Poddaj się, Ameryko!


Caleb Carr jest pisarzem i wykładowcą uniwersyteckim. Zawodowo zajmuje się historią wojskowości. To autor powieści, scenariuszy filmowych i teatralnych. Rozgłos przyniósł mu przede wszystkim dziejący się w epoce wiktoriańskiej „Alienista”, którego w 2018 roku, jako kilkuodcinkowy serial, przeniosła na ekrany telewizja TNT. Teraz nakładem wydawnictwa Rebis ukazała się jego najnowsza książka „Miasteczko Surrender”.
Trajan Jones jest profilerem. Od lat na wykłada na uniwersytecie, bowiem w czasach swojej pracy w Nowym Jorku zadarł z niewłaściwymi ludźmi. Kiedy w jego okręgu zaczynają ginąć nastolatki, a wszystko wskazuje na działania seryjnego mordercy, policja prosi Jonesa o konsultacje. W sprawę angażuje się także jego przyjaciel oraz nastoletni chłopak, Lucas, który pewnego dnia nieopacznie wdarł się na teren farmy Jonesów.
„Miasteczko Surrender” to interesująca książka z kilkoma mocnymi punktami. Podoba mi się tło obyczajowe tej powieści – cała historia dzieci porzucanych przez rodziców i skazanych na łaskę państwa jest naprawdę bardzo ciekawie pomyślana. Carr po raz kolejny zadbał także o wątek kryminalny. Znajdziemy tu masę smaczków dla miłośników kryminalistyki i kryminologii, gdyż pisarz nie prześlizguje się po śledztwie, lecz oddaje je ze szczegółami.
W zabawny, a zarazem ciekawy sposób Carr nawiązał także do swoich książek o Laszlo Kreislerze. Fani „Alienisty” z całą pewnością poczują się usatysfakcjonowani, bowiem autor nie odcina się od swojego dziedzictwa, wręcz przeciwnie, czerpie z niego garściami.
Powieść nie jest jednak pozbawiona wad. Przede wszystkim, zupełnie tak samo jak „Alienista”, wydaje się przegadana. Ma ponad siedemset stron. I choć jest bardzo ciekawa, a akcja w zasadzie nie nuży, spokojnie można by skrócić ją o jakieś dwieście. Druga kwestia dotyczy fabuły. „Miasteczko Surrender” zdecydowanie sugeruje, że zaoferuje nam więcej, niż ostatecznie daje. Rozwiązanie intrygi, choć nawiązuje do współczesnych kłopotów trawiących Stany Zjednoczone, jest jednak znacznie prostsze niż początkowo zapowiadano. Choć rozumiem zamysł autora, by odwołać się do aktualnych problemów, to z tego powodu intryga kryminalna zdaje się iść po linii najmniejszego oporu. Nie do końca podoba mi się też postać Lucasa. To taki typowy „mały stary”. Autor przypisuje mu wachlarz cech, których z cała pewnością nie posiadałby chłopak w tym wieku. Rozumiem zainteresowanie kryminologią i kryminalistyką, ale nie sądzę, by trzynastolatek zachował zimną krew, widząc zwłoki lub w momencie, gdy do niego strzelają.
Mimo drobnych niedociągnięć „Miasteczko Surrender” warte jest przeczytania. To bardzo solidnie napisany kryminał. Dla fanów autora zdecydowanie pozycja obowiązkowa. Dla fanów dobrych historii kryminalnych także.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej