Madame Intueri poznaje "Narzeczonego na niby"
Instrukcja
obsługi poniższego wpisu. Drogi Czytelniku:
1. jeśli
oglądałeś już „Narzeczonego na niby”, przejdź natychmiast do punku czwartego,
2.
jeśli nie oglądałeś tego filmu, wykonaj
punkt trzeci,
3.
obejrzyj poniższy trailer, pozwoli Ci
się zorientować w rzeczach, o których będzie mowa,
4. przeczytaj
recenzję.
Madame
Intueri nie wstydzi się tego głośno powiedzieć. Bardzo lubi gatunek filmowy,
jakim jest komedia romantyczna. Madame przechodziła w swoim życiu trzy okresy:
wierzyła w miłość, doświadczyła miłości i zupełnie straciła wiarę w miłość.
Madame wie, że człowiek (zwykle jednak rodzaju żeńskiego), który nie jest w
związku, wierzy w te filmy. Ufa w to, co pokazuje się na ekranie. Madame wie
też, że człowiek, który jest w związku albo był w związku ma świadomość, jak
bardzo przekłamane są te filmy. Jak cudownie nieprawdziwe. Wszystkie zasadzają
się na tym samym schemacie. Mamy dwoje bohaterów (zwykle młodych), komedię
pomyłek, prowadzącą do szeregu nieporozumień między nimi, aż wreszcie nadchodzi
to upragnione przez widzów (żeńskich) katharsis.
Bohaterowie wyznają sobie prawdę, nieporozumienia zostają naprostowane, pada z
jednej strony (albo nawet i dwóch) „kocham cię” i następuje cięcie. Opuszczamy
bohaterów w momencie „żyli długo i szczęśliwie”. Napisy (te najbardziej uszczęśliwiają
widownię męską).
Dlaczego te filmy są cudownie
nieprawdziwe? Ponieważ każdy, kto jest/był w związku wie, że kolejność jest
dokładnie odwrotna, najpierw następuje „długo i szczęśliwie”, gdy ludzie są
zakochani (zwykle „długo” to tak naprawdę niezbyt długo, a „szczęśliwie”, to
względnie… hmmm, przyjemnie?). Oczywiście mądrzejsi, którzy już to przeszli,
mówią nam, że tak nie będzie „zawsze”, ale nie chcemy im wierzyć. Myślimy, że z
nami tak na pewno nie będzie, to nie nasz przypadek. My i nasza połówka
jesteśmy inni, będziemy sobie z miłością patrzeć w oczy do końca życia. Taaaa…
a potem kończymy jak wszyscy. Zatem najpierw „długo i szczęśliwie”, a potem
komedia pomyłek (raczej bez rozwiązań i naprostowań).
I
teraz w kilku punktach, co się Madame Intueri w „Narzeczonym na niby” podobało:
1. To,
że główna bohaterka ma 30 lat. To pozwala kobietom w wieku Madame Intueri
wierzyć, że wciąż mają jeszcze szansę na tę swoją wielką miłość. Na kwiaty,
pierścionki i idealne śluby. Widać, że wiek znajdowania drugiej polówki się
wydłuża. Dla porównania Ania z „Planety singli” ma jednak 28 lat. Tendencja, że
trzeba się dopasować przed 30, choć trzyma się w Polsce jeszcze mocno, trochę
widać słabnie.
2.
W filmie Julia Kamińska nie ma idealnej
fryzury, nie ma idealnych sukienek i (och, to cudowne) widać jej zmarszczki.
Normalne, cudowne zmarszczki, które mają wszystkie zwykłe kobiety
trzydziestoletnie. Madame może odetchnąć, może przestać się martwić, że ma
zmarszczki, skoro Kalina też je ma. Alleluja.
3.
W ogóle Madame podoba się tu Julia Kamińska.
Jest naturalna, ładnie się uśmiecha. I w sumie sprawia, że Madame chce
kibicować Kalinie. Madame nie jest przekonana, czy tak bardzo polubiłaby bohaterkę,
gdyby była nią dajmy na to… Anna Dereszowska albo Roma Gąsiorowska.
4.
Pokazanie normalnej sytuacji
kobiety-singielki. Tu ci odpada szuflada. Tam podkładasz książki pod kanapę,
żeby stała prosto. I kupujesz lóżko, ale śpisz na materacu na podłodze, bo nie
umiesz sobie tej Ikei złożyć. I wreszcie, wreszcie Kalina (będąca przecież
producentem telewizyjnym) ma normalne mieszkanie, pełne niedopasowanych mebli.
Jakież to cudownie znajome (znów Madame doradza porównać z Anią z „Planety
singli”)
5.
Stworzenie sytuacji, w której pani
producent telewizyjna zakochuje się w taksówkarzu. Wszak żaden zawód nie hańbi,
a ludzie, którzy nie mają wielkich firm, nie są prezesami, nie pracują w korpo
też mają szansę na miłość. Nawet reprezentanci biednych zawodów, co daje Madame
Intueri pewną nadzieję na przyszłość. Gdyby Madame Intueri była matką, a jej
dziecko przyszłoby i powiedziało: „Matko, chcę być piekarzem”, Madame zakrzyknęłaby
z radości: „Ależ bądź piekarzem! Bądź szczęśliwym, zadowolonym z życia
piekarzem. Nie potrzebujesz mieć magistra, który dla twojej matki był tylko
źródłem frustracji i zmarnował jej pięć lat życia. Nie potrzebujesz mówić w
pięciu językach i chwalić się, jakiej to uczelni nie skończyłeś. Lepiej, byś
piekł świetne bułki, niż był fatalnym lekarzem, czy zgorzkniałym prawnikiem.
Ależ tak, bądź piekarzem. W czym, mam nadzieję, nie przeszkodzi ci to, że twoi
rodzice mieli studia wyższe”. Oczywiście jest mało prawdopodobne, by uczucie
między Kaliną i taksówkarzem w rzeczywistości przetrwało. Chyba, że oboje
lubiliby jazz, rowerowe wycieczki albo skoki z paralotni.
6.
Stworzenie sytuacji związanej z
mniejszością seksualną. To, jak ta sytuacja została potraktowana, to trochę
inna kwestia. Jednak odpowiedź dziadka, na pytanie wnuka: „Co być zrobił,
gdybym okazał się gejem?”, bezcenna. Idziemy w dobrym kierunku.
7.
Stworzenie sytuacji, w której to mężczyzna
pierwszy mówi „kocham”. Madame wie, że w
rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Panowie (Madame właśnie zastanawia się
gorączkowo, czy Bibliotekę Edgara czytuje jakiś mężczyzna), dzisiaj wszyscy
uczymy się mówić „kocham cię”. To was nie zabije.
8.
Bezcenna jest scena, w której Kalina
rozmawia z policjantkami. Chyba moja ulubiona w całym filmie.
9.
Uporanie się z matką. Czasem, by z nią
normalnie porozmawiać trzeba stłuc jej ukochaną figurkę słonia. Madame Intueri
myśli sobie, że wszystkie matki (nawet te najcudowniejsze!) są matkami traumatycznymi,
matkami problematycznymi. Madame jest przekonana, że świat w ogóle byłby
piękniejszy, gdyby ludzie brali własne życie w swoje ręce i nie pozwalali swoim
matkom na wtrącanie się (i teściowym/kandydatkom na teściowe też nie pozwalali).
Madame myśli, że życie byłoby znacznie piękniejsze, gdyby matki same z siebie
też miały mniejszą tendencję do wtrącania się. We wszystko. Zawsze.
10. Za
wyśmianie Karolaka. Bo to w końcu „ten grubas z przerwą między zębami”. Chyba
wszyscy mają już dość Karolaka.
Co
się natomiast madame Intueri nie podobało? Również stworzyła kilka punktów:
1. Imię
bohaterki! Kto je wymyślił? Czy dajecie radę sympatyzować z bohaterką, która ma
na imię Kalina? Madame uważa, ze to bardzo nieromantyczne imię i kompletnie zły
wybór. Zbyt często nadużywany w kinematografii polskiej („Listy do M”) Madame
przeprasza wszystkie Kaliny, ale gorszym wyborem dla bohaterki komedii romantycznej
byłaby już chyba tylko Jagoda.
2.
Julia Kamińska w seksownej bieliźnie. O,
jeżżżżżżu, jak ona wyglądała. Taka szczupła. I pokrewieństwo dusz, związane ze
zmarszczkami, trzydziestką i niedopasowanymi sukienkami szlag trafił. Madame
czuje się smutna i niekobieca.
3.
Piotr Adamczyk, czy też Darek-director.
Albo uznajemy, że społeczeństwo polskie rozumie język angielski w stopniu
przynajmniej podstawowo-podstawowym i zrozumie takie słowa jak „where” czy „you
talking to me”. Albo uznajemy, że nie. Bo posługiwanie się językiem „You talking
to me. Czy tu mówisz do mnie?” to jakieś koszmarne nieporozumienie. Zupełnie
nieśmieszne nieporozumienie, dodajmy.
4.
„Scena seksu”, czy jak by to dokładniej
określić. Madame czuje się starym narzekającym tetrykiem, ale zupełnie tego nie
rozumie. Co to za świat, w którym ludzie najpierw idą ze sobą do łóżka, a
dopiero potem wyznają sobie miłość. Madame zupełnie się to nie podoba i z
oburzeniem poprawia opadający na jedno oko kapelusik.
5.
Lokowanie produktu. Ponieważ pieniądze z
Instytutu nie wystarczyły, to kasę dorzucić musiała telewizja Polsat, telefonia
komórkowa Plus oraz wydawnictwo Edipresse. I tym sposobem w filmie znalazła się
scena, gdy Kalina idzie ulicą, na której obok salonu Plusa znajduje się salon
Polsatu. Dobrze, że wydawnictwa jeszcze obok nie wcisnęli (może za małą gotówkę
rzuciło).
6.
Relacja siostrzana. Wydaje się, choć
film tego nie mówi, że Barbara poznaje swojego narzeczonego przez Kalinę, co
sugerowałoby, że są zżyte. Tymczasem, gdy narzeczeństwo starszej siostry się
rozpada, Kalina nic z tym nie robi, chociaż mogłaby. I powinna, zwłaszcza, że
chodzi o zwykłe nieporozumienie Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przy takiej
matce siostry powinny raczej trzymać się razem.
7.
Nieobecna żona – realizm ucieka z filmu.
Humanistyczny umysł Madame Intueri dokonuje podczas seansu szybkich obliczeń.
Tolek ma około 8-10 lat (na ile Madame umie oceniać wiek dziecięcy). Kalina ma
trzydziestkę. Jeśli Szymon byłby w jej wieku, miałby dziecko w wieku 22 lub 20
lat. W tym momencie Madame na miejscu Kaliny, by się zastanowiła, czy ma zatem
do czynienia z odpowiedzialnym facetem. Jeśli Szymon jest starszy, ma około 35
lat i 10-letniego syna, to też dość niewiele jak na doświadczenie narodzin
dziecka i śmierci żony (i nie, nie w czasie porodu). Swoją drogą w filmach
polskich śmiertelność przy porodach wynosi jakieś 99%. Biorąc pod uwagę obecną
politykę polskiego rządu, jest to chyba obraz tego, jaki świat nadchodzi.
8.
Typowe
dla większości polskich filmów nieprawidłowe stosowanie zaimków osobowych po
czasownikach. Drodzy Państwo Scenarzyści, po czasowniku w języku polskim
przyjęte jest stosować krótką, a nie długą formę zaimka. Przykładowo, na
Państwa tekście: „Dopiero jak ciebie
straciłem, to zrozumiałem, jak bardzo mi na tobie zależy” – NIE. „Dopiero,
jak(a właściwie gdy) cię straciłem,
to zrozumiałem, jak bardzo mi na tobie zależy” – TAK. „Mój tata naprawdę bardzo
cię lubi” – TAK. „Mój tata naprawdę
bardzo ciebie lubi” – NIE. Madame
kiwa głową nad samą sobą. Bycie wykształciuchem czasami tak bardzo odbiera jej
przyjemność z życia, że to aż boli. Dogłębnie. Bo kto zwraca uwagę na takie
pierdoły?!
W
sumie „Narzeczony na niby” się Madame Intueri podobał. A minusy? Madame taką
już ma naturę, że lubi sobie pomarudzić. Madame lubi tak cudownie
nierealistyczne filmy, po których widz (żeński) dokładnie wie, czego się
spodziewać. Filmy, po których każdy z widzów może wrócić do domu w lepszym
nastroju, choć ma świadomość, że własne „długo i szczęśliwie” ma już za sobą i
nadszedł etap „Transformers”, kiedy okazuje się, że może nie na to się wszyscy
pisaliśmy.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń