Jedna pani drugiej pani, czyli co bibliotekarstwo ma wspólnego z ateizmem
Spotkałam dziś znajomą z dawnych
lat. Wracałyśmy razem do domu autobusem. Ucieszyłam się, że ją widzę. Od dawna
nie miałam o niej żadnych wiadomości, a kiedyś darzyłam ją sympatią (choć ona
powiedziała mi, jeszcze w dawnym czasach, że się mnie boi, ciekawe, czy dziś by
to potwierdziła, nie zapytałam).
Tak
od słowa, do słowa i z naszej rozmowy wyciągnęłam dwa bolesne wnioski.
Po pierwsze primo:
„- Wyszłaś za mąż?
- Nie, jeszcze nie. Nie śpieszy
mi się.
- No tak, bo ty chcesz brać ślub
cywilny. To się nie ma do czego śpieszyć.
- A przepraszam, do ślubu
kościelnego to się trzeba śpieszyć, do cywilnego już nie?”
Z badań opinii publicznej wynika,
że według Polaków konkubinat z dziećmi to bardziej rodzina, niż zawarte w
Kościele małżeństwo bez dzieci. Więc ta tak bardzo prokatolicka Polska znów tak
bardzo murem za małżeństwem kościelnym (czy raczej małżeństwem w ogóle) nie
stoli, skoro współżycie w małżeństwie, ale nieposiadanie dzieci (bez względu
chyba ba przyczynę), nie jest mile widziane. Ale już płodzenie nieślubnych
dzieci na prawo i lewo jest ok., bo to jest rodzina. To smutne, czasem przeraża
mnie, w jakim kraju żyję. Drugi wniosek jest równie niemiły. Skąd u katolików
założenie, że ateiści są niemoralni? Skoro zawierają ślub nie w świetle prawa
boskiego a ludzkiego, to co, ich nie obowiązuje, „wierność i uczciwość
małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci”? Rozumiem, że zdaniem katolików,
ateiści nie zawierają związków małżeńskich z myślą, że będą ze sobą całe życie?
Ale skoro tak, to dlaczego wielu katolików tak chętnie bierze rozwody? Przecież
rozwody to wynalazek szatana zarezerwowany dla ateistów. Dlaczego nagle
katolicy uznają, że Pan Bóg stworzył rozwody, bo wiedział, że będą dobre? I
dlaczego nie kłóci się to z ideą „aż po grób, choćbyś pił i bił”?
Po drugie primo:
„Pracujesz w bibliotece, to chyba
bardzo nudne”
Zdaniem mojej
znajomej bibliotekarstwo MUSI, MUSI być zawodem tymczasowym. Bibliotekarstwo
jest nudne, bibliotekarstwo nie rozwija. Taki bibliotekarz tylko wypożycza książki.
Nie wiem, czego się spodziewała? Że noszę we włosach pajęczyny? Może to
straszne, może to śmieszne, ale dla mnie bibliotekarstwo nie jest przystankiem
do celu. Dla mnie bibliotekarstwo JEST CELEM. I nie wstydzę się tego
powiedzieć. Nie rozumiem, dlaczego miałabym się wstydzić pracy w bibliotece.
Zdaniem znajomej praca w bibliotece nie rozwija, a wręcz uwstecznia. A ja bez
przerwy mogłabym opowiadać o mojej cudownej grupie Pań z Dyskusyjnego Klubu
Książki, o pisaniu projektów, o nowych pomysłach, o lekcjach bibliotecznych,
wizytach przedszkola, o strojeniu biblioteki na Halloween i wycinaniu dyni, o
tym, jak przyjemne potrafi być kupowanie nowych książek, a nawet o UKD. Bo
Uniwersalny System Dziesiętny w swej pokrętnej logice i zawiłości też potrafi
być fascynujący. Zastanawia mnie, dlaczego bibliotekarstwo jest zawodem…
pogardzania społecznego. Bibliotekarka (nigdy nie bibliotekarz!) to pani w
wełnianym powyciąganym swetrze, z koczkiem, w okularach na łańcuszku, która
patrzy na ciebie wzrokiem bazyliszka i pyta: „Czego?!”. Moja znajoma
bibliotekarka mówi, że bibliotekarz to „zawód poczytny, ale nie popłatny”. Może
i zarabiamy śmiesznie, ale nie wszyscy jesteśmy śmieszni. Są wśród nas ludzie
pełni pasji i oddania. Ludzie z pomysłami, kreatywni. Ludzie, którzy dużo
wiedzą i pragną się tą wiedzą dzielić. I na dodatek, którzy, jak w tym nieśpiesznym
kawale, podobnie jak papier toaletowy, różnią się od blondynki tym, że się
rozwijają! Wybaczcie, ale nie będę się wstydzić tego, że jestem bibliotekarką.
I dobrze, bądź z zawodu dumna tym bardziej, że robisz coś, co przynosi ci satysfakcję! Smutne jest to, że wielu bibliotekarzy, wbrew stereotypom, to osoby wykształcone, pracujące po godzinach i oddające się swojej pracy w pełni jest niedoceniana, o płacy nie wspomnę, bo to trochę żałosne. Może kiedyś sie to zmieni.
OdpowiedzUsuńI tak jak niektórzy ludzie nie rozumieją nas, bibliotekarzy z pasją, którzy do pracy chodzą z przyjemnością, nie staraj się zrozumieć ich, bo nie warto i szkoda czasu. Róbmy to, co sprawia nam radość-obcujmy z książką i Czytelnikiem, który lubi, choć też do końca nie rozumie;-)
OdpowiedzUsuńJestem po filozofii, ale już na drugim roku chciałam wziąć biblio jako dodatkowy fakultet. Nie wyszło. Za to robiłam podyplomowe z Bibliotekarstwa i Informacji Naukowej. od roku robię to, co kocham, spełniam się w tym i mam nadzieje zapuścić tui korzenie. praca w bibliotece to de facto praca moich marzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam koleżankę po fachu!
Drogie Panie, dziękuję serdecznie za wszystkie miłe słowa. Dawno mój tekst nie spotkał się z tak licznym odzewem. Przesyłam serdeczności :).
OdpowiedzUsuńAmen. Świetny komentarz, podpisuję się po pod tym postem. Bibliotekarze to ludzie kreatywni i uśmiechnięci :)
OdpowiedzUsuńPrimo po pierwsze:) Rodzina to rodzice plus dzieci. I nie ma zadnego znaczenia, czy zwiazek jest formalny, czy nie. Obrusza mnie opinia, ze liczy sie tylko slub koscielny. Sredniowiecze.
OdpowiedzUsuńPrimo po drugie;) Cenie wszystkich profesjonalistow. nauczycieli, bibliotekarzy, hydraulikow... Nie jest wazne, co robisz, ale czy swoja prace wykonujesz perfekcyjnie, czy sie jej poswiecasz. Pozdrawiam wszystkich biblioekarzy/wszystkie bibliotekarki z pasja.