Tak trudno jest być szarym człowiekiem
W
takie dni zastanawiam się, po co mi to wszystko. Oczywiście, pisanie jest taką
samą formą spędzania wolnego czasu, jak każda inna. Można pływać, grać w gry
komputerowe, można biegać, fotografować. I można też pisać. W moim przypadku
wygląda to następująco – historia jest jak film, który odtwarza mi się w głowie
do momentu, aż jej nie spiszę. A potem mogłabym równie dobrze o niej zapomnieć.
Zakopać gdzieś na twardym dysku laptopa i nigdy więcej o niej nie pomyśleć. Mogłabym
ją też spróbować wydać. W końcu, kto nie próbuje, ten nie ma, prawda?
Dopóki
piszę coś pcha mnie do przodu. Ta chęć poznania, jak zakończy się opowieść. Ale
gdy kończę pisać, zaczyna brakować kamieni. „Po co znów się szarpać, tak, jak
to było w przypadku pierwszej książki? Co to dało? Dziewczyno, teraz więcej
ludzi pisze i próbuje coś wydać, niż czyta, wiesz o tym, prawda? A nawet,
gdybyś miała w to zainwestować to z czego, znów chcesz stracić pieniądze,
których nie masz? Wydać książkę ci się zachciewa, dobre sobie. Popatrz, nawet
bloga nie potrafisz uczynić popularnym. Masz najlepszy przykład na to, że inni
mają gdzieś twoje pisanie, skoro bloga nikt nie czyta, dlaczego książkę mieliby
przeczytać?”
„Każdy
z nas to gromada rozmaitych postaci, obfitość samego siebie. Dlatego ten, kto
gardzi otoczeniem, nie jest tym samym, który – w jego osobie – cieszy się tym
otoczeniem albo się nim męczy. Rozległą kolonię naszego bycia zamieszkują
różnego rodzaju ludzie odmiennie myślący i czujący”. W mojej osobie doszła do głosu
ostatnio ta, która ma po prostu ochotę się poddać.
Wiatru
w żagle…
Słońca i więcej wiary w siebie i w świat, w którym przyszło nam żyć.
OdpowiedzUsuńMoże wcale jeszcze nie jest tak najgorzej?
Dziękuję pięknie, Magdo. Zwłaszcza, że te miłe słowa dotarły do mnie akurat w dniu imienin :).
OdpowiedzUsuń