Nic nowego
Gdy na rynku
wydawniczym zaczęły pojawiać się pozycje pokroju „Heroiny” Tomasza Piątka,
„Osiem cztery” Mirosława Nahacza, czy „Lubiewa” Michała Witkowskiego, wzbudzały
skrajne emocje. Jednych zachwycały, w innych wywoływały oburzenie,
zbulwersowanie czy niesmak. Szokowały, prowokowały do dyskusji. „Wódka, seks i
nikotyna” autorstwa Marcina Piędla. wpisuje się tematycznie w ten właśnie nurt.
Jest to opowieść o losach Oliviera, młodego,
zblazowanego mężczyzny, który uważa, że matkę ma po to, aby całe życie na niego
pracowała. Bohater nie ma pomysłu ani na siebie, ani na swoje życie. Wypełnia
je więc snuciem się po barach, uprawianiem seksu i braniem narkotyków. Poza
tymi czynnościami trudno doszukiwać się w powieści jakiegokolwiek ciągu
przyczynowo-skutkowego. To bardziej ciąg luźno splatających się ze sobą
obrazków.
Autor nie
ukrywa, że opisuje świat, który doskonale zna. Na plus należy zaliczyć, iż
powieści nie brak autentyzmu. Próżno tu jednak szukać drugiego dna, przesłania
czy moralizatorstwa. Piędel daje nam tylko opisywane wydarzenia, które nie silą
się, by być czymś więcej. Mamy więc opisy używek i ich działania na organizm
bohatera, a także niezwykle dokładne i obrazowe sceny seksu – oralnego,
analnego, lesbijskiego. Od wyboru do koloru, każdemu według potrzeb i upodobań.
Nie są to jednak opisy, które mogłyby poruszać. W „Wódce, seksie i nikotynie”
seks zostaje sprowadzony do poziomu czynności biologicznej. Nie ma w nim
absolutnie żadnej czułości między mężczyzną i kobietą. Nie ma zmysłowości. Seks
nie jest w powieści wyrazem uczuć. Bohatera absolutnie nic nie łączy z kobietami,
z którymi sypia. Bowiem Oliwer to bohater, który w ogóle nic nie czuje. Nie
jest zdolny do odczuwania miłości, zazdrości, czy choćby rozczarowania. Jedyne,
co boleśnie go dotyka i co zdaje się być motorem jego działań, to nuda.
Marcin Piędel,
jak już wspomniałam, opisuje świat, który zna od podszewki. W efekcie
dostaliśmy powieść dość płytką, bez ciekawej fabuły czy wciągającej akcji. Poza
tym także styl młodego autora mocno jeszcze kuleje.
Reasumując,
„Wódka, seks i nikotyna” to powieść o tyle ciekawa, iż stanowi dokument będący świadectwem
stanu, w jaki popada pewna cześć młodego pokolenia (naszego pokolenia?).
Niestety, mężczyźni pokroju Oliwiera naprawdę chodzą po ulicach. Przeczytać
można, ale niekoniecznie trzeba.
Komentarze
Prześlij komentarz