Diatłow, nie Diatłow?

 


Tragedia na przełęczy Diatłowa miała miejsce na początku lutego 1959 roku. Dziewięcioro studentów zginęło wtedy podczas wycieczki turystycznej. Śledztwo prokuratorskie szybko zamknięto, stwierdzając, że do ich śmierci doszło na skutek działania potężnej siły. Przez lata wokół tragedii na przełęczy, nazwanej potem od nazwiska lidera wyprawy przełęczą Diatłowa, narosło 77 hipotez i jeszcze więcej teorii spiskowych. Są tacy, którzy twierdzą, że studentów zabili Mansowie (lud zamieszkujący Ural Północny) za wtargnięcie na ich święte tereny, inni twierdzą, że to yeti, jeszcze inni, że młodzi ludzie mieli nieszczęście wpaść na uciekinierów z łagru, a są i tacy, którzy za przyczynę ich śmierci uznają eksperymenty wojskowe. Od lat tragedia na przełęczy inspiruje autorów książek, piosenek, a nawet gry komputerowej. Do inspiracji tym wydarzeniem przyznaje się także Krzysztof Domaradzki, autor powieści „Przełęcz”.
        „Przełęcz” to historia grupy studentów, która w 1959 roku postanawia wybrać się na zimową wycieczkę, by powalczyć o odznakę mistrzów sportu. W ostatniej chwili dołącza do nich dużo starszy przewodnik turystyczny. Grupa udaje się w niedostępne rejony Uralu Północnego. W 2020 roku prywatny detektyw Żenia Kowalczuk oraz pracownica prokuratury Anna Gamowa otrzymują zlecenie od zastępcy prokuratora generalnego, Lwa Fiodorowa, by wyjaśnić tragedię sprzed lat.
        Myślę, że do powieści Domaradzkiego można podejść w dwojaki sposób. Kluczem są słowa zamieszczone w blurbie, mówiące, że utwór jest „inspirowany” wydarzeniami na przełęczy Diatłowa. Tym, którzy oczekiwaliby połączenia faktów i zmyślenia, jak to miało miejsce w serialu „Martwa góra” (również inspirowanym tym zdarzeniem), droga obrana przez autora „Przełęczy” może nie przypaść do gustu. Tam bowiem, pozostawiono diatłowcom ich prawdziwe tożsamości. W „Przełęczy” natomiast zamiast Igora Diatłowa mamy Wiktora Gonczara, zamiast Ludmiły Danielę, zamiast Ziny Klarę. Ale zgadza się tak wiele faktów (data i cel wyprawy, liczba uczestników, ich życiorysy, teorie związane z tym, co się stało, bliskość plemion Uralu Północnego), że wszyscy, którzy choćby trochę interesują się sprawą, doskonale wiedzą, że chodzi o diatłowców.
        Ci, którzy oczekują dobrej powieści sensacyjnej, nie martwiąc się zupełnie o prawdę historyczną, mogą poczuć się usatysfakcjonowani. Jeśli o mnie chodzi, takie mieszanie rzeczywistości z fikcją (przy tak dużym udziale faktów, że i tak wiadomo, o jakich wydarzeniach mowa) nie do końca mi odpowiadało. Nie widzę potrzeby udawania, że Gonczar nie był powieściową wersją Diatłowa. Poniekąd rozumiem ten zabieg, bo nieliczni świadkowie tamtych wydarzeń i pozostali przy życiu krewni ofiar, mogliby sobie nie życzyć, by ich bliscy byli mieszani w fikcyjne wydarzenia, na przykład gwałt. Poza tym postaci Domaradzkiego są niekiedy tak odpychające, że może lepiej, iż nie otrzymały nazwisk rzeczywistych członków wyprawy. Wykorzystywanie w powieści personaliów prawdziwych osób, jak to ma choćby miejsce w przypadku książek i filmów, których bohaterką jest Agatha Christie, zawsze jest problematyczne i wydaje się nie do końca etyczne.
        Byłam bardzo ciekawa, którą z 77 teorii Domaradzki wybierze jako rozwiązanie swojej zagadki. Testy wojskowe? Próbę spotkania z obcym wywiadem, w trakcie której coś poszło nie tak? Atak miejscowego plemienia Mannów? Uciekinierów z łagru? A może jakieś przyczyny naturalne? Nie wiem, czy wybór autora mnie zadowolił, ale czy po sześćdziesięciu latach jakiekolwiek rozwiązanie by nas usatysfakcjonowało? Nie jestem też przekonana co do jego sensowności w ramach świata przedstawionego. Nie do końca rozumiem pobudki kierujące jednym z bohaterów, które doprowadziły do kluczowych dla powieści wydarzeń. Nie wiem, czy tłumaczenie ich błędem w postępowaniu, wypitym alkoholem lub szaleństwem nie jest pisarskim lenistwem.
        Koniec końców „Przełęcz” Krzysztofa Domaradzkiego to całkiem przyjemny mariaż faktów i pomysłów autora. Książka jest sprawnie napisana, chwilami trzyma w napięciu, bohaterowie dają się lubić i chce się im kibicować. Mam jednak wrażenie, że lepiej będą się bawić ci czytelnicy, którzy niewiele wiedzą o wyprawie Igora Diatłowa i jego przyjaciół z koła turystycznego.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej