Wcale się nie chwalę, ale byłam w Salem


Uwielbiam gry konsolowe z fabułą kryminalną. W końcu to takie interaktywne kryminały, w których wcielamy się w śledczego, badamy ślady i sami wyciągamy wnioski. Oczywiście w grach tego rodzaju historia mniej lub bardziej prowadzi nas za rękę. Czasami oferuje kilka zakończeń, czasami tylko jedno. Dlatego, gdy T. natrafia na promocję tego typu grier, często je dla mnie kupuje. Tak było właśnie z „Murdered. Soul Suspect”.

Akcja rozgrywa się we współczesnym Salem. Chyba trudno o mniej klimatyczne miejsce dla historii o morderstwach, porwaniach i dziwnych wydarzeniach. Bohaterem historii jest detektyw, który w pierwszych minutach gry… ginie. Jako duch staramy się dociec, kto wypchnął nas z okna mieszkania. Okazuje się, że w sprawę zamieszana jest pewna medium i jej córka.


Gra jest w zasadzie dość standardowa. Chodzimy po kolejnych lokacjach i szukamy wskazówek, na podstawie których wyciągamy wnioski. Te kierują nas do kolejnych miejsc. Czasami dajemy radę opętać kota i z jego pomocą dostać się do mniej oczywistych lokacji. Czasami trafiamy na mini zadania – inne duchy, które proszą nas, byśmy odkryli, jak zginęły. Innym razem natrafiamy na dychy, które chcą nam zrobić krzywdę i wtedy gra zamienia się w skradanko-zręcznościówkę (te fragmenty podobały mi się najmniej, najbardziej mnie stresowały, w sumie jak na moje umiejętności były dość trudne i dlatego wpychałam je do przejścia T., nie zawsze był zadowolony, ale pomagał).

Na plus trzeba grze zapisać fabułę. Historia jest wciągająca, zagadka całkiem ciekawa, a pewne rozwiązania fabularne okazują się mocno zaskakujące. Losy bohaterów nie są nam obojętne, więc przejmujemy się, gdy ich życie (nawet to po życiu) jest zagrożone.

Jest też dość mrocznie i klimatycznie. Wydarzenia ze współczesności są związane z tymi, które miały miejsce w Salem podczas procesów czarownic, dlatego odwiedzimy choćby muzeum historii miasta, cmentarz czy też dom, w którym mieszkał sędzia orzekający w procesach kobiet oskarżonych o czary. Choć lokacji jest tu w zasadzie niewiele i poruszamy się po bardzo ograniczonym terenie, gra nie nuży. Na dodatek historia rozgrywa się w mrocznych i ciemnych plenerach i lokacjach, gdyż dzieje się w ciągu nocy, co dodaje dodatkowego smaczku.


Od premiery „Murdered. Soul Suspect” minęło już siedem lat, więc gra nie oszałamia grafiką, ale z drugiej strony nadal wygląda dość realistycznie i dobrze. Nie fantastycznie, nie świetnie, ale dobrze. Na tyle, że grając nie odczuwa się poczucia obcowania z graficzną starowinką mocno odstającą od dzisiejszych standardów. Co to, to nie.

Minusy? Te cholerne straszydła, których nie potrafiłam sama pokonać oraz fakt, że nie zawsze samodzielnie potrafiłam ustalić, co robić dalej, a kiedy w grze potykam się na tyle, że muszę korzystać z pomocy mądrzejszych głów z internetu, czuję się nie do końca komfortowo, trochę tak, jakbym oszukiwała.

„Murdered. Soul Suspect” nie jest grą długą. Przejście zajęło mi weekend. I to też należy grze policzyć na plus. Jest na tyle długa, by się zaangażować i wciągnąć w historię i na tyle krótka, by nie zaczęła nużyć, męczyć i denerwować. Zdecydowanie polecam. „Murdered. Soul Suspect” to dobrej jakości przygodówka z ciekawym wątkiem kryminalno-detektywostyczno-fantastycznym. I to Salem w tle, sami rozumiecie.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej