W obliczu Pana nie wygląda to dobrze
Mariusz Wollny. Nigdy wcześniej
nie czytałam żadnej z jego książek. A napisał ich sporo – powieści historyczne,
książki dla dzieci. „Oblicze Pana” jest zdaje się odskocznią od tego, co autor
pisze na co dzień, gdyż jest to właściwie powieść sensacyjna.
„Oblicze
Pana” zaczyna się od morderstwa. Pewien niemiecki oficer zabija znanego
profesora, gdyż ten wpadł na zaskakujące odkrycie - być może zlokalizował
miejsce ukrycia skarbu templariuszy. Sześćdziesiąt lat później inny profesor
ginie w Krakowie, a sprawa skarbu po raz kolejny ujrzy światło dzienne. Prawdę
o śmierci swego ojca pragnie poznać pewna niemiecka artystka. Pomagają jej w
tym polski kuzyn oraz jego znajomy policjant.
Porównanie
„Oblicza Pana” do „Kodu Leonarda da Vinci”, co w notatce wydawniczej sugeruje
wydawca, to gruba przesada. Przez tamtą powieść po prostu się przelatuje, byle
tylko poznać rozwiązanie zagadki. Ta natomiast jest chwilami nużąca, na dodatek
ma beznadziejne zakończenie. W powieści Wollnego pojawia się kilka perspektyw
czasowych – są i hitlerowskie Niemcy, jest współczesny Kraków, Grunwald za
Jagiełły i Ulricha oraz ten dzisiejszy, inscenizowany, jest piątek trzynastego
wraz ze słynną napaścią króla francuskiego na zakon templariuszy. Akcja zahacza
o Francję, Niemcy, Polskę. Właściwie książka ta to kolorowy fajerwerk erudycji
autora. Dostajemy kompendium wiedzy na temat templariuszy, wciśnięte w usta
poszczególnych postaci. Postaci, z których żadna nie jest historykiem.
Jest
też „Oblicze Pana” powieścią, która służy swojemu autorowi jako trybuna, z której
w nachalny i nieskrępowany sposób wygłasza swoje poglądy. Żartuje więc sobie z
polityków, z programów i seriali telewizyjnych. Rozprawia się z Polską
komunistyczną, postkomunistyczną. Obowiązkowo wysyła swoich bohaterów do IPNu,
bo przecież każdy musi mieć w rodzinie zarówno bohaterów, jak i zbrodniarzy.
Najzabawniejsze
jest w tej powieści to, że wszystko się tak ładnie splata. Morderca potrzebuje
wynająć kryjówkę na przeciwko swoich ofiar, nie ma problemu, mieszkająca tam
kobieta akurat wynajmuje mieszkania. Potrzeba, by bohaterowie galopowali po
polach Grunwaldu za zbójem? Dlaczego nie, przecież wszyscy umieją jeździć
konno. Chcesz mieć dokumenty z IPNu na już? Dlaczego nie, przecież dawny
znajomy z lat szkolnych akurat tam pracuje. I tak dalej w ten deseń.
Powieść
Mariusza Wollnego przeczytać można. Ale nie jest ona ani jakaś bardzo
wciągająca, ani interesująca. Przeczytać i zapomnieć. Tyle. Książka, jakich
wiele.
Może w wolnej chwili, ale trochę szkoda czasu na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń