Przez króliczą norę do Ameryki lat sześćdziesiątych



Nie jestem miłośniczką książek, których bohaterowie są autentycznymi postaciami. Posługiwanie się cudzymi życiorysami wydaje mi się niewłaściwe (z tego względu nie przepadam za pisarstwem Marii Nurowskiej, która ten zabieg stosuje regularnie). Dlatego, biorąc pod uwagę moje opory, podchodziłam do „Dallas ‘63” nieco jak pies do jeża. Zresztą, zanim nie przeczytałam „Carrie”, cały King był dla mnie tylko „tym tamtym od horrorów”. Ale potem nadeszła „Carrie” i efekt wow. I co, czy „Dallas” powtórzyło sukces teoretycznie debiutanckiej powieści Kinga?
Jake Epping jest czterdziestoletnim nauczycielem angielskiego. Jego małżeństwo właśnie się rozpadło. Jest, jak to się mówi, na rozdrożu. Właśnie wtedy jego przyjaciel mówi mu, że przez jego restaurację można przejść do przeszłości. Ponieważ zachorował na raka, proponuje Jake’owi, by przejął jego misję – ma przenieść się do przeszłości i zapobiec zamachowi na Kenedy’ego. Zdaniem Ala nie będzie miała wtedy miejsca wojna w Wietnamie, zamach na Martina Luthera Kinga, Ameryka uniknie jedenastego września. Jake zgadza się i wyrusza w podróż do przeszłości, by powstrzymać Lee Oswalda przed zabiciem prezydenta.
W posłowiu do swojej książki King wspomina, że przeczytał stos książek na temat zamachu. Dogłębne zbadanie tematu wyczuwa się podczas lektury. „Dallas ’63” jest autentyczne. Ludzie są prawdziwi i żywi. W tym i problem, i zaleta. Bo przecież ludzie, o których czytamy – Lee i Marina Oswaldowie, prezydent Kennedy i jego żona, agent FBI odpowiedzialny za śledzenie Oswalda nie są papierowe postaci. Nie tylko. Z jednej strony już nie żyją i powieść ich nie zaboli, z drugiej bawienie się autentycznymi osobami, jak już wspomniałam, wydaje mi się naganne.
„Dallas ‘63” to przede wszystkim historyczna pocztówka z Ameryki lat sześćdziesiątych. King niezwykle przyłożył się do tła obyczajowego – nierówność rasowa, powiedzonka, różnica cen między stanem ówczesnym, a dzisiejszym. Sporo się można dowiedzieć.
Nie można powiedzieć, by ta dokładność stanowiła wadę. Z drugiej strony prawdziwy temat tej powieści – powstrzymanie zamachu i związane z tym poczynania Jake’a Eppinga aka Gorge’a Ambersona - rozmywają się gdzieś w opisach uczenia w szkole, wystawiania przedstawień oraz misjach ratowania Harry’ego Dunninga i Carolin Poulin. To sprawia, że książka Kinga rozrasta się do niemal tysiąca stron. Myślę, że gdyby nieco ją odchudzić, bardzo by się to „Dallas” przysłużyło, zwłaszcza, że kluczowe dla niego ratowanie prezydenta to tak naprawdę jedna czwarta całości.
Tutaj pozwolę sobie poczynić uwagę na marginesie dla kolegów i koleżanek z branży. Przeczytajcie choćby dla postaci dwóch bibliotekarek – pani Mimi (cudowna!) i Sadie Dunhill oraz dla rozmowy Jake’a z panną Mimi na temat kontrowersyjnego wtedy „Buszującego w zbożu”. Bo przecież ta powieść nigdy nie miała znaleźć się w bibliotekach. A dziś? No cóż, wiemy już, że dyrektor się mylił i „Buszujący” nie tylko jest w bibliotekach, ale został wpisany na listę lektur.
Warto wspomnieć również o serialu, który powstał na podstawie powieści. Składa się z ośmiu odcinków. W rolę Jake’a Eppinga wcielił się doskonały James Franco. W zasadzie prawie nic nie można temu serialowi zarzucić. Wyczuwa się w nim klimat lat sześćdziesiątych z ich modą, muzyką, rasizmem i wszechobecnym dymem papierosowym. Jest też typowa dla Kinga nuta tajemnicy. To niesamowite pomieszanie rzeczywistości z niesamowitym, które sprawia, że człowiek nie wie, co myśleć i gdzieś tam, pod skórą, przeszywa go dreszcz, bo czeka na nieuniknioną klęskę albo atak sił nieczystych. Jednak „prawie” jest tu kluczowym słowem. Jak wiemy z reklamy piwa, prawie robi wielką różnicę. Powieść Kinga jest tak dobra, że praktycznie dałaby się przenieść na ekran jeden do jeden (zważywszy na ilość odcinków niemal bez pomijania wątków), a tymczasem twórcy serwują nam jakieś badziewne udziwnienia. Choćby postać pomocnika Jake’a czy spotkanie bohatera z ojcem Harry’ego. Jest to tym bardziej dziwne, że zarówno King jak i Franco byli producentami serialu. Naprawdę, naprawdę szkoda.   
Polecam Waszej uwadze „Dallas ‘63”. King to geniusz literatury popularnej. Tytuł mistrza, w jego wypadku, jest całkowicie zasłużony.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej