Te wielkie dni
„Giant days” to seria autorstwa Johna Allisona, Max Sarin i Lissy
Treiman. Od 2011 do 2015 roku ukazywała się jako komiks internetowy, natomiast w
2015 roku wydana została w formie papierowej. Komiks dostrzegli także krytycy.
Lissa Treiman, wcześniej pracująca dla Disneya, została okrzyknięta najlepiej
zapowiadającą się debiutantką roku. Na polskim rynku, nakładem wydawnictwa Non
Stop Comics, wydano jak dotąd dwa tomy serii – „Królowe dramy” i „Obudźcie
mnie, jak będzie po wszystkim”.
„Giant days” jest opowieścią o trzech dziewczynach, które
poznają się w akademiku. Ich pokoje sąsiadują ze sobą, a one szybko się
zaprzyjaźniają, mimo że wydają się zupełnie różne. Esther jest wolnym duchem,
rzadko bywa na wykładach i często wpada w kłopoty, z których wychodzi z
wdziękiem, jak na prawdziwą królową dramy przystało. Daisy jest cicha i
pokornego serca, w kieszeni nosi osieroconego gołębia. Susan, choć
najrozsądniejsza z całej trójki, też ma własną dramę: na tej samej uczelni
właśnie rozpoczął studia jej dawny chłopak.
„Giant days” wpisuje się w nurt historii o dorastających
nastolatkach. Kiedyś tego typu odnogę literatury nazywało się bildungsroman,
dziś określenie to wyparte zostało przez „young adoult”. Jest to typ literatury
dla nastolatków, które powoli dojrzewają, ale jeszcze nie są pełnoprawnymi
dorosłymi. Takie są też bohaterki tego komiksu. Wystarczająco dorosłe, by
uprawiać seks i palić, niewystarczająco, by brać życie na poważnie, ze
wszystkimi konsekwencjami
„Giant days” to świetny, przezabawny komiks. Opowiada o
wchodzeniu w dorosłość w tak pełen humoru sposób, że można zwijać się ze
śmiechu. Bohaterki są tak cudownie zarysowane, że nie sposób ich nie pokochać.
Choć jednocześnie bywają tak denerwujące, że chciałoby się nimi potrząsnąć.
Strony „Giant days” są po brzegi wypełnione problemami typowymi dla pewnej
grupy wiekowej. Mamy więc pierwsze miłości i zauroczenia, odkrywanie swojej
seksualności, poszukiwanie siebie i ustalanie granic własnej tożsamości,
eksperymenty z narkotykami oraz rozmowy z gołębiem o imieniu Gordon (który
ostatecznie okazuje się samiczką) po spożyciu polskich (!) leków na
przeziębienie. Czy dorosłego czytelnika „Giant days” mogą zainteresować? Mogą,
jak najbardziej, bowiem te błahe historyjki pławią się w tak przecudownym
humorze, że aż żal byłoby to przeoczyć. Naprawdę dawno nie czytałam komiksu z
tak świetnymi dialogami.
Serdecznie polecam zapoznanie się z serią „Giant days”.
Zaręczam, że każdy, kto chwyci za ten komiks, będzie miał ubaw po pachy. Ja na
pewno będę kontynuować przygodę z perypetiami Esther, Daisy i Susan.
Komentarze
Prześlij komentarz