Tajemnica, oberża, straszliwy wuj i biedna dziewczyna

 


Daphne du Maurier napisała sporo książek, które nawet dziś, kilkadziesiąt lat od premiery, są dobrze znane i kochane przez kolejne rzesze czytelników. Każdy z jej utworów, czy to „Rebeka” i „Moja kuzynka Rachela”, czy nowela „Ptaki” i „Zatoka Francuza” ma swoich wiernych wielbicieli. Była też nazywana muzą Hitchcocka, gdyż wiele jej dzieł zostało przeniesionych na ekran właśnie przez mistrza grozy. Nie inaczej stało się też z najnowszą propozycją wydawnictwa Albatros, opublikowaną w ramach serii butikowej. Mowa tu o „Oberży na pustkowiu” (w oryginale powieść nosi tytuł „Oberża Jamajka” i pod takim tytułem znajdziecie Hitchcockowską ekranizację).

Mary ma dwadzieścia kilka lat i właśnie umarła jej matka. Jej ostatnim życzeniem było, by po jej śmierci córka zamieszkała z ciotką. Pragnąc spełnić wolę rodzicielki, dziewczyna przeprowadza się do ciotki Prudence, która wraz z mężem prowadzi cieszącą się złą sławą oberżę Jamajka, położoną na kompletnym odludziu. Dziewczyna odkrywa nie tylko fakt, że ciotka nie jest szczęśliwa w małżeństwie, a jej wuj to pijak i przemocowiec, ale także to, że w Jamajce zatrzymują się typki spod ciemnej gwiazdy. W oberży zdecydowanie źle się dzieje. Mary nie potrafi jednak powstrzymać ciekawości, co sprawia, że szybko wpada w tarapaty i sprowadza niebezpieczeństwo na siebie i rodzinę.

Czy „Oberża na pustkowiu” to najlepsza powieść du Maurier? Właściwie nie. Podobała mi się w zasadzie mniej niż „Rebeka” i „Moja kuzynka Rachela”, ale mimo wszystko to nadal świetna książka. Ma to wszystko, co do tej pory odnajdywałam w twórczości pisarki – niepokojący, duszny klimat, nieustające poczucie zagrożenia, sprawiające, że chce się coraz szybciej przekładać strony, tajemnicę, w obliczu której staje główna bohaterka (albo bohater, jak to było w przypadku „Mojej kuzynki Racheli”). Wszystkie te elementy sprawiają, że zawsze doskonale się bawię, czytając du Maurier.

Oczywiście pewnych rozwiązań fabularnych bardziej doświadczony czytelnik domyśli się szybciej, niż chciała tego autorka. Jedna z głównych złych postaci ginie w zupełnie niesatysfakcjonujący sposób, a tożsamość osoby, która pociągała za sznurki jest… do przewidzenia. W dodatku ta postać zdecydowanie zbyt dużo i górnolotnie mówi (do tego stopnia, że zaczyna wypadać śmiesznie). Niemniej mimo tych drobnych wad to naprawdę kawał dobrej opowieści.

Nie podobało mi się też, jak narratorka-bohaterka definiuje kobiety. W jej oczach są słabe. Nie potrafią przeciwstawiać się złej, niszczycielskiej sile uczucia. Mary usprawiedliwia miłość typu „pije i bije, ale i tak go kocham”. Wiem, że taka postawa wynika poniekąd z czasów, w których żyła autorka, ale z dzisiejszego punktu widzenia trudno mi się z tym pogodzić. Skoro du Maurier chciała ze swojej bohaterki zrobić buntowniczkę, to dlaczego wykreowała ją na osobę tak podatną na toksyczną miłość?

Na pochwałę z pewnością zasługuje wydanie. Jak zawsze w serii butikowej mamy do czynienia z twardą oprawą, piękną obwolutą i niesamowicie klimatyczną ilustracją na pierwszej stronie. Kartki i druk są bardzo dobrej jakości, jest także pasująca kolorystycznie do całości kapitałka.

Czy „Oberża na pustkowiu” to powieść wybitna? Absolutnie nie. Daphne du Maurier to pierwszorzędna pisarka drugorzędna. Mistrzyni snucia pełnych napięcia opowieści. Czasami potrafi w nie wpleść prawdę o życiu i pewną mądrość (choć może akurat nie w tym przypadku), stworzyć coś więcej niż zgrabną historyjkę. Niemniej jej utwory to kawał najlepszej z możliwych literatury popularnej. Na wakacje jak znalazł. Brać i czytać.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej