Kruchość porcelany

 

„Porcelana” to nowa seria, która w marcu ukazała się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics. Jak we wstępnie zaznaczają autorzy, jest to propozycja, która wyrosła z ich miłości do mrocznych baśni, przygody i awanturniczych opowieści. Stanowi wszystko to, z czym Chris Wildgoose i Benjamin Read chcieliby być kojarzeni.

„Dziewczynka”, tom otwierający serię, jest opowieścią o małej żebraczce. Porzucona przez rodziców dziewczynka dołączyła do szajki małych ulicznych łotrzyków. Przywódczyni bandy, Belle, zmusza ją, by zakradła się do domu tajemniczego mężczyzny, którego miejscowi uważają za czarodzieja, i okradła go. Podczas włamania dziewczynka zostaje przyłapana, a starszy mężczyzna, zdjęty litością, proponuje jej, by z nim zamieszkała. Szybko okazuje się, że nie jest on czarodziejem, a alchymikiem ( w tekście nigdy nie pada wyjaśnienie, skąd tak dziwna odmiana słowa) i zajmuje się produkcją żywej porcelany.

„Porcelana” to bardzo udany mariaż różnych klimatów i tropów. Akcja rozgrywa się w na poły XIX-wiecznym mieście. Dużo tu speampunku, wyczuwa się klimat „Fullmetal Alchemist” oraz „Westworld”. Zauważalna jest też bardzo wyraźna inspiracja baśniami Hansa Christiana Andersena. Główna bohaterka to dziewczynka z zapałkami na miarę dzisiejszych czasów – pewna siebie, wyszczekana, potrafiąca o siebie zadbać. „Dziewczynka” zawiera wszystko, co powinna mieć w sobie dobra historia – niejednoznacznego bohatera, któremu trochę współczujemy, a trochę nas odpycha, szczyptę tajemnicy, dobrze wykreowany świat.

Choć w „Porcelanie” nie znajdziemy nic zaskakującego, a temat tego, jak daleko można się posunąć w rozwijaniu technologii i pracy nad osiągnięciem nieśmiertelności czy doskonałości człowieka, to historia nadal potrafi wciągnąć. Nieważne jak wiele razy będziemy opowiadać o potworze Frankensteina, ta opowieść zawsze będzie budzić grozę i niesmak. Zwłaszcza, jeśli jak w przypadku komiksu Chrisa Wildgoose’a i Benjamina Reada, robi się to tak dobrze.

Estetycznie „Porcelana” bardzo mi się podoba. Rysunki oddają baśniowy charakter historii. Chwilami potrafią być też bardzo zabawne, gdyż porcelanowi ludzie mają dość zaburzone proporcje (bawią, dopóki nie przekonamy się, co się za tym wszystkim kryje). Kolory również są bardzo przyjemne dla oka. Króluje tu właściwie biel i błękit śniegu oraz porcelany, ale na pozostałe kadry, utrzymane w większości w pastelowych barwach również przyjemnie się patrzy.

Dodatkowym smaczkiem są rysunki koncepcyjne, zwłaszcza, że opatrzono je krótkimi komentarzami twórców, którzy opowiadają, w jaki sposób i dlaczego zmieniały się ich wizje postaci.

Uważam, że „Porcelana” to bardzo udany album i z zainteresowaniem będę śledzić, jak dalej potoczy się ta opowieść. Pierwszy tom ma ponadto tę zaletę, że jest w zasadzie skończoną historią, więc nie musicie obawiać się, że pozostawi was ze zwrotem akcji, na którego wyjaśnienie trzeba będzie czekać do następnego odcinka.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej