Mieszkając w zamku


Shirley Jackson początkowo publikowała swoje utwory w gazetach – w „New Yorkerze”, „Redbooku”, „The Saturday Evening Post” i „The Ladies' Home Journal”. W 1948 roku wydała swoją pierwsza powieść – „The Road Through The Wall”. Pisała powieści obyczajowe, bajki dla dzieci, opowiadania i powieści grozy. I to właśnie dwie książki z tego gatunku, „Nawiedzony Dom na Wzgórzu” oraz „Zawsze mieszkałyśmy w zamku”, uznaje się za jej sztandarowe dzieła. Obie wznowiło w tym roku wydawnictwo Replika.
Mary Katherine, jej starsza siostra Constance i niepełnosprawny wuj Julian mieszkają w starej rodowej posiadłości. Kilka lat wcześniej rodzinę spotkała tragedia, jej pozostali czterej członkowie zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach – po spożyciu arszeniku, który znajdował się w stojącej na stole cukiernicy. Podejrzenia padły na Constance, która przyznała się, że otruła bliskich, a na dodatek umyła naczynie. Kiedy jednak, już w sądzie, wszystkiemu zaprzeczyła, została uniewinniona. Teraz rodzina mieszka samotnie, otoczona przez nienawidzących ich ludzi z pobliskiego miasteczka.
Choć „Nawiedzony Dom na Wzgórzu” i „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” dzielą zaledwie trzy lata, drugi tekst jest o niebo lepszy. Dialogi nie rażą już taką straszliwą sztucznością jak w przypadku „Domu”, bohaterowie nie są tak papierowi i denerwujący, a historia wciąga. I choć zagadkę poprowadzono w taki sposób, iż dostajemy naprawdę masę wskazówek dotyczących tego, co mogło się wydarzyć tamtego feralnego dnia (co sprawia, że gdy docieramy do suspensu, nikogo on już chyba nie dziwi, przynajmniej nie dziś), to „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” nie trąci tak straszliwie myszką, jak wcześniejsza powieść autorki i znacznie lepiej oparło się próbie czasu.
Na pierwszy rzut oka „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” to historia grozy opowiadająca dzieje psychopatki. To jednak również dzieje nienawiści, okrucieństwa, ciemnoty oraz braku reakcji na rozgrywający się nieopodal ludzki dramat. Pod opowieścią o psychopatce kryje się bowiem historia o okrutnych ludziach, wśród których żyła, a którzy sami siebie uznawali za zupełnie normalnych.
Choć „Nawiedzonym Domem na Wzgórzu” nie byłam zachwycona, to „Zawsze mieszkałyśmy w zamku”  polecam z całego serca. To powieść gotycka w najlepszym wydaniu. Z dziwnymi bohaterami, rodzinnym sekretem oraz starym domostwem, którego nienawidzą wszyscy w okolicy. Choć liczy już sobie pięćdziesiąt sześć lat, zestarzała się bardzo dobrze i dziś również może stanowić przyjemną rozrywkę.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej