Ulubione sceny filmowe - część 1


Jedna z moich ulubionych scen filmowo-serialowych. Serial "Numb3rs" Ridleya i nieodżałowanego Tony'ego Scotta (2009). I to pytanie Amity...



„Do you see that?”. Czasami mi się zdaje, że widzę magię w normalnym codziennym życiu. Małe prywatne cuda. Padający śnieg, zachwyt nad zaledwie jednym zdaniem z książki, kwiaty bez okazji, potrawa, którą próbuję po raz pierwszy (i którą mimo wszelkich znaków na niebie i ziemi oraz przewidywań mojej Rodzicielki udaje mi się wykonać), moment, kiedy przejeżdżam dłonią po kocim futrze, krople deszczu spadające na rękę, muzyka, zachwycająca tak bardzo, że żadne słowa by tego nie oddały. Ciepły koc jesienną porą, gdy za oknem wiatr, a ja nigdzie nie muszę iść. Maskotka na wystawie sklepu z zabawkami, przecież wystarczy na nią popatrzeć. Tajemnica spojrzenia Dziewczyny z perłą. Bursztynowa sowa. Świeży kasztan, lśniący i połyskliwie brązowy. Koń w galopie, nawet, jeśli tylko na obrazku.  A potem na chwilę zamykam oczy. Gdy je otwieram, jakby ktoś podmienił cały świat. Jedno mgnienie oka, a zmienia się wszystko. I już na pytanie „Do you see that?” odpowiedź jest całkiem inna. Śnieg zamienia się w brązową nieestetyczną maź, film oglądany po raz drugi, sprawia, że zastanawiam się, jak w ogóle mógł mi się podobać. Przecież, "jak zachwyca, skoro nie zachwyca"? Miłość jest tylko chemią. Na obiad znów pomidorowa, bo najprościej i tanio. Koc nie ma znaczenia, skoro muszę wyjść z domu. Kot zjada mysz na moich oczach i budzi odrazę. A muzyka ani spojrzenie Dziewczyny z perłą nie interesują mnie w obliczu tego, że świat jest podły i zły. I już nie ma magii. Tylko iluzja.      

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej