Błędy młodości
Ian McEwan to brytyjski pisarz będący autorem wielu głośnych i chętnie
przenoszonych na ekran powieści. Wystarczy tu choćby wspomnieć ostatnie
premiery, takie jak „Na plaży Chesil” czy „Dziecko w czasie”. W 1998 roku
otrzymał Nagrodę Bookera za powieść „Amsterdam”. Za jego najsłynniejszą książkę
uznaje się jednak wydaną w 2001 roku i zekranizowaną sześć lat później przez
Joego Wrighta „Pokutę”, z Keirą Knightley i Jamesem McAvoyem w rolach głównych.
Trzynastoletnia Briony widzi przez okno dziwną scenę między
swoją siostrą a synem ich służącej, Robbiem. Dziewczyna rozbiera się do
bielizny i na oczach chłopaka wchodzi do basenu. Tego samego dnia Briony
przyłapuje ich także w bibliotece. Zajście interpretuje jako napaść seksualną.
Kiedy tej samej nocy dochodzi do gwałtu na ich piętnastoletniej kuzynce, Lolii,
która wraz z braćmi przebywała w odwiedzinach u matki dziewcząt, Briony
wskazuje Robbiego jako sprawcę. Za sprawą oskarżenia chłopak trafia do więzienia.
Zakochana w nim siostra Briony, Cecilia, nie wierzy w jego winę. Obiecuje mu,
że będzie czekała. Po wyjściu z więzienia Robbie trafia jednak na front, a
Cecilia zostaje pomocą medyczną w szpitalu.
„Pokuta” została skonstruowana zarówno w bardzo przemyślany,
jak i specyficzny sposób. Po pierwsze mamy tekst rzekomej książki Briony
Tallis, której akcja toczy się przez pięć lat, od 1935 do 1940 roku. Po drugie
mamy jeszcze pewnego rodzaju posłowie, którego bohaterką jest już dojrzała
Briony, siedemdziesięciokilkuletnia pisarka. Dowiadujemy się od niej, co we
wcześniejszym tekście było prawdą, a co okazało się fikcją literacką. Po
trzecie mamy podział całości na cztery części, których bohaterami są zupełnie
różne osoby – Briony Tallis, cicha dziewczyna z nadmiernie rozwiniętą
wyobraźnią i rozedrganym życiem wewnętrznym i Robbie Turner, żołnierz
próbujący przedostać się na plażę w Dunkierce, a w kolejnych dwóch znów
pojawia się Briony – osiemnastoletnia, usiłująca naprawić swój czyn i
staruszka, która wciąż odbywa tytułową „pokutę”. Po czwarte to niesamowity
zapis strumienia świadomości bohaterów – Briony na różnych etapach życia,
Cecilii, Robbiego. Niejednokrotnie pisarz ukazuje nam jakieś wydarzenie z kilku
perspektyw. Sztandarowym przykładem jest tu scena przy fontannie, prowadzona z
perspektywy obojga kochanków i podglądającej ich dziewczynki. A jednak, choć
każdy opis nieco się różni i wzbogaca całość o nowe szczegóły, Ian McEwan
poległ, bowiem narracje te są niezwykle podobne pod względem języka i kompozycji.
Tymczasem nie wystarczy przekręcić kilku słów w narracji dziewczynki, a
mężczyźnie dodać erotyczne myśli. Stylizacja powinna tu zostać daleko bardziej
posunięta. Skoro już pisarz zdecydował się na tak ryzykowny zabieg, jego
spektakularne potknięcie się powoduje tym większy zawód.
Choć akcja dzieje się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, tak
naprawdę dotyczy zaledwie kilku dni - dnia spotkania przy fontannie, dnia
dotarcia przez Robbiego do Dunkierki, dnia ślubu Marshallów oraz urodzin
siedemdziesięciosiedmioletniej Briony Tallis. Zaledwie cztery dni i dwie noce
na czterystu stronach powieści, choć oczywiście pełno tu retrospekcji i odwołań
do innych momentów z życia bohaterów. To jeden z tych przykładów, kiedy
objętość zdecydowanie szkodzi książce. Byłabym wdzięczna gdyby McEwan
oszczędził mi kilkunastostronicowych opisów migreny Emily Tallis (absolutnie
nic nie wnoszą do całości) czy przygotowań do sztuki. Rozumiem, że poprzez
długaśne wynurzenia Briony mieliśmy poznać ją jako dziecko oraz to, dlaczego
jej wybujała wyobraźnia doprowadziła do tragedii, ale czytając narrację
prowadzoną z punktu widzenia tej głupkowatej smarkuli, miałam ochotę wyrzucić
książkę przez okno. Gdyby nie obowiązek, pewnie zrezygnowałabym z dalszej
lektury, bo nie miałam cierpliwości do tych ponad stu stron gadaniny starej
malutkiej. I odbyłoby się to ze szkodą dla mnie, bo nie zrozumiałabym, jakim
świetnym tekstem jest w istocie „Pokuta”. Oczywiście gdy się już przebrnie
przez bajdurzenie trzynastoletniej Briony.
„Pokuta” to niewątpliwie wartościowa książka opowiadająca o
tym, jak jedno, źle zinterpretowane zdarzenie, może przekreślić kilka ludzkich
istnień. Jest to też opowieść o miłości i pragnieniu zadośćuczynienia za swoje
czyny. To historia o winie i o karze, którą być może ponoszą ci, którzy
powinni. Jest to wreszcie opis życia w przededniu wojny, w społeczeństwie
opartym na podziałach klasowych. Oraz opowieść o samej wojnie.
Z całą pewnością nie jest to tekst dla każdego. Potrafi być
piekielnie odrzucający. Ale został też świetnie skonstruowany i przemyślany od
strony formalnej. To najlepsze wykorzystanie strumienia świadomości na
przestrzeni ostatnich lat. Książka zdecydowanie warta poznania, choć chwilami
może irytować. Och, jak bardzo!
Dla mnie strasznie irytująca okazała się pierwsza część powieści: ten język był strasznie nieprzyjemny, choć rozumiem zabieg autora. Książkę cenię, ale... w filmie gra McAvoy. Dlatego jeśli do historii wrócę to raczej do ekranizacji. XD
OdpowiedzUsuńMoja absolutnie ulubiona książka, aczkolwiek samego McEwana uważam za tycieńką odrobinę przereklamowanego ;) Nawiasem mówiąc, polskie tłumaczenie jest podobno takie sobie - nie wiem jak w wydaniu, które recenzujesz, ale pamiętam, że w moim np. tłumacz zupełnie zmienił wymowę ostatnich akapitów zakończenia (co odkryłam przypadkiem na jakimś wykładzie na studiach, gdzie czytaliśmy fragmenty w oryginale). Być może ten brak różnic w narracji też wynika z kiepskiego przekładu?
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie inne książki McEwana, były dobre. Mam jeszcze jedną w biblioteczce, do czytania, a "Pokutę znam tylko z filmu. Mnie proza Mc Ewana przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuń