Co prawdziwy fan książek odnajdzie w "Fanbooku"?
Dzięki Facebookowi dowiedziałam
się o konkursie magazynu „Fanbook”, w którym do wygrania były wszystkie numery
gazety oraz książka. Dwa tygodnie temu przyszła przesyłka. Książki raczej nie
przeczytam, bo przyznam, szkoda mi na nią czasu, ale na „Fanbooka” wręcz się
rzuciłam. Co prawda nie od razu, bo czasu wciąż zbyt mało, a zobowiązań zbyt
wiele, ale trzeci numer czasopisma (nie wiem, dlaczego zaczęłam od trzeciego,
przypadek) mam już za sobą.
Cóż
mogę powiedzieć. Od momentu zniknięcia z rynku wydawniczego „Bluszcza” (ach,
jak nie lubię tej odmiany) szukam czegoś, co go zastąpi. Wydawało mi się, że
lukę tę może wypełnić „Fanbook”, tak się chyba jednak nie stanie. Za
czasopismem przemawia niewątpliwie niska cena (2 złote). Każdy może sobie na
nie pozwolić. Jest też kilka elementów przemawiających jednak przeciw niemu.
Trzeci numer
dwumiesięcznika proponuje nam wywiad w Suzanne Collins. Przeczytałam go jako
pierwszy, gdyż trylogię „Igrzyska śmierci” uważam za jedną z najlepszych w
ostatnich latach pozycji dla młodzieży. Wywiad całkiem niezły, choć krótki.
Znajdziemy w „Fankbooku” także artykuł o kryminałach retro. Właściwie trudno
ten szkic nazwać artykułem. To raczej zaledwie zarys, a nie rzetelne omówienie
tematu. Nie odnajdziemy tam wiele więcej poza wymienieniem tytułów powieści i
autorów zajmujących się tą tematyką. Podobnie ma się sprawa w przypadku tekstu
o książkach kucharskich. Artykuł krótki, a reklam przeróżnych książek
kucharskich kilka stron. Tendencja powinna być odwrotna, choć rozumiem
oczywiście, że chcąc utrzymać cenę gazety (i uniknąć losu „Bluszcza”) musi tak
pozostać. Zresztą reklama ma i swoje plusy, bo pozwala zorientować się w
nowościach wydawniczych. Podoba mi się pomysł, iż książki dla młodzieży
recenzują nastolatki. Nieco cierpi na tym forma i wnikliwość tekstu, ale jestem
w stanie to zaakceptować. Podobał mi się również miniwywiad z Ewą Nowak i tekst
o tym, jak fakt, że rodzice dziecka czytają, wpływa na nawyk czytania u niego
samego.
Najgorzej
wypada w „Fanbooku” korekta. Zdarzają się błędy ortograficzne, co moim zdaniem,
w czasopiśmie o książkach absolutnie nie powinno mieć miejsca. W następnych
numerach należałoby poświęcić jej więcej uwagi..
Po
przyjrzeniu się „Fanbookowi” stwierdzam, że niewiele jest tam do czytania.
Artykuły raczej powierzchownie traktują podejmowane tematy. Pretensji do
zajęcia miejsca „Bluszcza” gazeta rościć sobie raczej nie może. Ale fakt,
pozostaje znacznie tańsza. Już samo to jest wystarczającą rekomendacją, by raz
na dwa miesiące zakupić „Fanbooka” i go sobie przekartkować.
Przydałoby się na naszym rynku dobre czasopismo o książkach :)
OdpowiedzUsuńTosiu, dziękuję za komentarz :). Zawsze przyjemniej piszę się następny post z myślą, że ktoś poświęcił chwilę, by przeczytać wcześniejszy tekst i nie wrzucam ich w "internetową próżnię".
OdpowiedzUsuńOgólnie mam podobne wrażenia jak Ty. Postaram się pamiętać o kolejnych numerach, bo to u mnie największy problem. Fanbooka przeleciałam czekając na autobus, nie zachwycił mnie, ale 2 zł nie fortuna, zobaczymy jak to się będzie rozwijać ;)
OdpowiedzUsuń