Na co jeszcze czekam
W zeszłym roku,
dokładnie 26 lipca, zrobiłam sobie listę filmów, na które jeszcze czekam, i
które chciałabym obejrzeć. W tym roku postanowiłam kontynuować tę tradycję, bo pomyślałam,
że pomysł nie był najgorszy. Mnie pozwoli nie przeoczyć interesujących filmów,
a Wy być może dowiecie się z mojej listy o jakimś filmie, który Was zaciekawi.
Obopólna korzyść. No, to lecimy.
1. „Yesterday”
Ten film właściwie już miał
premierę, ale jeszcze go nie widziałam (mam nadzieję, że mi się to uda, zanim
wyrzucą go z kina). Jest to opowieść o chłopaku, który trafia do alternatywnego
świata, gdzie ludzie nie znają piosenek Beatlesów. Bohater więc je „tworzy” i
odnosi wielki sukces. Wielka fanką piątki z Liverpoolu nie jestem. Film
zainteresował mnie głównie ze względu na Lilly James. Uważam, że jest śliczna i
w każdym filmie rozświetla ekran swoim uśmiechem. A skoro ja uśmiechać się nie umiem
zupełnie, to przynajmniej pójdę sobie do kina popatrzeć jak piękna kobieta pięknie
się uśmiecha. „Urocza” to słowo, które najlepiej określa tę aktorkę. Poza tym „Yesterday”
to film scenarzysty „Czterech wesel i pogrzebu”, „To właśnie miłość”, więc
będzie przynajmniej przyzwoicie. Taką mam nadzieję.
2. „Spider Man daleko
od domu”
Też trochę oszukaństwo,
bo premiera już była, ale także jeszcze nie widziałam. Zawsze mówiłam, że moim
Spider Manem jest Toby, ale niedawno zrobiliśmy sobie z T. powtórkę tego
pierwszego „Spidera” i wiecie co? T., który nie był entuzjastą odkrył, że
podoba mu się znacznie bardziej, niż zapamiętał. Ja, która twierdziłam, że te
filmy bardzo lubię, odkryłam, że po latach już mi się tak bardzo nie podobają.
Cóż, życie. Tak, czy siak, Holland jest w tej roli świetny. Taki właśnie
powinien być Pajączek. Wszystkie przegrywy świata, łączmy się!
3. „Król Lew”
No dobra, kolejne
oszustwo, ale ostatnie, obiecuję. Nie jestem jakąś wielką fanką jedynki, choć
miał to być pierwszy film, na jaki pójdę do kina (ostatecznie do seansu nie
doszło, bo przyszły dwie osoby) i chyba pierwszy jaki dostałam na VHS. W każdym
razie nie jest to żadna z bajek Disneya, które szczególnie bym lubiła. Pójdę z
ciekawości i dlatego, że rolę Nali dostała Zosia Nowakowska, a Zosię uwielbiam
i bardzo kibicuję jej karierze.
4. „W deszczowy dzień w
Nowym Jorku”
Raczej nie pójdę na ten
film do kina, obejrzę, gdy już go wrzucą na DVD, ale Woody’ego Allena jakoś
zawsze jestem ciekawa. Potem czasami wychodzi dobrze („Magia w blasku księżyca”,
„Vicky, Cristina, Barcelona”, „Scoop - Gorący temat”), czasami tak sobie ( „Życie
i cała reszta”, „Wszystko gra”, „Blue Jasmine”), ale to zawsze Woody Allen.
5. „Toy Story 4”
Trochę wysiadłam już z
tego pociągu, kiedy Andy oddał swoje zabawki, ale T. bardzo tę serię lubi więc
pewnie pójdziemy zobaczyć (czego się nie robi z miłości),. Poza tym wraca Pastereczka,
a to należy zaliczyć filmowi na plus. Może nie czekam jakoś szalenie, ale obejrzę
z przyjemnością. Na koniec świata i jeszcze dalej! Sami rozumiecie.
6. „Gdzie jesteś, Bernadette?”
Mam trzy powody, by
obejrzeć ten film. Po pierwsze: rolę Bernadette gra Cate Blanchett. Sami
rozumiecie, Galadrielę trzeba zobaczyć, bo na miłość nic się nie poradzi. Po
drugie: pojechałam kiedyś, proszę Was, na konferencję dla bibliotekarzy.
Dwudniową. W pokoju mieszkałam z bardzo miłą panią z Torunia. I tak od słowa,
do słowa, o nowościach książkowych, o ulubionych książkach. To dzięki niej
poznałam rewelacyjną serię „Gorzka czekolada”. W jej ramach jedną z wydanych książek
była właśnie „Gdzie jesteś, Bernadette?”. Pani Kasia bardzo tę książkę
zachwalała. Po trzecie: mam tę książkę (może teraz ją w końcu przeczytam?;
kupiłam, bo pani Kasia tak sugestywnie o niej opowiadała), a filmy na podstawie
książek mają dodatkowego plusa w pakiecie, zanim jeszcze zacznę oglądać.
7. „Downton Abbey”
Kiedyś był taki serial.
Oglądałam, gdy jeszcze miałam dostęp do kablówki, a potem przez chwilę na
Jedynce, zanim w ogóle zrezygnowałam z telewizji. Więc tego, ładni ludzie,
ładne stroje, arystokracja, Anglia i Meggie Smith jako babcia Violet. Sami
wiecie, kto po cichu nie liczy na to, że kiedyś będzie należał do tej grupy,
która może nie pracować (i nie, nie mówię tu o emeryturze). Po tych kilku
latach od emisji serialu, to film raczej #nikogo, przynajmniej w kinie będzie
pusto. Mam nadzieję zaciągnąć T., choć jeszcze tego nie wie…
8. „Czarownica 2”
Bo bardzo lubię jedynkę
(mam nawet plakat, miła pani z kina mi dała). A trailer dwójki prezentuje się
cudownie. Baśniowości i fantasy byłoby w kinie za mało, nawet gdyby produkowano
same baśniowo-fantastyczne filmy.
9. „Sczygieł”
Bo mam książkę (tak,
tak, jeszcze jej nie czytałam) i słyszałam, że jest świetna. W końcu dostała
Pulitzera. Może film mnie zachęci.
10. „Wicher: Przyjazd Ari”
Oooo, tego to pewno
nawet do kina nie dadzą. T mnie zawsze pyta: „A po cholerę oglądasz te filmy o
koniach. One są wszystkie takie same. Opowiem ci fabułę: jest koń, jest wyścig
i jest dziewczynka”. Znaczy, to nieprawda. On nie mówi tak nieładnie. T. nie
powiedziałby „po cholerę”. Ja bym tak powiedziała. Ale cała reszta się zgadza. Taaaa,
no ma rację. Ale to nadal jest film o koniach. A ja będę oglądać filmy o
koniach, dopóki nie będę mieć własnego konia, czyli pewnie do końca życia.
11. „Rodzina Addamsów”
Bo na razie mamy remis.
Film z lat dziewięćdziesiątych, ten z Cristiną Riccie, całkiem mi się podobał
(a przynajmniej tak to zapamiętałam), wersję musicalową niezbyt lubię. Zatem
remis. Czas rozstrzygnąć, jaki jest mój stosunek do Rodziny Addamsów.
12. „Wszystkowidząca 2”
Bo widziałam jedynkę.
Bo bardzo, ale to bardzo podobała mi się książka. Bo muszę się przekonać, czy powstała
druga część książki, a ja to przeoczyłam, czy pociągnięto historię już bez
udziału książek (na ekranizację jedynki przypadała cała powieść, to nie jest
ten przypadek „podzielmy na dwa, żeby więcej zarobić”). A ja jestem jak ci
ludzie od gier, co kompulsywnie odsłaniają wszystkie znaki zapytania na mapie.
Mam tak z książkami. Panie, jak już zacznę, to ciągnę, choćby nie wiem jak mi
się nie podobało. Bo lubię znać całą historię. Tak już mam.
13. „Kraina lodu II”
Liczę na super doznanie
estetyczne. Liczę na świetne piosenki. Lubię Elzę, bo nie ma faceta i w ogóle
go nie potrzebuje, by być super. Chociaż nigdy nie przestanę tęsknić za
animacją 2D. Ktoś mi wytłumaczy, co było z nią nie tak?
14. „Jumanji: Następny
poziom”
Poprzednia część mi się
zaskakująco podobała, więc z chęcią zobaczę też drugą. A niech będzie! Poza tym
uważam, że Karen Gillan jest śliczna, a ja lubię patrzeć na piękne kobiety
równie mocno, co na pięknych mężczyzn. Cóż poradzić. Piękno jest po prostu pięknem.
Na zeszłorocznej liście
znalazło się siedem filmów, na tej czternaście. Plus jest taki, że wszystkie z
wymienionych w zeszłym roku filmów obejrzałam (pięć z nich nawet w kinie), bez
konieczności wracania do zapisków. Także super. Oby w tym roku powtórzyć ten
sukces.
Komentarze
Prześlij komentarz