Film z cyklu tych, o których nie wiadomo, co myśleć


Bardzo rzadko trafiam na sytuację, kiedy nie jestem pewna, co właśnie obejrzałam – film bardzo dobry czy też kompletny gniot. Taka sytuacja spotkała mnie ostatnio, gdy oglądałam film „Powstrzymać mrok”. Zaznaczam, że w recenzji znajdą się spoilery, więc uwaga.
            „Powstrzymać mrok” to historia badacza wilków, który otrzymuje list od pewnej zrozpaczonej kobiety. Pisze ona, że jej synek został porwany prze wilki. Prosi badacza, by przyleciał na Alaskę, gdzie mieszka i potwierdził, że dziecko nie żyje. Russell Core decyduje się spotkać z kobietą. Na miejscu dowiaduje się, że kobieta boi się także o swoje życie. Nie wie jak na fakt, że nie dopilnowała syna i chłopiec najprawdopodobniej stracił życie, zareaguje ojciec dziecka, przebywający obecnie na misji.
            Miałam nadzieję na dobry kryminał, dramat, ewentualnie thriller. Taki film sprzedawał zresztą zwiastun. Pierwsza wątpliwość dopadła mnie, gdy nasza zrozpaczona matka pakuje się badaczowi do łóżka w masce wilka. Zaraz potem sama znika. Równocześnie mamy przebitki z pustyni, gdzie jej mąż, będąc na misji, zabija swojego kolegę z oddziału za to, że ten gwałci miejscową kobietę. Gdy to robi, jego twarz w hełmie wygląda jakby był wilkiem. 

            Chłopiec szybko się jednak odnajduje, tyle, że w piwnicy własnego domu. Matka, najprawdopodobniej cierpiąca na depresję i nie potrafiąca poradzić sobie z samotnością, wychowywaniem dziecka i długimi, ciężkimi zimami na Alasce, sama go zabija. Nasz badacz w zasadzie mógłby się spakować i wrócić do domu, nie ma tu już nic do roboty. Ale nie, skumał się z miejscowym policjantem. Został, gdyż wcześniej porozmawiał z miejscową staruszką, która mówi mu, że wszystkich w tej zapomnianej przez Boga mieścinie od czasu do czasu opanowuje mrok i wtedy dzieją się naprawdę złe rzeczy.
            W międzyczasie wraca ojciec chłopca i wykrada ciało swojego syna z kostnicy. Przy okazji zabija wszystkich dookoła. Pomaga mu w tym jego przyjaciel, mężczyzna, którego córka zaginęła. By dać kumplowi czas na ucieczkę, postanawia wystrzelać wszystkich policjantów (w końcu nic nie zrobili w sprawie jego córki) i następuje najdłuższa (15-20 minutowa) i najbardziej efektowna strzelanina z jaką miałam do czynienia w historii telewizji. Jest to w zasadzie jeden z powodów, by obejrzeć „powstrzymać mrok”, bo nawet jeśli ktoś nie lubi (jak ja), to scena ta robi wrażenie. Żołnierz postanawia odnaleźć swoją żonę i dać jej nauczkę. A wszystkich, których uważa za w jakiś sposób za winnych, zabija, mając na sobie maskę wilka.
          
  Film ma ciężki i niepokojący klimat oddający pustkę, ciemność i samotność, która może dopadać małą społeczność żyjącą w trudnych warunkach. Jest też ciężki od metafor. Kobieta i żołnierz noszą podczas swoich zbrodni maskę wilka. Zresztą oboje porównują się do wilków, a nasz specjalista mówi w trakcie filmu jasno, że wilki, gdy czują się zagrożone lub są głodne, są w stanie zabić swoje potomstwo.
            Tylko czym jest ten metaforyczny wilk? Złem, które tkwi w każdym człowieku i w pewnych określonych okolicznościach jest w stanie się ujawnić (w przypadku kobiety była to depresja i lęk wynikający z życia na odludziu, w trudnych warunkach, w przypadku jej męża przebywanie na misji, gdzie robił i widział straszne rzeczy)? Byłaby więc to opowieść o tym, że każdy z nas posiada swoją ciemną stronę, która czeka tylko na to, by móc się uwolnić. Ale jeśli tak jest w rzeczywistości, to skąd nagle to optymistyczne, przynajmniej dla głównych bohaterów, zakończenie? Czy ma to oznaczać, że zła w człowieku nie da się pokonać, bo ono zawsze znajdzie drogę?
            Sami widzicie, wcale nie jestem pewna czy mam do czynienia z ostatnią chałą, czy z filmem nawet całkiem niezłym. Jakkolwiek jest, z całą pewnością „Pokonać mrok” to film, który wymusza, by trochę rozruszać szare komórki, a w obecnej sytuacji „praca-dom i nigdzie nie wychodź”, to już coś.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej