To, co dzieje się na lądzie, pod wodą też się zdarza


Meluzyna to imię legendarnej morskiej czarodziejki, która była piękną kobietą z ogonem węża morskiego. Philip Reeve, autor bardzo dobrze przyjętych „Zabójczych maszyn”, tym razem powrócił z historią dla dzieci, której bohaterką jest dziewczynka nosząca to niezwykłe imię.
    Meluzyna jako niemowlę została wyrzucona na morski brzeg i odnaleziona przez pracującego nieopodal strażnika wybrzeża, pana Noctisa. Gdy mężczyźnie nie udało się odszukać jej rodziny, adoptował dziewczynkę. Jedenaście lat później zginął w morskich odmętach, a jego stanowisko, które mogło być piastowane tylko przez kogoś z jego rodu, miało pozostać nieobsadzone do momentu przybycia jego młodszego brata, Williama. Meluzyna postanawia przez ten czas pełnić obowiązki strażnika i wypatrywać, czy z morza nie wyłania się legendarny potwór Gorm.
    Najnowsza powieść Reeve’a to zręczne połączenie fantastyki i przygody. Autor wykreował świat bardzo podobny do XIX-wiecznej Anglii, w którym współegzystują trolle, morskie potwory i czarownice, a wiara w ludowe podania jest bardzo silna. Meluzyna żyje na styku tych dwóch światów. Jej wujek Will ma racjonalne, naukowe podejście i uważa, że mieszkańcy Burzomorza wierzą w dawne zabobony od dawna niemające racji bytu, ale dziewczynka zaprzyjaźnia się z trollicą przekonaną, że należy wciąż spoglądać w morze i wypatrywać zagrożenia. Co silniej przemówi do Meluzyny – czucie i wiara czy mędrca szkiełko i oko?
    Autor ciekawie rozwinął także wątek rodzicielstwa i przynależności. Kto więcej mówi o nas, kto jest ważniejszy – ten, z kim dzielimy krew, ale nigdy nie widzieliśmy go na oczy, czy też ludzie, z którymi nie jesteśmy spokrewnieni, ale dbali o nas, wychowali? W swojej nowej książce Reeve sugeruje, że nie każdy nadaje się na rodzica i powinien nim być, a krewni to tak naprawdę ci ludzie, których sami wybierzemy i którzy się o nas troszczą.
    Książka czerpie z najlepszych wzorców powieści przygodowej. Choć historia jest bardzo prosta i chwilami aż prosiłaby się o rozwinięcie, to nie pozwala nam się nudzić. Akcja jest wartka, dzieje się dużo, różnorodnie i ciekawie. Postaci są wyraziste, dają się lubić lub wręcz przeciwnie, wydają się nieco odpychające, a niektóre wzbudzają współczucie.
    Czerpałam przyjemność z lektury „Meluzyny Noctis i mrocznej głębi”, a nie o każdej książce dziecięcej mogę to powiedzieć. Nie uważam, żeby była to pozycja w jakiś sposób wyjątkowa czy zapadająca w pamięć, ale to solidny kawałek niezłej przygody. „Meluzyna” może śmiało konkurować z „Baśnioborem” czy „Percym Jacksonem”.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej