Pisarze i czytelnicy według Sowy
W zasadzie rzadko
czytam powieści obyczajowe. Do przeczytania „Części intymnych” Izabeli Sowy
skłoniła mnie entuzjastyczna recenzja na blogu Subiektywnie o książkach. W
notatce o powieści przeczytałam, że bohaterem jest pisarz, a fabuła opowiada o
środowisku pisarsko-wydawniczo-czytelniczym. Nigdy wcześnie Sowy nie czytałam,
pomyślałam sobie, że można spróbować.
Bohaterem „Części intymnych” jest
Janusz, pisarz, któremu średnio się wiedzie. Przez przypadek (zakład z kolegą z
pracy) napisał jeden bestseller, na dodatek okrzyknięty przez krytyków
rewelacyjną powieścią. Bohater od tamtej pory stara się napisać coś równie
dobrego, ale nie bardzo mu wychodzi. By podreperować finanse czasem udzieli
bzdurnego wywiadu dla czasopisma, innym razem wybierze się w podróż po Polsce,
odbywając spotkania autorskie.
„Części intymne” przedstawiają
ironiczno-zabawny obraz autorów, czytelników i bibliotekarzy. Janusz podróżuje od wioski do wioski. Spotyka
różnych ludzi – bibliotekarki, dyrektorki wiejskich domów kultury, czytelników,
uczniów.
Mam kłopot z tą książką. Z jednej
strony czyta się ją przyjemnie. Jest taka słodko-gorzka, jak migdały. Janusz od
czasu do czasu rzuci jakąś mądrością życiową w stylu Paulo Coelho, ale świetnie
zdaje sobie z tego sprawę i sam z siebie żartuje, co ewentualnemu krytykowi
wytrąca broń z ręki. Jest też (boleśnie?) prawdziwa – choćby opis fiokowania
się starszych pań, uczestniczek Dyskusyjnych Klubów Książki, na spotkanie z
„panem autorem”. Z drugiej strony strasznie to wszystko stereotypowe –
czytelniczki są zahukane albo wulgarne (jeśli to uczennice), bibliotekarki
głupie, a autorzy uwielbiają się rozpijać. Jeśli liczycie na pogłębioną
opowieść o rynku wydawniczym w Polsce, tu jej nie znajdziecie i poczujecie się,
jak ja, rozczarowani.
Czy poleciłabym „Części intymne”
Izabeli Sowy? Jeśli ktoś szuka niezobowiązującej powieści obyczajowej, owszem.
Jeśli liczylibyście, tak, jak i ja liczyłam, na wniknięcie w układ
autor-wydawnictwo-czytelnik i poznanie tego świata od kuchni, zawiedziecie się.
W tej kwestii powieść właściwie ślizga się po powierzchni tematu. Tako rzeczę
Wam ja, Pani z biblioteki
Przyznam, że rozważałam przeczytanie tej książki... teraz już sama nie wiem ;) Chyba jednak sobie odpuszczę... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/
A ja z chęcią poczytam sobie jakąś niezobowiązującą obyczajówkę :)
OdpowiedzUsuńLubię obyczajówki, w tym te nasze rodzime :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za komentarze. Sprawiacie, że chce mi się pisać :).
OdpowiedzUsuń