Filmowy Kalendarz Adwentowy, odcinek 3

 

W mojej głowie święta trwają gdzieś tak właśnie do Trzech Króli, więc zanim się zabiorę za rozbieranie choinki i czekanie na następne święta, podrzucam Wam ostatnią porcję filmów świątecznych. Może ktoś jeszcze skorzysta. Zwłaszcza, że jeden z nich jest tym, na który najbardziej czekałam.

 


1. „Prezent od Tiffany’ego”

Chyba na żaden świąteczny film nie czekałam równie mocno, co na ten. Bardzo lubię Zoey Deutch i żałuję, że do tej pory zagrała w tak niewielu filmach. Gdy się więc dowiedziałam, że wzięła udział w świątecznej komedii romantycznej Amazonu, nie mogłam obok tej historii przejść obojętnie. Ona jest właścicielką piekarnio-restauracji, on wdowcem z dziewięcioletnią córką i pisarzem. Ona ma chłopaka, on dziewczynę. On chce kupić u Tiffany’ego pierścionek zaręczynowy, jej chłopak ładne, ale niedrogie kolczyki. Potem jest niegroźny wypadek samochodowy i kolczyki trafiają do pisarza, a do chłopaka naszej miłośniczki wypieków pierścionek zaręczynowy. Chcąc odzyskać pierścionek, nasz pisarz poznaje panią od chleba. Widzi jednak pierścionek na jej palcu i postanawia nie robić jej przykrości. Nie mówi jej prawdy. Kombinuje, jak tu pierścionek odzyskać, coraz bardziej zbliżając się do dziewczyny. Chciałam się zachwycać, ale się nie zachwyciłam. Nowy Jork świąteczny i ładny, ale bez przesady. Jakoś zabrakło magii. Poprawny film, ale oglądałam jednym okiem.

 


2. „Życzliwość na święta”

Ten film zapamiętam głównie z tego, że grała w nim Kelly z „Beverly Hills”. Opowieść o małej mieścinie, w której nieoczekiwanie dobry samarytanin zaczyna pomagać mieszkańcom – a tu kupuje miastu choinkę, a to żywność dla lokalnego schroniska. Sprawą zaczyna się interesować dziennikarz. Jedzie do miasteczka, wyśledzić samarytanina. Podczas swojego śledztwa poznaje właścicielkę lokalnego biura podróży. Zaczynają się ze sobą spotykać. Nic takiego. Przyjemna historia o tym, że dobrze jest robić bezinteresownie miłe rzeczy dla innych osób.

 


3. „Znowu Gwiazdka”

Aspirująca aktorka, upadający teatr i reżyser, który chce wystawić „Opowieść wigilijną”. Rzekomo nowa, błyskotliwa interpretacja, bo Scrooge ma być kobietą. Rolę dostaje nasza bohaterka kelnerka/aktorka. Angażuje się, robi wszystko, żeby uratować teatr. Okazuje się, że z reżyserem zna się z dawnych lat i kiedyś ją wystawił. Teraz dawna znajomość odżywa. Nie było strasznie, ale przeciętnie do bólu zębów już tak.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej