O dwóch takich, którzy planowali wskrzesić magię
„Jonathan Strange i pan Norrell” to debiutancka powieść Susanny Clarke.
Jest to historia dwóch tytułowych magów, którym przyszło działać na początku
XIX wieku w Anglii. Na Wyspach nie ma już magii. Jedynie w dawnych księgach
zachowały się opowieści o wielkich magach z zamierzchłych czasów oraz o Johnie
Uskglassie, chłopcu porwanym przez elfy, który powrócił do kraju i zawładnął
jego północną częścią dzięki znajomości elfie magii. Anglicy nazwali go Królem
Kruków.
Susanna Clark niewątpliwie stworzyła nie tylko powieść
fantasy. Stworzyła książkę ze wszech miar niezwykłą. Przede wszystkim opartą na
XIX wiecznym sposobie narracji z narratorem autorialnym, który co jakiś czas
wychyla się spośród stronic, by stwierdzić, że żył w czasach dziania się
opisywanej przez siebie historii, a relacjonowane wydarzenia zna z pierwszej
ręki i od podszewki. Styl Clarke tak dobrze naśladuje XIX wieczny sposób
narracji, że autorstwo „Jonathana Strange’a i pana Norrella” śmiało można by
przypisać którejś z sióstr Bronte, Jane Austen lub Thackerayowi. Wprost
zachwyca dbałość o szczegóły i znajomość realiów ówczesnego życia, prezentowane
przez autorkę.
Po drugie opowieść wzbogaca również wplecenie w wydarzenia
opisane w książce autentycznych postaci, uczynienie z nich integralnych
bohaterów opowieści. Możemy przeczytać, że autorem jedynego wspólnego portretu
Norrella i Strange’a jest nikomu jeszcze nieznany malarz, Francisco Goya. We
Włoszech Strange spotyka się także z lordem Bayronem, dla którego staje się
pierwowzorem maga z pewnego bardzo słynnego poematu. Strange bierze udział w
wojnach napoleońskich, spotyka króla Jerzego III. Wyliczankę tę można by
jeszcze mnożyć.
Na uwagę zasługuje złożoność świata przedstawionego.
Mnogość postaci, które na przestrzeni trzech tomów (czytałam wydanie
Wydawnictwa Literackiego, które uważam zresztą za znacznie ładniejsze, niż to
zaproponowane kilka lat później przez Maga) spotykają się ze sobą, wpływają
nawzajem na swoje losy, jest niesamowita. Co więcej, Clarke uzupełnia świat
przedstawiony o magiczną przeszłość, sięgającą niemal dziesięć wieków wstecz.
Jest to z jednej strony znana nam doskonale XIX wieczna rzeczywistość, w której
magii niby już nie ma, a czasy, gdy elfy służyły magom dawno odeszły w
zapomnienie, z drugiej czary odbywają się przecież na oczach narratorki i jej
współczesnych. Zatem magia i jest, i jednocześnie jej nie ma.
Serdecznie polecam
Wam lekturę tej powieści. Choć nie należy do najprostszych, bo to zdecydowanie
coś więcej, niż historyjka do poczytania w niedzielne popołudnie, jej poznanie
sprawi Wam satysfakcję. A gdy już to zrobicie, sięgnijcie po serialową
ekranizację. Gwarantuję, nie poczujecie się zawiedzeni!
Jestem skłonna zaryzykować
OdpowiedzUsuńBardzo lubie magiczne klimaty, chociaż te przypisy trochę odrzucają. Ale warto spróbować, czyż nie? :)
OdpowiedzUsuńOptymista
Warto spróbować. Zawsze warto ;).
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńKsiążki niestety nie czytałam. Za to obejrzałam serial i jestem zachwycona! Świetny, pięknie nakręcony, można go "łyknąć" jednym tchem. Polecam!
OdpowiedzUsuń