Czy jest coś, dla czego warto zostać?
„- Zwykle zrywamy z kimś, bo go
nie kochamy, a nie dlatego, że świata poza nim nie widzimy. Ale co ja tam wiem.
- Bardzo dużo wiesz, ale miłość
w tym wieku to same kłopoty. Zwłaszcza ta prawdziwa. Nie ma ludzi normalnych,
każdy związek jest trudny. Pójdziesz na Julliard i dasz czadu na wiolonczeli.
Zostaniesz z Adamem i przeżyjesz mnóstwo fascynujących przygód, albo i nie. A
może jutro w ziemię uderzy meteor, albo i nie. Życie to jeden wielki,
śmierdzący bajzel.”
Czy ten film jest
ckliwy? Owszem. Każdy dorosły człowiek wie, że miłość nie jest taka, jak
przedstawiono w „Zostań, jeśli kochasz”. Nie jesteśmy nagle gotowi rzucić
wszystkiego tylko dlatego, że druga osoba tego chce, a my ją kochamy. Jednak
nie sposób odmówić mu i licznych zalet. Po pierwsze jest też ciekawie zrobiony.
Do wypadku dochodzi na samym początku filmu, a potem następują sceny w
szpitalu, gdy Mia widzi reakcję jej bliskich na wypadek oraz dowiaduje się, co
stało się z rodzicami i bratem, którzy byli z nią w samochodzie. Przeplatają
się one z licznymi retrospekcjami, pokazującymi jej relacje z Adamem,
przyjaciółmi. W ten sposób powstaje kolorowy patchwork, dzięki któremu składamy
tę historię w całość.
O ile główni
bohaterowie są dość mdli – ona spokojna wiolonczelistka, grzeczna dziewczynka,
on chłopak z problemami, taki trochę buntownik, który ją sobie upatrzył, dzieli
ich wszystko a łączy tylko to, że chcą być ze sobą, to rodzice głównej
bohaterki wręcz kradną film. On były rockman, który rzucił zespół, by zostać
przykładnym ojcem, ona niegdyś biegająca po koncertach fanka, dziś wzorowa
matka. W ich relacji z dziećmi nie brak poczucia humoru, lekkości i echa
dawnego życia. Jak choćby w scenie, kiedy rodzice patrzą z ganku za
odjeżdżającym wraz z zespołem Adamem. Matka mówi: „-Nie wiem dlaczego się ich
boi. Są przecież podobni do nas, gdy byliśmy młodzi. – No właśnie – odpowiada ojciec”.
Podobało mi się,
że filmie brak ozdobników w stylu przechodzenia przez ściany przez Mię, która
przecież jest duchem. Całość utrzymana jest w nieco zbyt pastelowych,
przesłodzonych kolorach. Rozumiem jednak, że chciano przez to osiągnąć
odrealnienie przestrzeni, po której bohaterka porusza się jako duch i nawiązać
do jej stanu zawieszenia między życiem a śmiercią.
„Czasem ty decydujesz o swoich
wyborach, a czasem wybory decydują o tobie.”
Ten film
zdecydowanie coś w sobie ma. Bo czy gdyby nie miał, zastanawiałabym się cały
czas, jaką ja, postawiona przed takim wyborem, podjęłabym decyzję? Myślałam i
myślałam, i wydaje mi się, że w moim życiu nie ma nic, co skłoniłoby mnie, abym
została.
W swojej
kategorii, filmów dla nastoletniego widza, „Zostań, jeśli kochasz” sprawdza się
bardzo dobrze. Powiedziałabym, że to nawet jeden z lepszych młodzieżowych
filmów, jakie widziałam w tym roku. Co się zaś tyczy dorosłych, na pewno nie
spodobają im się pewne uproszczenia, bo już wiedzą, już są wtajemniczeni, że to
wszystko tak nie wygląda. Dorosłemu widzowi „Zostań, jeśli kochasz” zapewne
bardziej spodobałby się, gdyby nie było wiadomo, co stało się z Mią, jaką
ostatecznie podjęła decyzję. Wydaje mi się, że zakończenie otwarte bardzo
przysłużyłoby się temu filmowi.
Komentarze
Prześlij komentarz