Posłuchajcie o tej zbrodni, obrzydliwej, krwawej zbrodni!
Gdy
sięgam po kolejne książki Tess Gerritsen, lubię wyobrażać sobie panią doktor,
jak dostaje od jednej z pacjentek reklamówkę z książkami i zaczyna czytać. Ten
dzień zmienia jej życie. Powoli wsiąka w papierową rzeczywistość. Czyta, potem
sama zaczyna pisać, aż wreszcie sprowadza na świat detektyw Jane Rizzoli i
doktor Maurę Isles.
W kolejnym tomie przygód tej
niezwyklej dwójki, Gerritsen zabiera nas na afrykańskie safari, gdzie razem z
grupą osób, pragnących zwiedzić Afrykę, padamy ofiarami nieszczęśliwego zbiegu
wydarzeń. W Bostonie natomiast Isles i Rizzoli pracują nad sprawą wypychacza
zwierząt, który sam został potraktowany jak wiele z jego trofeów. Również w
warstwie obyczajowej autorka dostarcza nam nieco nowych informacji na temat
losów bohaterek. Rozzoli zmaga się z problemami rodzinnymi, starając się
przekonać matkę, że może rezygnacja z własnego szczęścia, dla rzekomego dobra
rodziny, nie jest najlepszym wyborem. Isles natomiast, ta cudowna neurotyczka
(jakże ja ją lubię, jakże rozumiem, mnie też jest najlepiej samej ze sobą!)
musi poradzić sobie z obecnością nowego, futrzanego lokatora.
W zasadzie w „Umrzeć po raz drugi”
Gerittsen daje nam to, do czego nas już przyzwyczaiła – krwawą zbrodnię,
tajemnicę, dobrze mylone tropy, świetnie opisane techniki kryminalistyczne i dwie świetne kobiece bohaterki. Mimo upływu
lat, jej opisy nie tracą na autentyczności. Wciąż wyczuwa się, że Gerritsen
jest autentyczna, doskonale zna to, o czym pisze, a ludzkie ciało i patologia nie
mają przed nią tajemnic. Dzięki niej i my możemy wkroczyć do tego świata,
przerażającego, ale jakże fascynującego. Za to kocham te książki. Można zbliżyć
się do makabry, pozostając jednocześnie w swoim ciepłym fotelu i zamknąć
książkę, gdy tylko przestraszymy się za bardzo. To właśnie oferują nam książki
Tess Gerritsen. Nic więcej i nic mniej.
Jasne, że „Umrzeć po raz drugi” to
czytadełko. Na dwa wieczory, a jeśli się dobrze przyssać, to na jeden.
Czytadełko, ale jakie!
Takie czytadełka to ja uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńTakie „jednowieczorówki” czasami są niezbędne! Więc dzięki za polecenie. :)
OdpowiedzUsuńErna
Proszę bardzo, tę polecam z czystym sumieniem. Tylko ostrzegam, wciąga jak bagno :).
Usuń