Na nowy początek wiśta wio, czyli dlaczego nie dobija się koni
Ktoś od dawna mi powtarzał, że
jeśli nie wrócę, Edgar mnie pogryzie. Czas mijał i Ktoś zaczął mówić, że Edgar
zdziczeje. Ale mnie niespecjalnie chciało się wracać. Niespecjalnie chciało mi
się cokolwiek. Dopadł mnie syndrom polonisty po studiach, któremu na dodatek
„znowu w życiu nie wyszło”. Nie miałam ochoty czytać. Nawet krótkich notatek w
gazecie. Zresztą, mój wolny czas diametralnie się skurczył. Dlatego zaczęłam
się zastanawiać, czyż nie dobija się koni? A Edgar jest przecież koniem.
Dziś M. pokazała mi w Internecie obrazek.
Spotkanie autorskie. Wszędzie porozwieszano reklamówki książki pod tytułem „Moje
nędzne życie”. Przy stole dziewczyna podpisująca książkę. Nad nią dwoje ludzi.
Mężczyzna i kobieta. I dymek: „Kochanie, gdybyśmy wiedzieli, że zostaniesz
pisarką, bylibyśmy lepszymi rodzicami”. Taaaaa… Sama mogłabym napisać książkę pod
tytułem „Moje nędzne życie”. (Dla wyjaśnienia. Nie mam mojej mamie nic do
zarzucenia. Mamutku, kocham Cię, dobrze, że nie jesteś internetowa i nigdy tego
nie przeczytasz). Właśnie tak się teraz czuję. Ciekawe, czy byłby to
bestseller?
Postanowiłam jednak na przekór,
zwłaszcza sobie samej, wrócić do blogowania. Zatem:
cel: blogować - dowcipnie i z
klasą, o książkach cudzych, własnych (podobno trochę zdrowego egoizmu jest w
życiu dobre), a także o zjawiskach literackich i około literackich, a przy
okazji nie poddawać się depresji
założenia: przynajmniej jeden
wpis tygodniowo, czasami może dwa, ale nie bądźmy pazerni; plan do wykonania to
52 wpisy w 52 tygodnie
dodatkowe założenia: może nawet
stworzę sobie konto na facebooku, mooooooże, jeśli M. będzie mnie dostatecznie
długo i skutecznie namawiać; dokończyć 30 dni z książkami; wznowić Nagrodę im.
Edgara Kopytko; zafundować Edgarowi nowy image (? – kwestia do przemyślenia).
Pisać, pisać, pisać. I nie
poddawać się. Wiśta wio i do przodu. Jak Bruce Lee. Nawet ten papierowy,
wydrukowany na kartce, którą dostałam od B. Jemu też było ciężko. I proszę, dał
chłopak radę.
Taki jest plan.
źródło: http://www.youtube.com/watch?v=xnwjfztww5Y
Więc stań na deszczu
Przeciwstaw się
Wstań, kiedy wszystko cię dobija
Stań mimo bólu
Nie utoniesz
I pewnego dnia, to co było zagubione odnajdzie się
Stoisz w deszczu...
Przeciwstaw się
Wstań, kiedy wszystko cię dobija
Stań mimo bólu
Nie utoniesz
I pewnego dnia, to co było zagubione odnajdzie się
Stoisz w deszczu...
Superchic(k) - "Stand in the rain" (w tej akurat wersji z Kate Beckett z "Castle'a")
Wspaniała wiadomość! Cieszymy się bardzo z powrotu naszej ulubionej blogerki do grona internetowych :)
OdpowiedzUsuńPS. Trzeba założyć fejsa - nie masz, nie istniejesz :)
Też czekałam na jakieś nowinki - cieszę się, że się nie poddajesz!
OdpowiedzUsuńPAAB :)
O super że wróciłaś, dobrze, że zauważyłam :)
OdpowiedzUsuń