to, że się potykają i szukają rozwiązań. Serial przedstawia nam je w zasadzie w idealnym momencie – już nie są na początku swojej kariery zawodowej, a z drugiej strony są na tyle młode, by czasem jeszcze popełniać absurdalne i naiwne błędy. Serial kręci się wokół ich pracy w redakcji kobiecego czasopisma. Jane chciałaby pisać nieco poważniejsze teksty, niż wskazuje na to profil pisma, Kat mierzy się z faktem bycia szefową social mediów, Suton, która zawsze twardo stąpała po ziemi, próbuje zdecydować czy woli wyższą pensję, ale brak satysfakcji z wykonywanej pracy, czy gorsze pieniądze, ale asystenturę z dziale mody, co ją zawsze pociągało. Serial ma ponadto sporo wątków feministycznych, niekiedy porusza istotniejsze tematy (molestowanie, fakt dostępu do broni palnej i jego konsekwencje, nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn na tym samym stanowisku, odmienny stosunek osób w związku do posiadania dziecka, ciężka genetyczna choroba). Oczywiście nie da się ukryć, że serial jest pełen uproszczeń, a przedstawiona tam praca redakcyjna to jakieś czary-mary na kiju, z którego prawdziwi dziennikarze by się uśmiali, ale z drugiej strony nie sądzę, by znalazła się osoba, która nie chciałaby takiego szefa jak Jacqueline Carlyle – pomocnego, ale i wymagającego, wyrozumiałego i przyjacielskiego. Z jednej strony idealnego szefa, a z drugiej tak nieidealnego w życiu prywatnym, bo nie da się we wszystkim być świetnym. A czy Madame wspomniała, że jak na serial o czasopiśmie kobiecym przystało jest tam pokój pełen butów, torebek, sukienek, spodni i biżuterii? Nie wspomniała, to wspomina, jest na co popatrzeć, a jednocześnie to tylko tło, które nigdy nie dominuje i nie zagłusza tego, co w serialu najważniejsze – przesłania, że kobiety powinny wspierać inne kobiety (a nie ciągnąć je w dół, co często, niestety, ma miejsce).

 

4. „Słodkie Magnolie” (sezon 1)


Serial o trzech przyjaciółkach w średnim wieku, który Madame najchętniej wyrzuciłaby z pamięci. Pierwszą poznajemy w momencie, gdy mąż prosi ją o rozwód, dlatego wikła się w relację ze szkolnym trenerem swojego syna, co jak można przypuszczać synowi nie bardzo się podoba. Druga jest wziętym prawnikiem, ale podczas pewnej sprawy rodzinnej, w którą jest uwikłana, odkrywa, że sukces to nie wszystko i chciałaby mieć dziecko. Trzecia natomiast jest szefem restauracji, co stanowi dla niej źródło zarówno satysfakcji, jak i zgryzot, bo ze względu na pracę, cierpi jej relacja z dorastającą córką. Jak to w takich historiach bywa, umiera ich wspólna znajoma, kobiety chcą ratować jej dom, z którym wiąże się dużo wspomnień i stąd już tylko krok do myśli „zakładamy pensjonat/spa/siłownię/czy co to tam jest”. Jest oczywiście remont, który nie idzie do końca po myśli kobiet (ale od czego mają prawnika w zespole?), no właśnie. Jest ckliwo, mdło, dużo o Bogu. I nie pytajcie dlaczego kobiety same siebie nazywają Magnoliami, bo Madame Intueri nie ma pojęcia. Pewnie dlatego, że w którymś momencie oglądała już na przyśpieszeniu, przewijaniu i robiąc inne rzeczy. Jednocześnie. A może dlatego, że ta kwestia nigdy nie zostaje wyjaśniona? Madame nie jest pewna.

 

5. „Firefly lane” (sezon 1)


Opowieść o dwóch przyjaciółkach – Kate i Tully na podstawie powieści Kirsten Hannah o tym samym tytule. Kate to ta poukładana, cicha i miła (i oczywiście ta, która nosi okulary i jest „brzydka”), Tully, to ta sprawiająca kłopoty, córka hipiski i narkomanki (ta „ładna”). Jak to w takich historiach bywa, te dwie nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego, więc pewnie dlatego się zaprzyjaźniają (przecież to takie logiczne). Dziewczyny razem przechodzą przez wiek nastoletni, potem razem robią karierę (czy raczej Tully robi karierę, bo Kate jest wiecznym suportem i jakoś nigdy nie idzie po rozum do głowy, nawet wtedy, kiedy Tully bierze na swój celownik mężczyznę, o którym wie doskonale, że podoba się przyjaciółce). Potem Kate się ustatkowuje. Ma męża, córkę, psa. A Tully wiecznie pcha się w jej życie, ze swoimi kłopotami. A biednej Kate ciągle nie przychodzi do głowy, że Tully jest toksyczna. Postrzelona i toksyczna. Serial da się oglądać, podobno ma być nawet drugi sezon, ale Madame jest daleka od zachwytów. Nie potrafi się zdecydować, która z bohaterek denerwowała ją bardziej (choć przecież zwykle ma tendencję do kibicowania „ciepłym kluchom”, Madame odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak jest).

 

6. „Plan na miłość” (2 sezony)

 


Madame Intueri bardzo lubi francuskie filmy. Bardzo lubi też francuskie komedie romantyczne, które chyba nigdy nie przestaną jej się kojarzyć z prześliczną twarzą Audrey Tatou, choć epoka Audrey Tatou przeminęła dziesięć lat temu. Pomysł „Planu na miłość” też wydawał się nienajgorszy, za to bardzo francuski. Elsa przestaje powoli wierzyć w miłość. Sparzyła się i nie chce znów próbować, dlatego przyjaciółki wynajmują dla niej… męską prostytutkę. Choć z drugiej strony coś Madame w tym pomyśle nie odpowiada. Nie chciałaby mieć przyjaciółek, które jako lekarstwo na załamanie ordynują jej prostytutkę. Pan żigolak się zakochuje, tylko nie wie, jak tu powiedzieć dziewczynie, że za pierwsze spotkanie z nią mu zapłacono, że w ogóle bierze pieniądze za usługi świadczone kobietom. Z drugiej strony Madame nie lubi Elsy. Kiedy bohaterka dowiedziała się o tym, że przyjaciółki ją okłamały, wyprowadza się z domu, zmienia mieszkanie i wciska wszystkim kit, że wyjechała do Hiszpanii czy innej Portugalii. I kłamie dużą część następnego sezonu. Madame jest prawie pewna, że tak nie zachowuje się dorosła odpowiedzialna osoba w okolicach trzydziestki. Poza tym Madame nie popiera kłamstwa. Znacznie bardziej wolałaby jasne postawienie sprawy: „Hej, jestem na was zła, dajcie mi na razie spokój, odezwę się, gdy mi przejdzie”. Ale nie, nie z Elsą te numery. Elsa ma przyjaciółki, jej chłopak też ma przyjaciela, ale wybaczcie, Madame znów wyrzuciła z pamięci postaci poboczne jako mało istotne. Ach, jedna z tych przyjaciółek mierzy się z macierzyństwem. „Plan na miłość” jest też pierwszym serialem, w którym Madame spotkała się z wątkiem pandemicznym i było to przeżycie… dziwne. Tak bardzo prawdziwe, a jednocześnie tak okropnie odrealnione.

 

7. „Bridgertonowie” (sezon 1)

 


Madame Intueri ma wrażenie, że ten serial widzieli praktycznie wszyscy. Madame też. Ponadto ma o nim nieco lepsze mniemanie, niż początkowo zakładała. Z jednej strony Madame lubi ten okres historyczny w dziejach Wielkiej Brytanii, z drugiej powieści zabarwione erotyką i historią (bo o powieści historycznej nie można tu mówić), Madame zupełnie nie bawią. Z jednej strony Madame tak bardzo chciała coś w klimatach Jane Austen, z drugiej nie kręciły jej zupełnie te całe seksy. Okazało się, co następuje: „Bridgertonowie” nie mają absolutnie nic wspólnego z epoką historyczną, w której się dzieją (Madame odetchnęła z ulgą, że nie jest historykiem i nie musi poprawiać kapelusika z oburzenia zsuwającego się z głowy), a Madame z pewnym zadziwieniem odkryła, że absolutnie jej to nie przeszkadza. Po drugie bohaterowie „Bridgertonów” są ładni i sympatyczni i ich seksy też są ładne i sympatyczne. Fajnie sobie czasem przypomnieć, że seksy są też po to, by sprawdzić radość obu stronom. Po trzecie, że serial radośnie bawi się konwencją, a tu gdzieś Lady Gaga wykonywana przez skrzypków na balu, a tu stroje inspirowane epoką, ale takie trochę nowoczesne. Fajne to było i wcale nie zgrzytało. Po czwarte: konwencja narratorki, która w ironiczny sposób komentuje działania postaci w przesyłanej wszystkim gazetce bardzo się serialowi przysłużyła, ale to dobrze, że nie ciągnięto tego w nieskończoność jak w „Plotkarze”, a zakończono wraz z pierwszym sezonem. Po piąte: Madame odkryła, że serial wciągnął ją jak mało który, po pół roku od jego obejrzenia, gdy tworzy ten zbiorczy wpis, zadziwiająco dużo pamięta. I wreszcie, po szóste, ale najważniejsze: serial pokazuje jasno, do czego prowadzi nierozmawianie z dziećmi o seksach, do czego próbuje się w Polsce doprowadzić, ale tutaj Madame wkracza na te niebezpieczne, polityczne tematy, a fe. Madame jest kobietą, nie powinna mieć zdania na ten temat, a już wypowiadać je publicznie? Ależ nie ma mowy. Więc Madame, która nie potrafi się powstrzymać, by nie zastanawiać się nad różnymi rzeczami, tylko Wam podpowie. Otóż, odnośnie do punktu szóstego, nierozmawianie z dziećmi o seksach nie prowadzi do niczego dobrego. 

 

Krótki wniosek: Madame Intueri bardzo żałuje, że w serialach dla kobiet, by popychać fabułę do przodu, stosuje się figurę toksycznej bohaterki. Bohaterki, która okłamuje i zdradza męża oraz żyje na jego koszt, gdy ma możliwość dokładania się do domowego budżetu, tłamsi przyjaciółkę i wybija się jej kosztem, wynajmuje przyjaciółce męską prostytutkę (bo wiadomo, że seks jest lekiem na wszystkie problemy), bohaterkę, która stawia swoje potrzeby absolutnie ponad wszystkimi innymi. Madame czasami naprawdę bardzo nie lubi bohaterek kobiecych seriali i chciałaby im łopatologicznie przemówić do rozsądku (choć wie, że przemoc nie jest dobra, to bardzo zły sposób rozwiązywania konfliktów, który do niczego nie prowadzi). Na dodatek w serialach tych występuje niekiedy bardzo odrealniony świat. Świat, w którym kartele narkotykowe i przemocowi mężowie policjanci występują równie często, co babeczki jagodowe. Od zawsze jest to świat ładnych młodych ludzi w ich ładnych, słonecznych, niemałych mieszkaniach ( a jeśli bohaterki są starsze, to właśnie przeżywają kolejną miłość, bo o stabilnych związkach nie da się opowiadać, są nudne, nic na to nie poradzimy). Madame jest trochę smutno, że w serialach dla kobiet, o kobietach największym wrogiem kobiety jest albo ona sama albo… druga kobieta.

 

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej