Komiks jak "Midsomar"?


W ramach serii „Plansze Europy” Egmont serwuje nam różnorodny dorobek europejskich twórców komiksowych. Ukazały się w niej takie tytuły jak: „Sambre”, „Andreas”, „Kenia”, „Towarzysze zmierzchu”. Ostatnio do tej grupy dołączył komiks Pierre’a Dubois i polskiego ilustratora Zbigniewa Kasprzaka, „Bez twarzy”.
„Bez twarzy” to historia dziejąca się w trakcie wojny trzydziestoletniej we Francji. . Pewien kapitan i jego oddział, który od noszonych masek nazywany jest „bez twarzy”, zostaje zaskoczony przez wrogów i salwuje się ucieczką przez ukrytą górską ścieżkę. Dzięki temu trafiają do żyznej i pięknej krainy, której mieszkańcy nic nie wiedzą o szalejącej wokół wojnie. Kapitan zawiera pakt z przywódcą osadników – zbrojni osiedlą się w pobliżu wioski, odpoczną, a w zamian będą bronić przełęczy, by nikt inny się przez nią nie przedostał. Po roku odejdą. Nie wszystkim jednak ta umowa przypadła do gustu.
„Bez twarzy” nie jest wybitnym komiksem, choć to przyzwoita historia. Mimo że czuć w niej echa dawnych wierzeń i pogańskich świąt, z których wykorzystywania w swoich fabułach francuski scenarzysta jest dość znany, właściwie mogłaby się bez nich zupełnie spokojnie obejść. Obecność wróżek jest tu zbędna i w zasadzie wciśnięta nieco na siłę. „Bez twarzy” bliżej właściwie do opowieści awanturniczo-przygodowej, w której elementy fantastyczne są kompletnie niepotrzebne. Oto mamy grupę mężczyzn zmęczonych już ciągłymi potyczkami z wrogiem. Każdy ma za sobą jakąś przeszłość (choć raczej jest ona zasygnalizowana, niż rzeczywiście się o nich czegokolwiek dowiemy), każdy chce wytchnienia. Niektórzy z nich są honorowymi ludźmi (jak to muszkieterowie), inni to łotry. Dubois proponuje nam w zasadzie prostą fabułę o walce dobra ze złem. Choć trzeba przyznać, że jest w niej coś naprawdę uroczego.
Zawsze odczuwam pewnego rodzaju dumę, gdy w moje ręce trafiają komiksy ilustrowane przez polskich twórców, którzy zrobili karierę na Zachodzie. To miłe, kiedy nasi udowadniają, że mają talent i udaje im się przebić. Dlatego każdy taki komiks witam z radością. Ilustracje w „Bez twarzy” może nie zrobiły na mnie kolosalnego wrażenia, uważam, że Zbigniew Kasprzak ma już na koncie lepsze prace, ale też uczciwie przyznaję, że jego rysunki nie schodzą poniżej bardzo przyzwoitego poziomu. Poza tym Kasprzakowi udało się uchwycić klimat historii o muszkieterach. Trudno to ubrać w słowa, ale każdy, kto przeczyta ten komiks, będzie czuł, że gdzieś nad tym wszystkim unosi się duch epoki, że spuścizna Aleksandra Dumasa jest w tej historii obecna.
„Bez twarzy” to niezły komiks przygodowy. Jeśli podejdzie się do niego jako do historii, która ma dostarczyć rozrywki, można się dobrze bawić. Jeśli natomiast liczyliście na opowieść w typie „Midsomar”, poczujecie się rozczarowani. To czysto rozrywkowa pozycja, nie ma tu przesłania, nie ma czego analizować czy poddawać interpretacji.

Komentarze

Popularne posty

Etykiety

Pokaż więcej