Nieoczekiwanie przyszedł mi do głowy wpis całkiem walentynkowy
Jedną
z moich ulubionych teorii, jakie poznałam na studiach, była teoria „punktów
widzenia”. Jej twórca stwierdził, że każdy z nas inaczej postrzega świat. Dlatego
ludzie nie potrafią się dogadać, a coś takiego jak obiektywizm nie istnieje.
Ostatecznie wszystkie spostrzeżenia zostają przefiltrowane przez nasze własne
myślenie i doświadczenia.
I niby się to wie, prawda? Nic odkrywczego.
A w praktyce, w codziennym życiu, bardzo często o tym zapominamy. Wydaje nam
się, że skoro MY tak na coś patrzymy, to WSZYSCY tak na to patrzą. I potem
wielkie zdziwienie, jeśli ktoś interpretuje tę sprawę inaczej. Oczywiście,
gdybyśmy wszyscy tak samo postrzegali świat, byłby on prostszy. Nudny i
przewidywalny, ale prostszy. Tylko, że tak nigdy nie będzie. Nie bez kozery
mówi się, że ilu ludzi, tyle opinii.
Dobrze byłoby czasem spojrzeć na
jakiś problem z czyjejś perspektywy. Oczywiście nie tak, jak WYDAJE NAM SIĘ, że
dany człowiek się czuje, tylko jak naprawdę się czuje. W tym celu musielibyśmy stać
się daną osobą, a to niemożliwe. Cała reszta to przypuszczenia. Choć warto
nawet starać się o przypuszczenia. Dobrze jest jednak czasem dowiedzieć się, jak na problematyczną
sytuację patrzą inni, niekoniecznie może bezpośrednio w nią zaangażowani.
Zarówno ci przychylni nam, jak i nieprzychylni. Możemy się wtedy dowiedzieć
ciekawych rzeczy. Niekoniecznie miłych, ale sensownych. I kiedy pierwsze emocje
już opadną, kiedy przestaniecie chcieć tupać, płakać lub potrząsać wszystkimi
wokół, dobrze jest to przemyśleć. Może się okazać, że gdy podejdziecie do tego
zupełnie na chłodno, okaże się, że w tym, co usłyszeliście jest jakieś ziarno
prawdy. Może cie się też nasłuchać głupot, to niewykluczone. A najpewniej racja
będzie plasowała się gdzieś pośrodku tego wszystkiego. Ale rozmowa da chociaż
tyle, że uświadomicie sobie, iż druga strona inaczej patrzy na daną sytuację. I
co więcej, druga strona także zastanowi się nad tym, że wy także inaczej na nią
patrzycie (pod warunkiem, że wykazuje się inteligencją i skłonnością do
autorefleksji, a za to nie ręczę).
Oczywiście, może się zdarzyć, że
żadne rozmowy, choćby prowadzone miesiącami, nic Wam nie dadzą, bo wasz obraz
świata i obraz świata drugiej strony są tak kompletnie niekompatybilne, że się
rozjeżdżają w posadach. Tam, gdzie Wy widzicie problem i zachowania całkowicie
nieakceptowane i totalnie niedopuszczalne, druga strona nie widzi nic i będzie
Wam dawała sygnały, że nie ma problemu i totalnie, absolutnie, całkowicie NIE
WIE, O CO WAM CHODZI. Z mojego doświadczenia wynika, że w takim wypadku,
choćbyście poświęcili całe dnie, miesiące, a nawet lata na rozmowy, nic to nie
da. Bo jeśli ktoś funkcjonuje w ramach „cherry”, to pewnie nijak mu nie wyjaśnicie,
że wiśnia i czereśnia to za cholerę nie jest to samo, tylko dwa RÓŻNE owoce. Wy
to wiecie, oni nie. Warto uświadomić sobie, że z nami jest tak samo. Anglik nie
będzie wstanie nam wyjaśnić, że istnieje siedem rodzajów mgły, Hiszpan nie
przekona was, że istnieje dwadzieścia różnych pocałunków, a Eskimos, że śnieg
ma osiem a nie jeden rodzaj. Bo w końcu mgła to mgła, śnieg to śnieg, ale
czereśnia różni się od wiśni i nie ma bata, żeby tak nie było! Prawda? No
właśnie. Najbardziej bolesne jest, jeśli
dotyczy to osób, które kochamy, ale które wychowano w innym systemie niż nasz.
Nic dziwnego, że chcielibyśmy, aby przejmowali nasz sposób widzenia świata. Oni
pewnie pragnęliby przeciągnąć nas na swoją stronę. Bo każdy ma skłonność do uznawania swojej
wizji za właściwą i jedyną słuszną. Jednak wczucie się w czyjąś sytuację jest
raczej niemożliwe, chyba, że któraś strona udaje dla świętego spokoju albo w
gronie przyjaciół zwyczajnie nie porusza się kontrowersyjnych tematów. Czasami możliwość porozumienia i znalezienia
wspólnej płaszczyzny jest po prostu niemożliwa. Smutne to, ale prawdziwe. Bywa,
że punkty widzenia są zbyt rozbieżne.
Pamiętajcie, że ludzie różnie
postrzegają świat. Czasami tak odmiennie,
że porozumienie jest niemożliwe. Chyba, że ktoś świadomie zrezygnuje z siebie.
Ta świadomość pomaga. Czasami nic nie zmienia w sytuacji, ale pomaga. Bądźcie wyrozumiali dla tych, którzy mają
inny punkt widzenia, inną wizję świata, nawet wtedy, gdy jesteście wewnętrznie
przekonani, że na pewno nie mają racji. Koniec końców, ilu ludzi, tyle
rzeczywistości.
I z tą wizją zostawiam Was na
walentynki. Spędźcie je tak… jak macie na to ochotę. W parze,
solo (z Hanem
Solo, na przykład). Oglądajcie filmy, idźcie na kolację, do kina, na spacer,
potraktujcie ten dzień, jak zwykły dzień, którym w rzeczywistości jest.
Ulegnijcie serduszkom albo i nie. A następnego dnia, gdy już odrzucicie misie,
gdy kwiaty zwiędną, a za małe czerwone bokserki pękną na tyłku, zaczniecie się kłócić
(albo żałować, że jesteście sami), pamiętajcie, ze nie ma par idealnych.
Więcej, nie ma nawet par dobrych. Ja na przykład, biorąc pod uwagę wszystkie
znajome mi pary, znam jedną dobrą i dopasowaną do siebie, o której wiem, że
będzie ze sobą do końca świata i jeden dzień dłużej (i nie, nie mówię tu o swoim
związku). Cała reszta zwykle po prostu ze sobą jest, nie rozumiejąc siebie
nawzajem.
A na koniec mądrość od Lisie Sprawy |
Komentarze
Prześlij komentarz