Bo w życiu nic nie ma oprócz życia

 


Diane Setterfield jest autorką trzech powieści – „Trzynastej opowieści”, „Była sobie rzeka” oraz „Czarne skrzydła czasu”. Wszystkie ukazały się w butikowej serii Albatrosa, ekskluzywnej i naprawdę pięknie wydanej, w której opublikowano także „Rebekę” i „Moją kuzynkę Rachelę” Daphne du Maurier oraz „Kirke” i „Pieśń o Achillesie” Madeleine Miller.

„Czarne skrzydła czasu” to najnowsza propozycja z tej serii. Książka wyszła już wcześniej po polsku nakładem wydawnictwa Amber, nosiła wtedy tytuł „Człowiek, którego prześladował czas”, natomiast jej oryginalny tytuł brzmi „Bellman & Black”.

William Bellman, gdy był jeszcze małym chłopcem, zabił kruka. Nigdy nie zapomniał tego wydarzenia i w pewien sposób zaważyło ono na jego życiu. Chłopiec został porzucony przez ojca, wychowywała go jedynie matka. Dużo serca okazywał mu wuj. Wbrew sprzeciwowi swojego ojca, dziadka Williama, gdy chłopak podrósł, zatrudnił go w swojej fabryce. Szybko okazało się, że młodzieniec ma smykałkę do interesów.

„Czarne skrzydła czasu” są opowieścią o życiu Williama Bellmana. Tak najprościej, w zasadzie w jednym zdaniu, można streścić tę historię. To powieść obyczajowa, której akcja została osadzona w XIX wieku, drobiazgowo przedstawiająca drogę do fortuny młodzieńca zatrudnionego w fabryce włókienniczej (której praca i zasady działania zostały tutaj zresztą bardzo szczegółowo ukazane). Jednak to, co początkowo wydawało mi się sagą rodzinną, nieoczekiwanie skręciło na zupełnie inne tory. Stało się opowieścią… No właśnie, o czym? O nieuchronności czasu, który przemija i w końcu dopadnie wszystkich? O tym, czym jest właściwe przeżywanie swojego życia? O tym, że nie warto cały czas tylko pracować, bo nie na tym polega dobry żywot? Może o wszystkich tych tematach po trochu? Dodajmy do tego nutkę, zaledwie wyczuwalną szczyptę, realizmu magicznego i będziemy mieć w zasadzie bardzo wierny opis tej powieści.

Lubię prozę Diane Setterfield. Uważam, że „Trzynasta opowieść” to świetna historia (choć niepozbawiona wad). Moim zdaniem autorka ma wyjątkowy dar do snucia opowieści. Tyle – tylko tyle, aż tyle. Jej historie, jak powiedziałby Gombrowicz, to pierwszorzędna literatura drugorzędna. Jej książki są wielowątkowe, napisane pięknym, plastycznym językiem. Żywe, to jest właśnie najwłaściwsze określenie. Ponadto są efektownie opakowane w prześliczną szatę graficzną, twardą oprawę, obwolutę i kapitałkę serii butikowej, co niewątpliwie działa na ich korzyść. Ale nie należy uważać tej powieści za nic więcej – wciąż pozostaje literaturą popularną, nie artystyczną.

„Czarne skrzydła czasu” to bardzo dobra powieść obyczajowa. Autorka jest gawędziarką, roztacza przed nami barwny świat. Prezentuje bohaterów, na których losach będzie nam zależeć. Ale czytając tę powieść, ma się gdzieś z tyłu głowy, że czegoś tu zabrakło. Choć gdybym miała określić czego, byłoby to wrażenie równie ulotne, jak pozycja czarnych skrzydeł kruka podczas lotu. Książka dobra, ale w żadnym razie wybitna. Chwilami może zbyt rozwlekła, za długa, zbyt szczegółowa w opisach, nie wszystkim się to spodoba. Niemniej jej lektura sprawia dużą przyjemność.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej