Trochę treści, trochę formy
Max Porter wydał do tej pory dwie książki.
Tylko jedna nich, „Lanny”, została przetłumaczona na język polski. Jest także
poetą, autorem krótkich opowiadań i wywiadów. Już samo to, w jak wielu formach
literackich swobodnie się porusza, może świadczyć, że mamy do czynienia z osobą
niezwykle utalentowaną literacko. Czy nominowany do nagrody Bookera „Lanny”
jest na to dowodem?
Lanny przeprowadza się z
rodzicami do uroczej wioski pod Londynem. Tam poznają nowych ludzi, a chłopiec
zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym, niegdyś bardzo sławnym malarzem, Pete’em.
Pewnego dnia Lanny znika.
Tak z grubsza przedstawia
się zarys fabuły tej książki. Mógłby to być wstęp do niezłej powieści
obyczajowej, obrazującej na pierwszy rzut oka uroczą angielską wieś (gdzie, jak
wszyscy doskonale wiemy, poukrywani za ślicznymi firaneczkami mieszkańcy mają
swoje grzeszki, skrywane głęboko w szafach i sumieniach). Mógłby to być wstęp
do doskonałego kryminału o zaginionym dziecku i malarzu, o którym wiemy, że
jest winny, ale nie potrafimy mu tego udowodnić. Tak mogłoby być, ale nie jest.
Czym zatem jest „Lanny”?
Czymś znacznie, znacznie lepszym i… znacznie, znacznie gorszym zarazem. „Lanny”
to połączenie strumienia świadomości i realizmu magicznego. Otrzymujemy
narrację aż czterech postaci – matki chłopca, jego ojca, malarza i Praszczura
Łuskiewnika, miejscowej legendy, potwora z pnączy, który rzekomo porywa dzieci.
W najprostszym ujęciu
„Lanny” to opowieść o wrażliwym chłopcu, niezrozumianym i po części
nieakceptowanym przez otoczenie. Pomimo że tytułowy bohater wciąż pozostaje w
centrum uwagi, autor nigdy nie oddaje mu głosu. Poznajemy Lanny’ego przez
pryzmat osób, które mają z nim styczność – przede wszystkim matki, ojca i
malarza. Ale za sprawą Praszczura słyszymy też, co o Lannym i jego rodzinie
mają do powiedzenia wszyscy wokół. Dzięki temu otrzymujemy naprawdę
przerażający obraz społeczeństwa. Niemal każdy, kogo poznamy w tej historii,
choć dla świata ma zupełnie inną twarz, gnije od środka. Mama Lanny’ego pisze
mroczne, straszliwe kryminały i choć wszystkim tłumaczy, że to tylko praca, w
sadystyczny sposób zabija jeża, który utknął w studzience kanalizacyjnej.
Ojciec twierdzi, że kocha swojego syna, ale nazywa go „szajbusem” i cieszy się,
gdy chłopiec znika. A Praszczur? Baśniowy potwór, którego boją się dzieci?
Wszystko widzi, wszystko słyszy, ale niczego nie komentuje. I ostatecznie to
właśnie ten, którego wszyscy kojarzą ze złem i stanowi jego uosobienie, jest
tym niosącym wybawienie.
„Lanny” to bardzo ciekawy
eksperyment literacki – strumień świadomości wielu postaci, połączony z
elementami baśni (nieprzypadkowo to właśnie dziecko i artysta są wyjątkowymi
osobami, tymi, którzy mają przywilej widzenia świata w inny sposób,
kontaktowania się z tym ,co magiczne, związane z przyrodą, z folklorem).
Również pod względem
formalnym i wizualnym to książka bardzo nowatorska. Łapane przez Praszczura
kątem ucha dialogi wyginają się, falują. Graficzny zapis odpowiada sytuacji
łapania półsłówek, zdań wyrwanych z kontekstu. Podobnie do zapisu myśli
rodziców Lanny’ego i Pete’a nie użyto justowania. Jest chaotyczny, brak w nim
ładu, porządku.
Choć pozornie pozbawiona
fabuły, „Lanny” to świetna powieść. Nie jest to jednak książka dla wszystkich.
Znajduje się w niej zapis wszystkiego tego, co w ludziach najokropniejsze, co
zwykle skrzętnie ukrywają przed światem. To opowieść o mroku, który żyje pod
powierzchnią naszych skór, tak jak Praszczur żyje w kanałach tuż pod naszymi
stopami. To opowieść o złości, zazdrości, braku miłości, czystej złośliwości,
okrucieństwie i braku empatii. „Lanny” to także eksperyment formalny, co może
przeszkadzać niektórym czytelnikom w zaangażowaniu się w historię chłopca.
„Lanny” to dziwna
powieść, specyficzna – zarówno fascynująca, jak i odpychająca. Z całą pewnością
odróżnia się od niemal wszystkiego, co czytaliście do tej pory. W każdym razie
wątpię, by pozostawiła was obojętnymi. Zdecydowanie to nie jest jedna z tych
książek, o których można napisać „polecam” albo „odradzam”. To jedna z tych, na
temat których trzeba wyrobić sobie własne zdanie.
Komentarze
Prześlij komentarz