Kłótnia w rodzinie ["Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów"; spojlery]
„Kapitan
Ameryka: Wojna bohaterów” powinien właściwie nosić podtytuł „Avengers 2 ½”. To kolejny film z wielkiego marvelowskiego
uniwersum. Tym razem fabuła kręci się wokół konfliktu Kapitana Ameryki z Iron
Manem o to, czy bohaterów należy, czy nie powinno się nadzorować.
O dziwo spodziewalibyśmy się
zupełnie innego rozłożenia stron konfliktu – to zawsze Iron Man był
lekkoduchem, tym, który za nic miał prawo, robił to, co chciał. Natomiast Złoty
Chłopiec cały czas miał na ustach tę swoją gadkę o patriotyzmie, honorze i
wierności krajowi. A tymczasem, co się dzieje? Avengers zaliczają kilka
spektakularnych wpadek – Nowy Jork, Sokovia. Do Tony’ego dociera matka jednej z
nastoletnich ofiar ich akcji ratowania świata. Miliarder zaczyna rozumieć, że
wielka siła, to wielka odpowiedzialność. (Podoba mi się, że twórcy konsekwentnie
rozwijają przemianę postaci, zapoczątkowaną już w „Iron Manie 3”. Jedynym
minusem jest tu tylko wyeliminowanie Pepper Pots.) Co tymczasem dzieje się z Kapitanem Ameryką?
Jego kumpel, Zimowy Żołnierz, znów narozrabiał. Kapitan nagle zaczyna mieć w
dupie prawo, byle tylko ratować zadek przyjaciela. Zimowy Żołnierz zabił
rodziców Tony’ego? „Ojej, wiedziałem, ale przecież on nie chciał, był
kontrolowany!”. Tak, to rzeczywiście powinno być usprawiedliwienie dla
wszystkich złych czynów.
Nie lubię Kapitana Ameryki w tym
filmie. Znaczy nigdy za nim nie przepadałam, ale teraz już szczególnie. Kiedyś
był jedynie moralizatorem rzygającym tęczą. Teraz jest moralizatorem rzygającym
tęcza, który jednocześnie do siebie samego przykłada zupełnie inna miarę – „Wolno
mi rozwalić wszystko i wszystkich, jeśli tylko dupa kogoś mi bliskiego jest
zagrożona”. O ile opowiedzenie się części bohaterów po stronie Iron Mana jest
dla mnie zrozumiałe, bo to myślenie o własnej sile, możliwościach i ich
konsekwencjach (ta motywacja cechuje choćby Czarną Wdowę czy Spidermana), to
już drużyna, która staje po stronie Kapitana Ameryki jest zlepkiem
przypadkowych herosów – Wanda (bo ma na pieńku z Iron Manem), Hawkeye czy Ant
Man tylko dlatego, że Steve ich o to poprosił. Poplecznicy Iron Mana walczą z
przekonania o słuszności swojego myślenia, zwolennikami Kapitana nie kieruje
żadna idea (no, może poza „kolesiostwem”). Dla mnie to wystarczający dowód, kto
w tym sporze ma rację. Niestety, postać Kapitana niebezpiecznie zaczyna
oscylować w kierunku Supermana – „Jestem bogiem. Mogę wszystko. Inne standardy
dla was, inne dla mnie. Spróbujcie mi podskończyć, to w trzy dupy rozwalę kilka
państw. I co mi zrobicie, no co?”. Nie lubię takich gości, oj, nie lubię.
Podoba mi się, że Marvel daje nam
kolejną solidną superbohaterkę. Postać Wdowy zawsze mi się podobała. Teraz
dołączyła do niej jeszcze Wanda Maximoff, znana jako Scarlet Witch (choć w
filmach to imię jeszcze nie padło). Ze swoimi zdolnościami ( w końcu być może
to córka Magneto) i niezłym imagem (no dobrze, jestem kobietą, zwracam na takie
rzeczy uwagę) jest materiałem na solidną heroinę. A gdy w kolejnych filmach
dołączy do nich jeszcze Wasp, to już będę zupełnie zadowolona. Może nawet
dostaną wtedy jakieś porządne figurki.
Podobało mi się także nowe
przedstawienie Spidermana. Oto prawdziwy fan bohaterów, który wkroczył do ich
świata i ma się zachowywać, jak jeden z nich, ale jednocześnie wciąż jest
fanem, zauroczonym, zachwyconym. Czarna Pantera, kolejny „świeżak”, ma świetny
strój i niesamowity styl walki. Jak rozwinie się ta postać (podobno ma otrzymać
własny film), to się jeszcze okaże.
Uważam, że najnowszy „Kapitan
Ameryka” jest doskonałym filmem. Marvel potrafi dobrze żonglować poważnymi
tematami i komizmem. Umie umiejętnie połączyć podejmowany zupełnie na serio
temat odpowiedzialności jednostek za własne czyny i „praworządności” bohaterów z odpowiednią dozą humoru, tak, że wszystko ma
ręce i nogi i razem jest naprawdę świetne. DC moim zdaniem zupełnie tego nie
potrafi.
„Wojnę bohaterów” mogę uznać za
jeden z najlepszych marvelowskich filmów. Być może nawet za najlepszy. Z
czystym sumieniem polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz