Brakuje blasku tej koronie, oj brakuje
Po „Koronę w mroku” sięgnęłam zachęcona pozytywną opinią Darii z bloga
„Więcej Książków” (swoją drogą świetny blog, gorąco polecam, zwłaszcza młodym).
Jest to właściwie drugi tom cyklu Sary J. Mass, ale pierwszego nie udało mi się
dostać. Zabrałam się za lekturę pełna zapału, oczekując świetnej rozrywki,
wciągającej historii.
Celaena Sardothien
jest królewską zabójczynią – osobą, która na zlecenie króla, skrytobójczo likwiduje
jego wrogów. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje od władcy zlecenie zabicia
swojego dawnego znajomego, który rzekomo ma uczestniczyć w spisku przeciw
monarsze. Zanim dokona wyroku, Celaena postanawia zdobyć możliwie największą
ilość informacji na temat rzekomego spisku i uczestniczących w nim osób.
Po pierwsze primo,
„Korona w mroku” jest bezpośrednią kontynuacją, a nie osobną historią, więc
dobrze jest ją czytać, znając pierwszy tom, gdyż autorka często odwołuje się do
zawartych w nim wydarzeń. Po drugie primo, bohaterka „Korony w mroku” ma
osiemnaście lat i jest to seria zdecydowanie dla czytelników w tym wieku.
Dorosły czytelnik poczuje się nią, moim zdaniem, średnio usatysfakcjonowany.
Mamy tu bowiem wiele elementów typowych dla powieści adresowanych do young adults (względnie typowych dla
powieści fantasy autorstwa Katarzyny Michalak) – samotnego bohatera rzuconego w
mroczny świat, dwóch przystojniaków, z których jeden jest księciem, a drugi
jest zabójczo przystojny (ach te dylematy!), duchy zmarłych władczyń, ciemne
moce i tajemnicę do rozwiązania.
No nie, nie
podobało mi się. I to wcale nie dlatego, że historia jest prosta i właściwie
przewidywalna. Wciągnęła mnie nawet, więc wybaczam jej te niedoskonałości.
Świat przedstawiony też nawet całkiem zgrabnie opisany. Jednakże, w moim
odczuciu, jedna rzecz skreśla „Koronę w mroku” definitywnie. Właściwie istnieje
jedna rzecz, która skreśliłaby dla mnie każdą książkę. Nie znoszę, gdy
bohaterowie są kretynami. „Kretynami” w tym sensie, że głowią się nad jakąś
zagadką, jakby była super-hiper-mega trudna, a czytelnik rozszyfrował ją
20/50/100 stron wcześniej. Wkurzające. W tym przypadku tak właśnie jest.
Bohaterka pół książki głowi się nad zagadką, której rozwiązanie przyszło mi do
głowy zaraz po jej przeczytaniu.
Mimo pozytywnych
opinii, stwierdzam więc, że „Korona w mroku” to nie jest to, co tygryski lubią
najbardziej. Taka tam sobie masówka dla młodzieży. Moim zdaniem nic
wybijającego się.
Komentarze
Prześlij komentarz