Lovecraft - stary, ale jary?
Trzeba zacząć od tego, że
Lovecraft był ciekawą postacią. Szczęśliwi pisarze, którzy swym życiem
potwierdzają literaturę. Gdyby ktoś kiedyś pisał moją biografię (na co się nie
zanosi, bo próba wydania kolejnej książki zakończyła się klapą), to zamykałaby
się ona w jednym zdaniu: „Była nudna, a jej życie przewidywalne. Nic nadzwyczajnego”.
Życie Lovecrafta, zakończone, a jakże, w młodym wieku, osnute jest nimbem tajemniczości.
Nieudane małżeństwo, ekscentryczna egzystencja w starym domu, z którego niemal
nie wychodził, setki listów, grono wyznawców jeszcze za życia (należał do nich
między innymi Howard; tak, tak, ten Howard, twórca Conana Barbarzyńcy). Ekscentryk,
samotnik. Lovecraft to zdecydowanie ciekawa postać.
Czy
dziś Lovecraft może jeszcze zachwycać? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na
to pytanie. Zacząć należałoby od tego, że wszystkie opowiadania ze zbioru łączy
znana miłośnikom pisarza „mitologia Cthulhu”. Tytułowy potwór, to przybysz z
gwiazd, który na Ziemi zamieszkuje głębiny oceanów i pragnie przejąć kontrolę
nad nieświadomymi niczego ludźmi. Niektórzy z nim sympatyzują, inni natomiast
starają się go zwalczyć. Z jednej strony opowiadania z „Zewu Cthulhu” trącą
myszką – atakujące bohaterów stwory są trochę obleśne, trochę śmieszne, ale na
pewno nie przerażają. Z drugiej strony w opowiadaniach Lovecrafta wyczuwalny
jest ten jedyny w swoim rodzaju klimat – tajemnicy, zagrożenia. Niewyjaśnione,
które przybyło z gwiazd czai się gdzieś w mroku. Lovecraft to stara dobra
szkoła. Tu zagrożenie przychodzi od strony przyrody, posępnych gór,
zacienionych starych lasów, wyłania się z wszędobylskiej mgły albo ciemności
nocy. Czai się gdzieś w murach zrujnowanych kościołów. No i są jeszcze Arkham i
Danwish – miasta znane wszystkim miłośnikom prozy amerykańskiego pisarza.
Coś
w tej prozie musi być, że stała się choćby podstawą do stworzenia „Horroru w
Arkham”, gdy
planszowej, która choć jestem niedzielnym graczem, jest dla mnie
na razie niedoścignionym wzorem. Uwielbiam tę grę z jej niesamowitą planszą,
świetnymi i różnorodnymi postaciami, magicznymi elementami. Mówi się, że każdy
dobry film powstał na podstawie książki. Ja rozszerzyłabym to na gry planszowe.
Każda dobra planszówka bierze swój początek w fabule książkowej.
Myślę,
że jeśli ktoś nie miał jeszcze swoich pięciu minut z Lovecraftem, to okolice
Halloween są najlepszym momentem żeby zacząć. Są stwory, potwory, tajemnice.
Jest ciemność i przenikanie się światów. Polecam, zwłaszcza nowsze wydania,
gdyż wizualnie wyjątkowo cieszą oko.
Komentarze
Prześlij komentarz