Potem na wszystko jest już za późno
Podchodząc do „Potem”, nie miałam
absolutnie żadnych oczekiwań. Owszem, nazwisko Musso, autora książki, na której
podstawie powstał, kojarzyłam. Ale żadnej z jego powieści nie czytałam, nie
wiedziałam więc, czego powinnam się spodziewać. Do oglądania zasiadłam sama,
nawet nie wspominając T., że zamierzam zobaczyć kolejny „(niemal)francuski film
o niczym”, jak lubi je określać.
Zaczyna
się zaskakująco. Pod może dziesięcioletnią dziewczynką załamuje się pomost i
wpada do jeziora. W ostatnim momencie zdążyła się jednak uchwycić belek i
zawołać do towarzyszącego jej chłopca, by sprowadził jej rodziców. Ten biegnąc
po pomoc, wpada pod samochód. Potem widzimy lekarza, który wciąż zadaje chłopcu
pytanie: „Dlaczego wróciłeś?”. Następnie akcja przeskakuje do szczęśliwego
młodego małżeństwa z dwójką dzieci. Niestety, niemowlak umiera na zespół nagłej
śmierci łóżeczkowej, a małżonkowie oddalają się od siebie. Nie potrafią już ze
sobą rozmawiać, mąż obwinia żonę o zaistniałą tragedię, ta w końcu, nie mogąc
tego znieść, odchodzi. Wreszcie w życiu mężczyzny zjawia się tajemniczy
posłaniec, który twierdzi, że wie, kiedy ktoś umrze i pojawia się, by mu pomóc,
zanim będzie za późno. Początkowo Nathan bierze go za wariata, ale kolejne
wydarzenia zdają się potwierdzać jego słowa.
Niektórzy
powiedzą, że w „Potem” absolutnie nic się nie dzieje, że jest rozwlekły. I w
pewnym sensie mieliby rację. To nie jest film z porywającą fabułą, przeskoki
czasowe nieco utrudniają oglądanie, ale mnie dosłownie wbił w fotel. Ilość
śmierci, która pojawia się na ekranie – chłopiec ulegający wypadkowi
samochodowemu, mężczyzna rzucający się pod metro, kobieta i policjant ginący w
napadzie na bank, kobieta w rozbitym samochodzie… Kłopot w tym, że to nie była
śmierć jak z amerykańskich filmów, estetyczna, bezkrwawa. Był to zgon brutalny,
nieoczekiwany, brzydki. W „Potem” śmierć jest jak czające się zagrożenie. Nie
wiesz, ile zostało ci czasu, kiedy należy się jej spodziewać. Niczego nie
możesz być pewien poza tym, że tak, ty też umrzesz. Być może głupio, być może niesprawiedliwie,
być może w skutek zbiegu okoliczności, bo przecież jesteś tak młody, zostało ci
tyle czasu. To nie ty, nie teraz, masz jeszcze tyle do zrobienia. Ta
wszechobecność śmierci jest przerażająca i przytłaczająca.
Gdybyście
mnie zapytali, o czym jest ten film, nie potrafiłabym satysfakcjonująco odpowiedzieć.
O nieuchronności i bezsensowności śmierci? Tak, na pewno. O tym, że życie jest
kruche, więc należy się nim cieszyć? Z całą pewnością. O tym, że nawet
największa miłość nie przetrwa, jeśli ludzie przestają ze sobą rozmawiać? Niewątpliwie.
Ale wszystko to takie banalne, mało przekonujące. A wierzcie mi, ten film nie
jest banalny.
Są
filmy dobre, filmy złe i filmy nijakie. O filmach dobrych się myśli, wraca się
do nich. O filmach złych czasem się nawet dyskutuje, bywa, że również się do
nich powraca albo przynajmniej prycha się na ich wspomnienie. O filmach
nijakich natychmiast się zapomina. Paradoksalnie, o tym, że „Potem” jest dobrym
filmem, świadczy chyba to, że nigdy więcej nie chciałabym go drugi raz oglądać.
„Życie jest pełne zasobów. Gesty,
uśmiechy, radość… Pamiętam wszystko. Twój oddech również, kiedy spałaś w
samochodzie. Twarzy mamy, gdy nas zobaczyła. Smakuj szczęście. Delektuj się
każdą chwilą. I przede wszystkim, nie wstydź się mówić tym, których kochasz, że
ich kochasz.”
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń